Читаем Sami Swoi полностью

– Jako osadnik mogę brać wszystko, co wolne stoi. Jego pewność siebie stopniała szybko, gdy ujrzał zbliżającego się drobnym kroczkiem Pawlaka. Kaźmierz stanął przy płocie i przeszył Kokeszkę takim wzrokiem, że ten natychmiast puścił swoją zdobycz. Kargul, podejrzewając Pawlaka o próbę przekroczenia płotu, wyszedł przed ganek i demonstracyjnie zawijał rękawy koszuli. Ten płot, na którym teraz z jednej strony suszyły się uprane przez Marynię koszule, a z drugiej widniały nadziane dnem do góry gliniane garnki Kargulowej, był linią demarkacyjną. Kargul czekał na jakiś gest Pawlaka, ten zaś, wsparłszy się pod boki, patrzył wyzywająco. W tej sytuacji wystarczył byle pretekst, by doszło do kolejnej potyczki tej wiecznej wojny. I wtedy właśnie zjawił się na podwórzu Kargula Wieczorek. Podsunął mu na otwartej dłoni jajko.

– Poznaje pan? – spytał Wieczorek i swoim zwyczajem potarł wierzchem dłoni ogromny nochal.

– Jajko-stwierdził Kargul, wyraźnie zaskoczony tym pytaniem. Wieczorek przyczłapał bliżej płotu i podsunął otwartą dłoń z jajkiem przed oczy Pawlaka.

– Jajko – Kaźmierz przyjrzał mu się z bliska i dorzucił: – Kurzęce.

– Znalazłem na drodze – Wieczorek trzyma wciąż jajko na dłoni jak na tacy, przenosząc wzrok z Pawlaka na Kargula, jakby oczekiwał jakiegoś wyroku.

– Człowiecze, a cóż ty taki zdziwiony, jakby ty jajka nie widział?

– Kaźmierz był wyraźnie rozbawiony zachowaniem Wieczorka.

– Ja już dawno nie widział, bo ja swoje kury już latem zjadł. Podszedł Kargul bliżej, wziął ostrożnie jajko w swoje ogromne łapsko, obejrzał je uważnie,jakby było ze złota, i z powrotem położył na dłoni znalazcy.

– Weźcie sobie, Wieczorek.

– Tak, tak, weź je, chłopie – łaskawym gestem Kaźmierz potwierdził akt darowizny. Zdezorientowany Wieczorek patrzył to na zwalistego Kargula, to na przysadzistego Pawlaka, nie wiedząc, którego z nich właściwie ma uważać za swego dobroczyńcę.

– To znaczy… komu mam dziękować?

– Mnie – Kaźmierz nie miał najmniejszych wątpliwości, że jajko pochodzi od jego kury i on ma prawo nim dysponować. Chciał już odwrócić się na pięcie i zająć pojeniem kobyły, kiedy nagle smagnęły go niczym bat słowa Kargula.

– A czego ty, Pawlak, moim jajkiem rozporządzasz sia?

– Ot tobie na! A ty skąd wiesz, że to nie moja kura je zniosła? Pawlak wziął się pod boki, niczym tancerz szykujący się do figury w krakowiaku. Kargul znów zaczął podwijać rękawy koszuli.

– Skąd? Bo ja by twojego zbuka do ręki nie wziął!

– Zbuka? Jak powiedział?!

– Jak słyszał.

– Zbuk to ty jesteś! – wrzasnął Pawlak.

– Niezdały chachoł! – To ty do cała niezdały jesteś – zahuczał Kargul.

– Twoje nogi nawet do pedałów rowera nie sięgają! Słysząc to Kaźmierz grzebnął obcasami, jakby szykował się do szarży na wroga. Łyknął haust powietrza, niczym bokser trafiony celnym ciosem. Wydawało się, że za chwilę wyda z siebie jakiś przeraźliwy, wojenny okrzyk. Wieczorek stał między nimi, wciąż trzymając przedmiot sporu na wyciągniętej dłoni. Pawlak postanowił załatwić sprawę jednym ruchem: porwał z ręki Wieczorka jajko. Zamach, rzut – jajko rozplaskało się na ścianie domu Karguli. Widząc rozczarowanie na twarzy Wieczorka, poklepał go uspokajająco po ramieniu.

– A cóż tak jemu oczy dęba stanęli jak u czerepachy? Za to jedno dostanie on u mnie trzy!

– Ale przedtem sam to ze ściany zliżesz! – zagrzmiał basem Kargul. Sposobiąc się do walki, zawijał rękawy powyżej łokcia. Kaźmierz wyciągnął z kieszonki kamizelki swój cebulasty zegarek, żeby uchronić go od skutków nieuniknionego starcia.

– Widzisz go, gadzinę – syknął przez zęby.

– Już raz brat mój, Jaśko, wziął na ciebie bicz boży w swoje ręce.

– Ty mi tu kosy nie przypominaj, bo ja mam teraz karabin.

