– Omijaliśmy te systemy, zanim zaczęliśmy podejrzewać istnienie Obcych, admirale, ponieważ Syndycy mogli tam stosunkowo szybko przerzucać swoje siły. – Tulev machnął ręką w stronę hologramu. – Czy którykolwiek z pańskich rozkazów różniłby się od wydanego albo czy polecielibyśmy inną drogą do domu, gdyby pan nie miał podejrzeń, że istnieje jakaś obca inteligentna rasa?
Geary zapatrzył się w wirtualne gwiazdy, wspominając długi odwrót do przestrzeni Sojuszu.
– Szczerze mówiąc, nie potrafię wskazać żadnych różnic. Wpadlibyśmy nawet na stworzenie zabezpieczeń dla wrót hipernetowych, aby uchronić nasze systemy przed atakami Syndyków. Widzieliśmy przecież, jakie zagrożenie stworzyli, niszcząc swoje instalacje hipernetowe.
– No właśnie. Nie ukrył pan przed nami niczego, co miało wpływ na pańskie działania i wydawane rozkazy. – Tulev odchylił się i uśmiechnął przelotnie. – Jeśli o to chodzi, nie ma pan niczego zdrożnego na sumieniu.
Duellos spojrzał z uznaniem w jego stronę, po czym skinął głową.
– Kapitan Tulev ma rację, admirale. Nawet na Lakocie dowiedzieliśmy się o działaniach Obcych dopiero po pewnym czasie, więc nie można mówić o wpływie tych informacji na nasze reakcje.
Geary w zamyśleniu potarł dłonią policzek.
– Celna uwaga, ale potem wyczyściliśmy systemy naszych okrętów z wirusów podrzuconych przez Obcych. Oficerowie i marynarze, którzy uczestniczyli w tych operacjach, mogą się zastanawiać, dlaczego zataiłem przed nimi, iż mają do czynienia z dziełem obcej cywilizacji. Nie mówiąc już o tym, że nikt ich nie poinformował o tym, że za przestrzenią należącą do Światów Syndykatu może żyć obca rozumna rasa.
– Nie będą się nad tym zastanawiali – wtrąciła Desjani. – Wszyscy od dawna wiedzą, że władza nigdy nie dzieli się sekretami. I nie będą mieć panu tego za złe. Zrzucą całą winę na polityków, bo zawsze tak robią. I kto wie, czy nie będą mieli racji. Czy nasz rząd naprawdę nie zdawał sobie sprawy z istnienia Obcych? Przecież Syndycy trzymali tę wiedzę w tajemnicy nawet przed własnym wojskiem. Flota na pewno nie będzie miała panu czegoś takiego za złe.
– Ale… – Zamilkł, gdyż nagle coś sobie uświadomił. Rione twierdziła, że nie miała pojęcia o Obcych, aczkolwiek kiedy indziej powiedziała, że okłamałaby go bez wahania, gdyby chodziło o dobro Sojuszu. Od niej też wiedział, że Wielka Rada może znać wiele tajemnic niedostępnych zwykłym senatorom. – Niech będzie. To całkiem prawdopodobne. – W tym momencie zauważył, że Desjani uśmiecha się bardzo tajemniczo. – O co znowu chodzi?
Nie odpowiedziała, za to Duellos westchnął dość głośno.
– Kapitan Desjani powiedziała prawdę: flota nie będzie miała do pana pretensji o to zatajenie. Ani o nic innego. Ci ludzie wierzą w pana, i to mocno. Ale ktoś musi być winny, kiedy nie wszystko układa się po naszej myśli. Czasami są to politycy. Czasami ci, którzy panu doradzają.
Chwilę trwało, zanim zrozumiał.
– Czyli wy?
– Dziwi to pana? – zapytała Desjani. – Słyszał pan, co wygaduje ten pajac Badaya. Dopóki ja robię co trzeba, pan może być zadowolony i skupiony na działaniu. Kto więc będzie winien temu, że poczuje się pan niezadowolony? – Mało brakowało, by wykrzyczała ostatnie zdanie, głos jej się jednak załamał. Zwiesiła głowę i wbiła wzrok w blat stołu.
– Albo jeśli poniesie pan porażkę? – dodał Duellos, przerywając denerwującą ciszę. – Ode mnie nikt nie oczekuje pilnowania, by był pan szczęśliwy.
– Jesteś bardzo jowialnym człowiekiem, Roberto. Może udałoby ci się i to, gdybyś spróbował – zasugerował Tulev. Była to najbardziej żartobliwa wypowiedź, jaka padła z jego ust w obecności Geary’ego. – Admirale, to po prostu druga strona medalu. Wielu oficerów widzi, jak bardzo nam pan ufa. I zazdrości nam tego. Dlatego jeśli poniesie pan porażkę, my zostaniemy obarczeni całą winą.
Cudownie. Robił co mógł, by nie faworyzować nikogo, a mimo to wszyscy mieli mu za złe, że dobrał sobie doświadczonych doradców. Ciekawe, co jeszcze jest tajemnicą poliszynela?
Desjani, nie odrywając wzroku od blatu, odezwała się ostrym tonem:
– Nie boję się oskarżeń o to, że doradzałam admirałowi w sprawach służbowych.
– I nie powinnaś – poparł ją Duellos.
Po raz kolejny zapanowała niezręczna cisza. Tym razem to Geary zdecydował się ją przeciąć:
– Dziękuję. Zwołam odprawę dowódców za mniej więcej godzinę i przekażę im wszystkie informacje na ten temat. Jestem dumny, że doradza mi trójka tak znakomitych oficerów.
Hologramy Duellosa i Tuleva zasalutowały. Roberto zrobił to bardzo sprężyście, a jego starszy kolega z właściwą mu flegmą. Chwilę później obaj zniknęli.
Desjani wstała od stołu, nadal nie patrząc w jego kierunku.
– Odmeldowuję się, sir.
– Oczywiście. – Chciał jej powiedzieć z milion rzeczy, z których co najmniej kilkaset tysięcy miałoby katastrofalne skutki. Nie mógł tego jednak zrobić, nawet gdyby uważał to za słuszne.
Ona wszakże posunęła się dalej. Nie odrywając wzroku od blatu, powiedziała: