Читаем Trylogia o Reynevanie – II Bo?y Bojownicy полностью

Wszystko w kościele zdworzało,

Nabożeństwa bardzo mało…

– Prawda, prawda! Święta prawda! – zawołało kilka głosów z ciżby. I momentalnie rozpoczęła się dysputa. Jedni wdali się w ostrą krytykę kleru i Rzymu, drudzy przeciwnie, jęli się obrony, przytomnie zauważając, że jeśli nie Rzym, to co? A goliard wykorzystał okazję i zmył się chyłkiem. Skręcił w Podcienia Chmielne, potem w ulicę Zamkową, kierując się ku podwalu przy Bramie Grodzkiej. Wkrótce ujrzał cel wędrówki: szyld piwnicy "Pod Czerwonym Gryfem". – Ładnieś śpiewał, Tybaldzie – usłyszał za plecami. Goliard uchylił kaptura, dość wyzywająco spojrzał wprost w oczy koloru żelaza.

– Godziny dwie – rzekł z wyrzutem – czekałem na was po mszy pod farą. Nie raczyliście się pokazać. – Ładnie śpiewałeś – żelaznooki, dziś w mendykanckim habicie minoryty, nie uznał za celowe usprawiedliwiać się ani przepraszać. – Ładnie, na mą duszę. Tylko trochę niebezpiecznie. Nie boisz się, że znowu cię do turmy wsadzą? – Po pierwsze – wydął wargi Tybald Raabe – pictoribus atgue poetis guodlibet audendi semper fu.it aegua potestas. Po drugie, jak inaczej mam pracować dla sprawy? Nie jestem szpiegiem, który kryje się w mroku lub pod przebraniem. Jestem agitatorem, moja rzecz to iść między ludzi… – Dobra, dobra. Informacje.

– Siądźmy gdzieś.

– Koniecznie tu?

– Piwo tu przednie.

– Owych czarnych jeźdźców, o którychście pytali opowiedział goliard, gdy siedli za stołem – widywano na Śląsku wielokrotnie. W szczególności, rzecz ciekawa, widziano ich zarówno pod Strzelinem, gdy zabito pana Barta, jak i w okolicach Sobótki, kiedy to zginął pan Czambor z Heissensteinu. W pierwszym przypadku widział półgłówek pastuch, w drugim pijany organista, więc, jak łatwo się domyślić, żadnemu nie dano wiary. Za bardziej wiarygodnych mam koniuchów i masztalerzy pani Dzierżki de Wirsing, handlarki koni, której orszak rycerze w czarnych zbrojach napadli i rozgromili pod Frankensteinem. Jest wielu świadków tego zdarzenia. Interesujące rzeczy mówią też pachołkowie Inkwizycji…

– Wypytywałeś pachołków Inkwizycji?

– Co też wy. Nie sam. Przez zaufanych. Pachołkowie wygadali się, że inkwizytor papieski, wielebny Grzegorz Hejncze, od dwóch lat co najmniej prowadzi intensywne śledztwo w sprawie jakichś demonicznych jeźdźców, grasujących po Śląsku na czarnych koniach. Ukuto nawet nazwy: Rota Śmierci albo biblijnie, Demony Południowej Pory. Mówią też o nich… Mściciele. Ale tak, by inkwizytor nie słyszał. Ba już dawno stało się oczywiste, że Rota Śmierci zabija ludzi podejrzanych o sprzyjanie husytom, o handel z nimi, o dostarczanie żywności, broni, prochu, ołowiu… Lub koni, jak dopiero co wspomniana Dzierżka de Wirsing. Czarni Rycerze to zatem nasi sprzymierzeńcy, a nie wrogowie, szepcą za plecami inkwizytora jego ludzie. Po co ich tropić, po co przeszkadzać? Dzięki nim mamy mniej roboty. – A napad na kolektora, wiozącego podatek? Przeznaczony wszak na wojnę z husytami? – Nie wiadomo, czy to Rota na poborcę napadła. Nic

o tej sprawie nie wiadomo.

Żelaznooki milczał dość długo.

– Interesuje mnie – rzekł wreszcie – czy ktoś mógł z tego napadu ujść z życiem. – Nie sądzę.

– Ty uszedłeś.

– Ja – Tybald Raabe uśmiechnął się lekko – mam wprawę. Bez przerwy albo się kryję, albo uciekam, tak często, że wyrobiłem w sobie instynkt. Od czasu, gdym porzucił krakowską Alma Mater dla wędrówki, lutni i pieśni. Wiecie, jak to jest, panie Vlk: poeta to jak diabeł w żeńskim klasztorze, zawsze wszystko na niego właśnie zwalą, jego za wszystko winą obarczą. Trzeba umieć uciekać. Instynktownie, jak sarna, gdyby co, nie myśleć, jeno od razu chodu. Zresztą… – Co zresztą?

– Miałem wtedy, na Ściborowej Porębie, sporo szczęścia. Sraczka mnie gnębiła. – Hę?

– Była w orszaku panienka, mówiłem wam, rycerska

córa… Nijak było w bliskości panienki, wstyd… Poszedłem się więc wypróżnić daleko, w oczerety, nad samo jeziorko. Gdy zdarzył się napad, uciekłem przez mszar. Napastników nawet nie widziałem… Żelaznooki milczał długo.

– Dlaczego – spytał wreszcie – nie powiedziałeś mi wcześniej, że tam było jeziorko?


Перейти на страницу:
Нет соединения с сервером, попробуйте зайти чуть позже