Читаем Zwycięski полностью

– Nie chcę nawet o tym myśleć – oświadczyła zdecydowanym tonem Tania. – Mam iść do boju, mając za plecami uzbrojonych Syndyków? Nie obchodzi mnie, co napisano w tym traktacie. Mam też gdzieś, że walczymy tutaj po jednej stronie. Nadal istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że wiele naszych jednostek mogłoby „przypadkowo” ostrzelać tę ich flotyllę… – Zamilkła, aby coś sobie przemyśleć, a potem wzruszyła ramionami. – Szczerze mówiąc, w wirze walki naprawdę możemy namierzyć Syndyków, stare nawyki potrafią być trudne do opanowania. Mało kto w takiej sytuacji będzie się zastanawiał, z kim mamy podpisany traktat pokojowy. Przez całe życie wpajano nam, że Syndycy to wróg i cel. Nie uda się tego wykorzenić w jeden dzień.

Desjani spoglądała mu przez chwilę prosto w oczy. Na tyle długo, że zdążył w nich wyczytać ukrytą wiadomość. Jeśli jakiś syndycki okręt znajdzie się w polu rażenia „Nieulękłego”, to w wirze walki mogę go namierzyć, ponieważ to nasz odwieczny wróg. Na pewno nie zrobię czegoś takiego celowo, ale jeśli dojdzie do podobnych wypadków, nie będę miała specjalnych wyrzutów sumienia.

Skinął jej głową na potwierdzenie, że zrozumiał oba przekazy, i słowny, i wyczytany w oczach.

– Dziękuję za szczerość. To, że mogę liczyć na tak dobre rady, jest dla mnie niezwykle ważne. Sam też uważałem, choć z innych powodów niż te, które pani przedstawiła, że współpraca z Syndykami byłaby niepożądana. Nie mamy żadnych procedur na takie okazje ani pewności, że będziemy wykonywali wydane przez drugą stronę rozkazy.

– To też racja. Zamierza jej pan powiedzieć, żeby się trzymała jak najdalej od nas?

– Zrobię to, choć w krótszej formie. – Geary postarał się, by i jego słowa, i wygląd odebrano jako neutralne, gdy odpowiadał kobiecie dowodzącej syndycką flotyllą. – Dziękujemy za ofiarowaną pomoc, ale uważam, że ze względu na niedawną wrogość pomiędzy naszymi stronami i brak stosownych procedur mogłoby dojść do wielu groźnych w skutkach nieporozumień. Proponujemy więc, by wasza flotylla zajęła pozycje mniej więcej w jednej trzeciej drogi pomiędzy zamieszkaną planetą tego systemu a punktem, w którym powinni się pojawić Obcy. My udamy się dalej i zajmiemy miejsce na orbicie w odległości około dwóch trzecich od planety. Na honor przodków. Bez odbioru.

Desjani pokręciła głową z niedowierzaniem.

– Nie rozumiem, dlaczego pan się tak z nimi cacka.

– Chodzi pani o to, jak dobieram słowa? Miałem już do czynienia z ich jednostkami dawno temu, przed stu laty, kiedy jeszcze panował pokój. Wtedy musiałem się tego uczyć.

– Nie o to mi chodziło. – Desjani zacisnęła zęby, zagłębiając się we wspomnieniach. – Nie rozumiem, dlaczego pan przemawia do nich tak łagodnie, zamiast grozić i żądać. Ja bym tak nie umiała. Wątpię, aby ktokolwiek z dowódców tej floty potrafił to zrobić. – Skupiła na nim taksujące spojrzenie. – Żywe światło gwiazd wie więcej, niż my umiemy sobie wyobrazić. Wiedziało, że będziemy pana potrzebowali, aby ocalić tę flotę, aby wygrać wojnę, ale nie tylko: ono przewidziało, że teraz będzie nam potrzebny ktoś, w kim nie ma głęboko zakorzenionego gniewu, który cechuje wszystkich ludzi zmuszonych do walki z tymi sukinsynami dosłownie od urodzenia. Kogoś, kto będzie umiał rozmawiać z Syndykami.

I znowu powraca kwestia jego misji. Miał nadzieję, że gdy wojna dobiegnie końca, upadnie także idea głosząca, iż został zesłany ludziom przez żywe światło gwiazd. Aczkolwiek Desjani cały czas wierzyła w to głęboko. I na pewno nie tylko ona uważa, że to wszystko jest sprawką jakiejś siły wyższej. Z tego też powodu postanowił nie komentować jej słów.

Ale ona i tak zauważyła jego reakcję.

– Przepraszam. Wiem, że pan bardzo nie lubi, kiedy mówię na ten temat.

– Jestem tylko człowiekiem – przypomniał jej.

– Tylko? – Desjani wyszczerzyła zęby w uśmiechu. – Tak jest. – Już jakiś czas temu zrozumiał, że zwykłe „tak jest” w jej ustach niekoniecznie musi oznaczać, że się z czymś zgadza. Jej uśmiech zniknął tak szybko, jak się pojawił. – Chodzi o to, że jest pan nam wciąż potrzebny.

– Nie mogę być przecież jedynym, który potrafi rozmawiać z Syndykami. Będziecie się musieli tego nauczyć, bo ja się nie rozerwę i nie będę wszędzie na raz. Kiedyś was w końcu opuszczę.

– Rozumiem. – Skrzywiła się. – Spróbuję.

– Do tej pory robiła pani wiele dla naszej sprawy, kapitanie Desjani. I jestem pani za to bardzo wdzięczny. No dobrze, mamy jeszcze sześć godzin, zanim się przekonamy, jak ta syndycka flotylla zareagowała na nasze propozycje. Do tej pory powinniśmy dotrzeć na wyznaczoną pozycję. A jeśli pojawią się Obcy, będziemy gotowi na ich powitanie.

– A jeśli się nie pojawią?

– Będziemy improwizowali, kapitanie.

Roześmiała się.

– Tak zrobimy.

Odpowiedź z flotylli dotarła do nich, gdy znaleźli się już na orbicie. DON Kolani wyglądała identycznie jak za pierwszym razem, nadal była sztywna i spięta. Gdy się odezwała, zabrzmiało to, jakby czytała wcześniej ustalony tekst.

Перейти на страницу:

Все книги серии Zaginiona flota

Похожие книги

Звёздный взвод. Книги 1-17
Звёздный взвод. Книги 1-17

Они должны были погибнуть — каждый в своем времени, каждый — в свой срок. Задира-дуэлянт — от шпаги обидчика... Новгородский дружинник — на поле бранном... Жестокий крестоносец — в войне за Гроб Господень... Гордец-самурай — в неравном последнем бою... Они должны были погибнуть — но в последний, предсмертный миг были спасены посланцами из далекого будущего. Спасены, чтобы стать лучшими из наемников в мире лазерных пушек, бластеров и звездолетов, в мире, где воинам, которым нечего терять, платят очень дорого. Операция ''Воскрешение'' началась!Содержание:1. Лучшие из мертвых 2. Яд для живых 3. Сектор мутантов 4. Стальная кожа 5. Глоток свободы 6. Конец империи 7. Воины Света 8. Наемники 9. Хищники будущего 10. Слепой охотник 11. Ковчег надежды 12. Атака тьмы 13. Переворот 14. Вторжение 15. Метрополия 16. Разведка боем 17. Последняя схватка

Николай Андреев

Фантастика / Боевая фантастика / Космическая фантастика