– I ja mam – obejrzał się przez ramię i z satysfakcją stwierdził, że Witia jest na posterunku. Stał na ganku z karabinem, czekając na znak ojca.

– Ano patrony dawaj! – rozkazał synowi Kaźmierz i szyderczo wykrzywiając się do Kargula dorzucił: – Wystarczy w powietrze strzelić, a taki tchórz jak Kargul pod spódnicę żoniną schowa sia! Kargul szukał przez chwilę jakiegoś słowa, które by najboleśniej ugodziło Pawlaka.

– Ty wyplutku! – ryknął wreszcie na całe gardło.

– Co taki mikrus jak ty może mnie zrobić, jak ty możesz przejść pod brzuchem swojej kobyły, kapelusza nie zdejmując. Konus jeden!

– Jak? Ko… nus?! – Kaźmierz zapiał z wściekłości. Zarechotał Kargul, czując, jak celnie trafił, zachichotał Kokeszko, żeby się Kargulowi przypodobać. Wieczorek odsłonił swoje krzywe zęby. Pawlak nie miał już wyjścia: albo musiał się wycofać, ośmieszony, albo zaatakować.

– Zaraz czyjaś głowa spadnie – zapowiedział i ruszył ku stodole. Wisiał tam na gwoździu sierp. Stary sierp, którym jeszcze jego babka podbierała pokos.

– Czekaj no, ty koniosraju jeden – sapał zrywając z gwoździa sierp.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Год Дракона
Год Дракона

«Год Дракона» Вадима Давыдова – интригующий сплав политического памфлета с элементами фантастики и детектива, и любовного романа, не оставляющий никого равнодушным. Гневные инвективы героев и автора способны вызвать нешуточные споры и спровоцировать все мыслимые обвинения, кроме одного – обвинения в неискренности. Очередная «альтернатива»? Нет, не только! Обнаженный нерв повествования, страстные диалоги и стремительно разворачивающаяся развязка со счастливым – или почти счастливым – финалом не дадут скучать, заставят ненавидеть – и любить. Да-да, вы не ослышались. «Год Дракона» – книга о Любви. А Любовь, если она настоящая, всегда похожа на Сказку.

Андрей Грязнов , Вадим Давыдов , Валентина Михайловна Пахомова , Ли Леви , Мария Нил , Юлия Радошкевич

Фантастика / Детективы / Проза / Современная русская и зарубежная проза / Научная Фантастика / Современная проза
Земля
Земля

Михаил Елизаров – автор романов "Библиотекарь" (премия "Русский Букер"), "Pasternak" и "Мультики" (шорт-лист премии "Национальный бестселлер"), сборников рассказов "Ногти" (шорт-лист премии Андрея Белого), "Мы вышли покурить на 17 лет" (приз читательского голосования премии "НОС").Новый роман Михаила Елизарова "Земля" – первое масштабное осмысление "русского танатоса"."Как такового похоронного сленга нет. Есть вульгарный прозекторский жаргон. Там поступившего мотоциклиста глумливо величают «космонавтом», упавшего с высоты – «десантником», «акробатом» или «икаром», утопленника – «водолазом», «ихтиандром», «муму», погибшего в ДТП – «кеглей». Возможно, на каком-то кладбище табличку-времянку на могилу обзовут «лопатой», венок – «кустом», а землекопа – «кротом». Этот роман – история Крота" (Михаил Елизаров).Содержит нецензурную браньВ формате a4.pdf сохранен издательский макет.

Михаил Юрьевич Елизаров

Современная русская и зарубежная проза
Добро не оставляйте на потом
Добро не оставляйте на потом

Матильда, матриарх семьи Кабрелли, с юности была резкой и уверенной в себе. Но она никогда не рассказывала родным об истории своей матери. На закате жизни она понимает, что время пришло и история незаурядной женщины, какой была ее мать Доменика, не должна уйти в небытие…Доменика росла в прибрежном Виареджо, маленьком провинциальном городке, с детства она выделялась среди сверстников – свободолюбием, умом и желанием вырваться из традиционной канвы, уготованной для женщины. Выучившись на медсестру, она планирует связать свою жизнь с медициной. Но и ее планы, и жизнь всей Европы разрушены подступающей войной. Судьба Доменики окажется связана с Шотландией, с морским капитаном Джоном Мак-Викарсом, но сердце ее по-прежнему принадлежит Италии и любимому Виареджо.Удивительно насыщенный роман, в основе которого лежит реальная история, рассказывающий не только о жизни итальянской семьи, но и о судьбе британских итальянцев, которые во Вторую мировую войну оказались париями, отвергнутыми новой родиной.Семейная сага, исторический роман, пейзажи тосканского побережья и прекрасные герои – новый роман Адрианы Трижиани, автора «Жены башмачника», гарантирует настоящее погружение в удивительную, очень красивую и не самую обычную историю, охватывающую почти весь двадцатый век.

Адриана Трижиани

Историческая проза / Современная русская и зарубежная проза