Читаем Trylogia o Reynevanie – II Bo?y Bojownicy полностью

Samson, trąc bliznę na ogolonej głowie, wysłuchał opowieści, zaznajomił się z niepokojami Reynevana – jak zwykle bez komentarzy, jak zwykle bez emocji i bez najmniejszych objawów zniecierpliwienia. Reynevan odnosił jednak nieodparte wrażenie, że olbrzyma w ogóle nie interesuje ani ruch Budowniczych Trzeciego Kościoła, ani odradzający się kult Wszechbogini. Że niewielką zgoła wagę przykłada do podziału historii świata na trzy epoki. Że w sumie dość obojętne mu jest, czy opatka klasztoru klarysek w Białym Kościele wyznaje i wprowadza w życie tezy waldensów i chiliastów, czy też skłania się ku doktrynom Braci i Sióstr Wolnego Ducha. Wyglądało, że niezwykle mało obchodzą Samsona begardzi, beginki i gwilelmitki. Zaś co do Joachima z Fiore i Mistrza Eckharta, to miało się, hmm, odczucie, że obaj Samsonowi całkowicie i absolutnie zwisają.

– Wyjeżdżam – zupełnie nieoczekiwanie oświadczył olbrzym, grzecznie wysłuchawszy wynurzeń Reynevana. Będziesz musiał sam uporać się z twymi problemami. Ja jadę do Czech. Do Pragi. – Byłeś przy tym, gdy mnie zraniono – podjął, nie czekając, aż Reynevan ochłonie i wydusi z siebie choć słowo. – Widziałeś, co się stało, gdy tamta kula zawadziła o mój czerep. Byłeś świadkiem, miałeś możność przypatrzeć się z bliska. Byłem przygotowany na coś podobnego. Mówiono mi o tym i nawet… Nawet doradzano. W Pradze Axleben, na Troskach Rupilius. Nazwali to: powrót przez śmierć. Sposobem na powrót do mego własnego uniwersum i do mojej własnej… cielesnej, że tak się wyrażę, postaci jest pozbycie się obecnej materialnej powłoki. Mówiąc krótko: najprościej byłoby zabić to wielkie cielsko. Unicestwić je, definitywnie przerwać zachodzące w nim procesy życiowe. Zakończyć jego materialną egzystencję. Pierwiastek duchowy, mój własny, zostanie wówczas uwolniony i powróci tam, dokąd powrócić powinien. Tak twierdzili Axleben i Rupilius. To, co stało się ósmego maja, zdaje się potwierdzać, że mieli słuszność. – W czym tkwi problem, niewątpliwie się domyślasz. Pojmujesz, z jakich powodów doradzany sposób nie bardzo mi odpowiada, z jakich względów wolałbym jakiś mniej drastyczny. Po pierwsze, nie chcę brać na sumienie śmierci klasztornego głupka, w ciało którego odzian paraduję po świecie już trzy lata. Po drugie, ani Rupilius, ani Axleben nie byli skorzy dać gwarancji, że rzecz powiedzie się w stu procentach. A po trzecie i najważniejsze: jakoś przestało mi się spieszyć do powrotu. Główna przyczyna tego faktu ma włosy w kolorze miedzi, a na imię Marketa. I przebywa w Pradze. Dlatego wracam do Pragi, przyjacielu Reinmarze. – Samsonie…

– Ani słowa, proszę. Wracam sam. Ty zostań. Marnym byłbym przyjacielem, gdybym próbował cię stąd wyrwać, odseparować od tego, czym to miejsce dla ciebie jest. To twoja Ogygia, Reinmarze, wyspa szczęścia. Zostań więc i zażyj go. Jak najwięcej i jak długo się da. Zostań i postępuj mądrze. Oddzielaj to, co subtelne, od tego, co gęste. Wtenczas posiędziesz chwałę tego świata. A wszelka ciemność cię odbieży. Mówię ci to ja, twój przyjaciel, istota znana ci jako Samson Miodek. Musisz mi wierzyć, albowiem vocatus sum Hermes Trismegistus, habens tres partes philosophiae totius mun amp;. Posłuchaj uważnie. Pożar nie został bynajmniej ugaszony i stłumiony, przygasł tylko, zarzewie się tli. Lada dzień świat znów stanie w ogniu. A my znowu się spotkamy. A do tego czasu… Bywaj, przyjacielu. – Bywaj, przyjacielu. Szczęśliwej drogi. I pozdrów ode mnie Pragę.

Na skraju lasu Samson obrócił się w siodle i pomachał im ręką. Pozdrowili go podobnym gestem, nim zniknął wśród drzew. – Boję się o niego – wyszeptał Reynevan. – Do Czech daleka droga. Czasy trudne i groźne… – Dojedzie bezpiecznie – Jutta przytuliła się do jego boku. – Nie lękaj się. Dojedzie bezpiecznie. Bez złych przygód. I nie błądząc. Ktoś czeka na niego. Czyjaś latarnia zapłonie w mroku, wskaże właściwą drogę. Jak Leander, bezpiecznie pokona Hellespont. Bo czeka nań Hero i jej miłość.

Перейти на страницу:
Нет соединения с сервером, попробуйте зайти чуть позже