Ja ŭziaŭ jaje ruku — puls nie adčuvaŭsia; rassunuŭšy poły chałata, ja prykłaŭ vucha da pranizliva chałodnaha cieła la hrudziej. Praz šum, jaki nahadvaŭ tresk ahniu, ja pačuŭ lichamankavy stuk, šalonyja ŭdary, takija chutkija, što ich nielha było paličyć. Ja stajaŭ, nizka schiliŭšysia, vočy byli zapluščany. Štości dakranułasia da majoj hałavy. Heta Chery palcami pašavialiła maje vałasy. Ja zazirnuŭ joj u vočy.
— Krys, — prachrypieła jana.
Ja schapiŭ jaje za ruku, Chery adkazała pociskam, jaki ledź nie razdrabiŭ maju kisć. Strašnaja hrymasa zastyła na jaje tvary, pamiž viejkami bliščali białki, u horle zachrypieła, cieła zakałaciłasia ad vanitaŭ. Ja ledźvie ŭtrymlivaŭ Chery; jana spaŭzła sa stała, hałavoj biłasia ab bierah fajansavaj lejki. Ja padtrymlivaŭ jaje, pryciskaŭ da stała; pasla kožnaj spazmy Chery vyryvałasia z maich ruk. Ja imhnienna spacieŭ, nohi stali vatnyja. Kali prystupy vanitaŭ zmienšylisia, ja pasprabavaŭ pakłasci Chery. Pavietra svistała ŭ jaje ŭ hrudziach. Niečakana na hetym strašnym skryvaŭlenym tvary zasviacilisia vočy.
— Krys, — zachrypieła jana, — jak… jak doŭha, Krys?
Jana pačała zadychacca, na jaje hubach vystupiła piena, znoŭ pačalisia vanity. Ja trymaŭ jaje z apošniaj siły. Chery tak rezka ŭpała tvaram uniz, što ŭ jaje navat zastukali zuby. Jana ciažka dychała.
— Nie, nie, nie, — chutka vydychała jana, i kožny vydych zdavaŭsia apošnim.
Vanity praciahvalisia; Chery znoŭ zatrapiatałasia ŭ maich rukach, u čas karotkich pierapynkaŭ miž prystupami jana ŭciahvała pavietra z takoj ciažkasciu, što ŭ jaje vystupali rebry. Zatym viejki napałovu prykryli jaje nieviduščyja vočy. Chery bolš nie varušyłasia. Ja vyrašyŭ, što heta kaniec. Navat nie sprabujučy scierci z jaje hub ružovuju pienu, ja stajaŭ, nachiliŭšysia nad joju, čuŭ daloki hul vializnaha zvona i čakaŭ jaje apošniaha vydychu, kab pasla pavalicca na padłohu, ale Chery dychała ŭžo amal biez chrypaŭ, dychała ŭsio bolš spakojna, hrudzi ŭžo amal nie ŭzdryhvali, serca biłasia raŭniej. Ja stajaŭ zhorbiŭšysia. Tvar Chery pačaŭ ružavieć. Ja jašče ničoha nie razumieŭ. Maje dałoni spacieli, mnie zdałosia, što ja stanaŭlusia hłuchim: niečym miakkim, ełastyčnym byli zabityja vušy, adnak ja ŭsio jašče čuŭ časty zvon, užo hłuchi, nibyta zvon tresnuŭ.
Chery ŭzniała pavieki, našy pozirki sustrelisia.
„Chery”, — chacieŭ pramović ja, ale nie moh pašavialić hubami, nibyta na maim tvary była miortvaja ciažkaja maska; ja moh tolki pazirać.
Jaje vočy ahledzieli pakoj, jana paviarnuła hałavu. Było nadzvyčaj cicha. Za mnoj, u niejkim inšym, dalokim susviecie, kapała vada z niezakručanaha krana. Chery padniałasia na łokciach. Sieła. Ja adstupiŭsia. Chery sačyła za mnoj.
— Što? — skazała jana. — Što?.. Nie… udałosia? Čamu?.. Čamu ty tak paziraješ?..
I raptam jana strašna zakryčała:
— Čamu ty tak paziraješ!!!
Nastupiła cišynia. Chery pahladzieła na svaje ruki. Pavarušyła palcami.
— Hetaja?.. — spytałasia.
— Chery, — pramoviŭ ja biazhučna, adnymi hubami.
Chery padniała hałavu.
— Chery?.. — paŭtaryła jana.
Chery marudna spaŭzła na padłohu i ŭstała. Pachisnułasia, ale ŭtrymałasia na nahach. Zrabiła niekalki krokaŭ. Usio heta jana rabiła jak zahipnatyzavanaja, pazirajučy na mianie slapymi vačyma.
— Chery? — pavoli paŭtaryła jana jašče raz. — Ale… ja… nie Chery. A chto ja?.. Chery? A ty, ty?!
Niečakana vočy jaje rasšyrylisia, zasviacilisia, ledź prykmietnaja zdziŭlenaja ŭsmieška milhanuła pa tvary.
— Mo i ty taksama? Krys! Mo ty taksama?!
Sa strachu ja prycisnuŭsia spinaj da šafy i stajaŭ moŭčki. Ruki Chery apuscilisia.
— Nie, — skazała jana. — Nie, bo ty baišsia. Ale pasłuchaj, ja bolš nie mahu. Nielha tak. Ja ničoha nie viedała. Ja i zaraz ničoha nie razumieju. Heta ž nievierahodna? JA, — jana prychinuła da hrudziej scisnutyja biełyja ruki, — ničoha nie viedaju, ničoha, ja viedaju tolki adno: ja — Chery! Ty dumaješ, što ja prytvarajusia? Nie, nie prytvarajusia, sviatoje słova honaru, nie prytvarajusia.
Apošnija słovy prahučali jak stohn. Chery z płačam upała na padłohu. Hety kryk niešta złamaŭ u mianie, ja padskočyŭ da jaje, schapiŭ za plečy, Chery supraciŭlałasia, adšturchoŭvała mianie, płakała biez sloz, kryčała:
— Pusci! Pusci! Ja hidkaja tabie! Ja viedaju! Ja nie chaču tak! Nie chaču! Ty ž bačyš, sam bačyš, što heta nie ja, nie ja, nie ja…
— Maŭčy! — kryčaŭ ja, trasučy jaje.
My aboje kryčali jak zvarjaciełyja, stojačy adno pierad adnym na kaleniach. Hałava Chery stukałasia ab majo plačo. Ja z usiaje mocy pryciskaŭ Chery da siabie. Raptam my scichli, ciažka dychali. Vada pa-raniejšamu kapała z krana.
— Krys… — marmytała Chery, ucisnuŭšysia tvaram u maje plačo, — skažy, što ja pavinna zrabić, kab ja znikła, Krys…
— Pierastań! — vyhuknuŭ ja.
Chery padniała hałavu, uvažliva pahladzieła na mianie.
— Jak?.. Ty taksama nie viedaješ? Ničoha nielha zrabić? Ničoha?
— Chery… zlitujsia nada mnoj…
— Ja chacieła… Ty ž bačyŭ… Nie. Nie. Pusci: ja nie chaču… Nie dakranajsia da mianie! Tabie hidka.
— Niapraŭda!
— Chłusnia. Pavinien hidzicca. JA… ja sama… taksama. Kali b ja mahła. Kali b ja tolki mahła…