Читаем Sami Swoi полностью

– Podejdź, jako i ja podchodzę. Ruszył Kargul niespiesznie, na trzy kroki przed płotem zatrzymał się i patrzył nieufnie spod obwisłego ronda kapelusza.

– Podszedł ja, tylko nie wiem, po co.

– A teraz rób, co i ja robię. Kaźmierz ściągnął z głowy maciejówkę z pękniętym daszkiem i miętosił ją w garści. Kargul sięgnął niespiesznie po kapelusz. Trzymał go teraz na wysokości piersi.

– Ano zdjął ja, tylko nie wiem, po co.

– Na okoliczność, że na naszą bezlitosną głupotę koniec nadszedł. – Ano, zdałoby się, Kaźmierz – zabuczał basem Kargul i przystąpił o krok bliżej. I wtedy ujrzał, że Pawlak rzuca na ziemię swoją czapkę i wyciąga ku niemu obie ręce.

– I płacz, Władek, nie wstydź sia, bo jak prawdziwy chłop płacze, to musi być święto!

– Nie inaczej – huknął basem Kargul, a oczy mu zwilgotniały… Ugrzęźli obaj w swoich ramionach, a pod ich ciężarem płot zaczął trzeszczeć. Na podwórzu rozległ się wielki lament: płakała Marynia i Aniela, płakały jej dzieci, płakał Pawełek, który jeszcze na swoje oczy takiej sceny nie widział. Rzucili się wszyscy ku sobie, zwarli ramionami jak w ów pamiętny dzień przyjazdu Pawlaków. Teraz tylko brakowało Jadźki i Witii. Kiedy Wieczorek zobaczył płot, obwieszony z obu stron Pawlakami i Kargulami – krzyku narobił na całą wieś: „Ludziee! Ludziee! Po milicję lećta, bo tu się musiało coś strasznego stać!” I pognał przez wieś w stronę posterunku, krzycząc na całe gardło „Milicjaaa!!!”

<p>Rozdział 33</p>

Łatwiej dostrzec cudzą głupotę niźli swoją, ale jak już się ją raz dostrzeże, to wie się na pewno, że nienawiść jest słabością tego, kto nienawidzi. I teraz, kiedy w kilkanaście lat po tamtych wydarzeniach Kaźmierz Pawlak relacjonował to wszystko Johnowi Pawlakowi – to właśnie wiedział już na pewno. Tak się zaangażował w tę opowieść, tak ją przeżywał całym sobą, że powtarzając wzywający pomocy okrzyk Wieczorka „Milicjaaa!” drze się teraz na całe gardło. Słysząc ten okrzyk – kapral milicji wkracza przez bramę i salutując, patrzy wyczekująco w oczy Pawlaka. Kaźmierz nie może się przez chwilę połapać, że to on sam swoim okrzykiem przywołał przedstawiciela władzy.

– A ty tu czego, Bajdor? – fuka na niego rozeźlony takim nietaktem: oto on brata do prawdy swego losu przekonuje, a tu milicja mundurowa się wtrąca!

– Myślałem, że będę potrzebny – usprawiedliwia się kapral.

– Podobno jakaś bitka tu była…

– Ot, pomorek – sierdzi się Pawlak, rozeźlony tym wtrącaniem się w życie prywatne jego rodziny.

– Ty se lepiej w spodniach mieszaj, jak w mojej rodzinie. Skarcony milicjant próbuje się usprawiedliwiać.

– Mnie tylko o porządek idzie.

– Kargul cię tu przysłał? – napiera na niego piersią Kaźmierz ruszając wąsikiem.

– Dalej chachmęci, żeb' ja znów przez niego swego brata stracił? – ukradkiem daje znak kapralowi, żeby się wycofał, a sam wraca do rozlewnej, uroczystej frazy, kończąc tę opowieść, która bardziej balladę przypomina.

– Posłuchaj, Jaśku jak my tu dalej Polskę zakładali… Jest przekonany, że ta relacja rozwiała wszelkie wątpliwości co do tego, że dobrze dał się we znaki Kargulowi. Zaskoczony widzi przed sobą plecy Jaśka, któremu tyle czasu wkładał w uszy prawdę o trudnych początkach. Dogania go, kładzie rękę na ramieniu, chce go odwrócić w stronę domu Kargula, gdzie czeka zgromadzona w komplecie rodzina sąsiada, gotowa witać gościa z Ameryki.

– Zostawiłeś ty przysięgę tatową, zostaw ty i mnie! – John stanowczym krokiem przemierza podwórze, kierując się do domu. Kaźmierz drobiąc nogami zabiega mu drogę.

– Taż Jaśku, tylko patrzaj – wskazuje widoczne pod drzewami Kargulowego sadku stoły.

– Chrzciny Ani przygotowane…

– What? Co? – Z oburzenia John aż się jąka.

– Chcesz ze mnie ojca chrzestnego dla Kargulowego pomiotu zrobić? Never! Never! – tupie nogą, odpycha Kaźmierza i znika za drzwiami. Z Kaźmierza, jak z przekłutego balonika, uszło całe powietrze. Stoi w czarnym garniturze pośrodku podwórza, a spod nowego kapelusza spływa mu pot. Obie rodziny patrzą na siebie: miały być chrzciny, a jest jakby stypa, miało być powitanie, a jest pożegnanie…

<p>Rozdział 34</p>
Перейти на страницу:

Похожие книги