— No, to teraz słuchaj. Jeśli podejmę mocną decyzję skoncentrowania się na tej części Prymitywu, wykluczając wszystko inne, i jeśli się mylę, to prawdopodobnie stracę ostatnią możliwość zamknięcia kręgu w Czasie i Wieczność zniknie. Sama decyzja będzie kluczowym punktem. Minimum Potrzebnych Zmian, MPZ, aby umożliwić Zmianę. Teraz podejmuję decyzję. Decyduję definitywnie…
Harlan rozejrzał się ostrożnie dokoła, jakby Rzeczywistość stała się tak krucha, że gwałtowny ruch głową mógł ją zniweczyć, i powiedział:
— Jestem całkowicie świadom Wieczności. (Zdecydowanie Twissella wpłynęło na niego do tego stopnia, że własny głos zabrzmiał mu mocno w uszach).
— A więc Wieczność istnieje nadal — powiedział Twissell rzeczowo — to znaczy, że podjęliśmy właściwą decyzję. Na razie nie mamy tu nic do roboty. Chodźmy do mego gabinetu i pozwólmy, by komitet Rady przybiegł do tej sali, jeśli to mu potrzebne do szczęścia. Dla nich akcja zakończyła się pomyślnie. A jeśli nie, to nigdy się o tym nie dowiedzą, bo nie będą żyli. Ani my.
Twissell uważnie przyglądał się swemu papierosowi.
— Teraz powinniśmy sobie odpowiedzieć na pytanie: Co zrobi Cooper, gdy znajdzie się w niewłaściwym Stuleciu?
— Nie wiem.
— Jedno jest oczywiste. To bardzo bystry chłopak, inteligentny, z wyobraźnią, nie uważasz?
— No cóż, przecież on jest Mallansohnem.
— Otóż właśnie. I zastanawiał się, czy się nic złego nie stanie. Jedno z jego ostatnich pytań brzmiało: „A co będzie, jeśli nie wyląduję we właściwym miejscu”? Pamiętasz?
Harlan nie miał pojęcia, dokąd to prowadzi.
— Jest więc psychicznie przygotowany na przesunięcie w czasie. Coś zrobi. Spróbuje się z nami skomunikować. Będzie próbował zostawić dla nas jakieś ślady. Pamiętaj, że przez część swego życia był Wiecznościowcem. To ważna sprawa. — Twissell wydmuchnął kółko dymu, zahaczył o nie palcem i patrzył, jak się zwija i rozpada. — Jest przyzwyczajony do pojęcia łączności w Czasie. Wątpię, czy pogodzi się z myślą, że został wystrychnięty na dudka. Będzie wiedział, że go szukamy.
Harlan rzekł:
— Bez kotłów i bez Wieczności, w 20 Stuleciu, jak uda mu się z nami skomunikować?
— Z tobą, Techniku, z tobą. Używaj liczby pojedynczej. Jesteś ekspertem w sprawach Prymitywu. Udzielałeś Cooperowi lekcji Prymitywu. Tylko po tobie może się spodziewać, że potrafisz odnaleźć jego ślady.
— Jakie ślady, Kalkulatorze?
Stara twarz Twissella przybrała chytry wyraz, zmarszczki pogłębiły się.
— Zamierzaliśmy pozostawić Coopera w Prymitywie. Brak mu ochronnej tarczy fizjoczasu. Całe jego życie jest wplecione w tkankę Czasu i pozostanie takie, aż ty i ja zmienimy odchylenie. Podobnie wpleciony w tkankę Czasu jest każdy przedmiot, znak czy wiadomość, jakie on może nam zostawić. Z pewnością muszą istnieć określone źródła, jakimi się posługiwałeś studiując 20 Stulecie. Dokumenty, archiwa, filmy, dzieła sztuki, podręczniki. Chodzi mi o pierwotne źródła pochodzące z tego właśnie Czasu.
— Owszem, są takie źródła.
— I on je z tobą studiował?
— Tak.
— Czy jest wśród nich jakieś szczególnie przez ciebie cenione, o którym wiedział, że je znasz doskonale, tak żebyś rozpoznał w nim wiadomość od niego?
— Już widzę, do czego pan zmierza — powiedział Harlan. Zamyślił się.
— Więc? — zapytał Twissell z odcieniem niecierpliwości.
— Prawie na pewno czasopisma. Czasopisma są zjawiskiem wczesnych lat 20 Stulecia. Jedno z nich, którego mam niemal cały komplet, zaczyna się w początkach 20 i wychodzi niemal do końca 22 wieku.
— Dobrze. A teraz, czy przypuszczasz, że istnieje jakiś sposób, by Cooper użył tego tygodnika do przekazania wiadomości? Pamiętaj, że on wie, iż będziesz czytał ten periodyk, że jesteś z nim obznajomiony, że będziesz wiedział, jak w nim szukać.
— Trudno powiedzieć — Harlan potrząsnął głową. — Tygodnik posługiwał się wymyślnym stylem. Stosował ścisłą selekcję materiału, i to w sposób dość zaskakujący. Trudno się spodziewać, że wydrukuje coś, co ktoś zaproponuje. Nawet gdyby Cooperowi udało się uzyskać pracę w redakcji, co jest bardzo mało prawdopodobne, to i tak nie miałby pewności, że dokładnie to, co napisał, przejdzie przez różne komórki. Nie widzę możliwości, Kalkulatorze.
— Na miłość Czasu, myśl! Skoncentruj się na tym tygodniku. Jesteś w 20 Stuleciu, jesteś Cooperem, z jego wykształceniem i wychowaniem. Uczyłeś tego chłopaka, Harlan. Kształtowałeś jego umysł. Więc co według ciebie powinien zrobić? Jakby postąpił, by umieścić coś w tygodniku? Coś, co zawierałoby dokładnie te sformułowania, jakie mu są potrzebne?
Oczy Harlana rozszerzyły się.
— Ogłoszenie.
— Co?
— Ogłoszenie. Płatna notatka, którą muszą wydrukować dokładnie tak, jak się żąda. Od czasu do czasu dyskutowaliśmy na ten temat.
— Ach tak. W 186 Stuleciu mieli coś w tym rodzaju — powiedział Twissell.
— To nie to, co w wieku dwudziestym. Wtedy ogłoszenia osiągnęły swój szczyt. Środowisko kulturalne…
— Wracając do ogłoszeń — przerwał szybko Twissell — jakiego rodzaju byłoby to ogłoszenie?
— Sam chciałbym wiedzieć.