Читаем Przenicowany swiat полностью

— Posłuchaj, Mak, stawiasz mnie w niezręcznej sytuacji. Kiedy znajdujemy się w koszarach, ja jestem kapralem, twoim dowódcą. Ja rozkazuję, ty wykonujesz moje rozkazy. Mówiłem ci to już sto razy…

— Ale przecież ja jestem gotów się podporządkować, rozkazuj! — powiedział gorąco Maksym. — Wiem, co to znaczy dyscyplina. Rozkazuj.

— Już rozkazałem. Zajmij się sprawdzeniem oporządzenia.

— Nie, przepraszam cię, Gaj, ale rozkazałeś co innego. Poleciłeś odpoczywać i sprawdzać oporządzenie. Czyś zapomniał? Oporządzenie już sprawdziłem, a teraz odpoczywam. Chodź, zagramy. Wymyśliłem dobre słowo.

— Mak, zrozum: podwładny ma prawo zwracać się do przełożonego tylko w regulaminowej formie i tylko w sprawach dotyczących służby.

— Tak jest, pamiętam. Paragraf dziewiąty. Ale to tylko w czasie służby, a teraz przecież odpoczywamy…

— Kto ci powiedział, że ja odpoczywam? — spytał Gaj. Stali za makietą parkanu z drutem kolczastym i dzięki Bogu nikt ich tam nie widział. Nikt nie widział, jak ten drągal oparł się ramieniem o parkan i usiłuje co chwila łapać swojego kaprala za guzik. — Ja odpoczywam tylko w domu, ale nawet w domu żadnemu podwładnemu bym nie pozwolił… Słuchaj, puść mój guzik i zapnij swój…

Maksym zapiął się i powiedział:

— Na służbie jedno, w domu co innego. Po co?

— Nie mówmy o tym. Znudziło mi się powtarzać ci ciągle jedno i to samo. Przy okazji: kiedy ty się przestaniesz uśmiechać w szeregu?

— Regulamin nic na ten temat nie mówi — odpowiedział natychmiast Maksym. — A co się tyczy powtarzania, to coś ci powiem, Gaj, tylko się nie obraź. Ja wiem, że nie jesteś gadatnikiem… mowiarzem…

— Kim?

— Nie jesteś człowiekiem, który potrafi pięknie przemawiać.

— Mówcą?

— Mówcą… Tak, nie jesteś mówcą. Ale wszystko jedno. Dziś wygłosiłeś do nas przemowę. Słowa były prawdziwe, dobre. Kiedyś mi w domu opowiadał o zadaniach legionu i o sytuacji kraju, to było bardzo ciekawe. Powiedziane bardzo po twojemu. A dzisiaj siódmy raz z rzędu mówiłeś to samo i znów nie po twojemu. Bardzo prawidłowo. Bardzo jednakowo. Bardzo nudno. Nie obraziłeś się, co?

Gaj się nie obraził. To znaczy jakaś zimna igiełka ukłuła go, gdyż do tej pory wydawało mu się, że mówi tak samo gładko i przekonująco jak kapral Serembesz albo nawet pan rotmistrz Toot. Kiedy się jednak dobrze pomyśli, to okaże się, że kapral Serembesz i pan rotmistrz również powtarzali to samo w ciągu trzech lat. Nie ma w tym zresztą nic dziwnego, a tym bardziej nagannego, ponieważ w ciągu tych trzech lat nie nastąpiły żadne istotne zmiany tak w sytuacji zagranicznej, jak i wewnętrznej.

— A gdzie to w regulaminie napisano — zapytał Gaj z uśmieszkiem — że podwładny może zwracać uwagę swemu dowódcy?

— Tam napisano coś wręcz przeciwnego — przyznał z westchnieniem Maksym. — Moim zdaniem to nie jest dobre. Słuchasz przecież moich rad, kiedy rozwiązujesz zadania z batalistyki, pozwalasz sobie zwracać uwagę, kiedy pomylisz się w obliczeniach.

— Ale to w domu! — powiedział dobitnie Gaj. — W domu wszystko wolno.

— A jeżeli na strzelaniach podasz nam nieprawidłowy celownik? Przyjmiesz złą poprawkę na wiatr? Co wtedy?

— W żadnym wypadku — powiedział stanowczo Gaj.

— Strzelać nieprawidłowo? — zdumiał się Maksym.

— Strzelać zgodnie z rozkazem — powiedział surowym głosem Gaj. — Słuchaj, Mak. W ciągu tych dziesięciu minut nagadałeś sobie pięćdziesiąt dni aresztu. Rozumiesz?

— Nie, nie rozumiem… A jak w boju?

— Co w boju?

— Dasz nam zły celownik? Co?

— Hm… — powiedział Gaj, który jeszcze nie dowodził w czasie walki. Przypomniał sobie nagle, jak kapral Bachtu w czasie zwiadu bojem zaplątał się w mapie, wpędził drużynę pod ogień bezpośredni sąsiedniej kompanii, sam tam został i połowę drużyny zmarnował. Wszyscy wtedy wiedzieli, że się zgubił, ale nikt ani myślał zwracać mu uwagi.

Mój Boże — pojął nagle Gaj. — Przecież żadnemu z nas nawet by do głowy nie przyszło, że można go poprawić. Rozkaz dowódcy jest prawem, a nawet więcej niż prawem, bo o prawach można dyskutować, natomiast dyskusja nad rozkazem jest rzeczą głupią, szkodliwą, wreszcie zwyczajnie niebezpieczną… A on tego nie rozumie, co tam zresztą nie rozumie, tu nie ma nic do rozumienia, po prostu nie uznaje. Ile to już razy tak było: bierze jakąś oczywistą prawdę i odrzuca ją, i nie tylko nie daje się przekonać, lecz w dodatku potrafi obudzić wątpliwości, zawrócić w głowie, całkowicie człowieka ogłupić… Nie, to jednak naprawdę niezwykły człowiek. Wyjątkowy człowiek. Języka nauczył się w ciągu miesiąca, czytał i pisał już po dwóch dniach. W ciągu następnych dwóch dni przeczytał wszystko, co mam. Matematykę i mechanikę zna lepiej od panów wykładowców, a przecież na naszych kursach wykładają prawdziwi fachowcy. Albo weźmy wujka Kaana…

Перейти на страницу:

Похожие книги

Трио неизвестности
Трио неизвестности

Хитрость против подлости, доблесть против ярости. Противники сошлись в прямом бою, исход которого непредсказуем. Загадочная Мартина позади, гибель Тринадцатой Астрологической экспедиции раскрыта, впереди – таинственная Близняшка, неизвестная Урия и тщательно охраняемые секреты Консула: несомненно – гения, несомненно – злодея. Помпилио Чезаре Фаха дер Даген Тур оказался на его территории, но не в его руках, сможет ли Помпилио вырваться из ловушки, в которую завела его лингийская дерзость? Прорвётся ли "Пытливый амуш" к звёздам сквозь аномалию и урийское сверхоружие? И что будет, если в следующий раз они увидят звёзды находясь в эпицентре идеального шторма Пустоты…Продолжение космического цикла «Герметикон» с элементами стимпанка. Новая планета – новые проблемы, которые требуют жестких решений. Старые и новые враги, сражения, победы и поражения во вселенной межзвездных перелетов на цеппелях и алхимических технологий.Вадим Панов – двукратный обладатель титула «Фантаст года», а так же жанровых наград «Портал», «Звездный мост», «Басткон», «Филигрань» и многих других. Суммарный тираж всех проданных книг – больше двух миллионов экземпляров. В новой части "Герметикона" читатель встретится с непревзойденным Помпилио и его неординарной командой.

Вадим Юрьевич Панов

Научная Фантастика