Wszystkie dyski zaczęły wykonywać szeroki zwrot w kierunku armady przeciwnika.
„Nieulękły” szedł w górę, by ruszyć w pościg za Obcymi, pozostałe dwie podformacje miały zajść go z flanek.
Enigmowie dopiero po kilku minutach się zorientowali, jak źle poszło im to starcie, i zauważyli zawracającą flotę Sojuszu. Ich okręty wykonały zapierający dech w piersiach zwrot i obrały kurs, który pozwoliłby im przejść pod przeciwnikami zamierzającymi doprowadzić do kolejnego przejścia ogniowego.
– Nie dogonimy ich, kapitanie – zameldował zawiedzionym głosem wachtowy z manewrowego. – Skręcają zbyt szybko. Miną nas, zanim zdołamy wyjść na prostą.
– Ale możemy ich przegnać z tego systemu – zasugerowała Desjani.
Geary rozważył jej propozycję, pokręcił jednak głową.
– Nie. To by ich tylko utwierdziło w przekonaniu, jak wielką przewagę manewrową mają nad naszymi okrętami. Pozwólmy im uciec, i tak są przerażeni faktem, że zostali pokonani. A my mamy kilka wraków do obejrzenia. – W przestrzeni wokół dryfowało wiele unieruchomionych okrętów kryjących w swoich wnętrzach bezcenne tajemnice. Ciała Obcych, a może nawet żywe osobniki, z którymi będzie można porozmawiać, no i sprzęt do skopiowania i zbadania. – Widzieliście jakieś kapsuły ratunkowe?
– Nie, sir – zameldował wachtowy z manewrowego. – Nic nie opuściło pokładów obcych jednostek.
– Przecież muszą mieć na nich jakiś sprzęt ewakuacyjny – zdumiała się Desjani.
– Jeśli nim dysponują, to go nie użyli. Wyślemy tam kilka jednostek, żeby… – zaczął Geary, lecz zamilkł, widząc ikony alarmów na ekranie. – Na przodków! Oni się wysadzają.
Wszystkie wraki obcych okrętów wybuchły w tym samym momencie. Jasne kule plazmy znaczyły miejsca, w których nastąpiła totalna destrukcja jednostek i istot przebywających na ich pokładach.
Wachtowy z inżynieryjnego obserwował otaczające go ekrany ze wzmożoną uwagą.
– Sir, charakterystyki tych wybuchów przypominają nieco efekty przesterowania rdzeni na naszych jednostkach, ale są o wiele za silne, zwłaszcza jak na okręty tak małych rozmiarów.
– To akurat nic dziwnego – zauważyła Desjani z kamienną twarzą. – Żeby wykonywać takie manewry, muszą dysponować o wiele potężniejszymi jednostkami napędowymi. Widzę, że dla nich masowe samobójstwa są chlebem powszednim.
– Kapitanie – wtrącił wachtowy – nie sądzę, by popełnili samobójstwo. Eksplozje reaktorów nie nastąpiły dokładnie w tym samym czasie. Kolejne wybuchały o kilka milisekund później, co tworzy pewien wzorzec, coś na kształt rozprzestrzeniającej się fali. Ktoś wysadził je zdalnie, sądząc z rozkładu czasowego, źródło sygnału znajdowało się na jednym z uciekających okrętów.
Teraz Desjani wyglądała na wkurzoną.
– A to zimnokrwiste gady. Wysadzają własnych towarzyszy broni. Kimkolwiek jest dowódca tej floty, wolał zabić wszystkich, niż pozwolić, abyśmy mogli się dowiedzieć czegoś na ich temat. Bezlitosne gnoje! – Widać było, że wachtowi podzielają pogląd swojego dowódcy.
– Osądza ich pani według naszych standardów – stwierdziła Rione, aczkolwiek niechęć, z jaką to mówiła, wskazywała, że także ona jest skłonna przyznać rację Tani.
– I nie mam zamiaru zmieniać tego podejścia – odparła zwięźle Desjani.
Geary obejrzał się na wachtowego.
– Czy z tych wraków zostanie coś, co będziemy mogli przebadać?
– Wątpię, sir. Na razie rejestrujemy wyłącznie drobinki nie większe od kosmicznego śmiecia. Może analizy spektralne pozwolą nam ustalić, z jakich stopów wykonano kadłuby okrętów.
– Bezwzględni, ale jakże skuteczni – zauważył Geary. – Bardzo zła kombinacja.
– Czy da się ustalić, z czego oni sami są zbudowani? – zapytał Sakai. – Dobrze byłoby wiedzieć, czy mamy do czynienia z istotami, których budowa oparta jest na węglu.
Wachtowy skrzywił się mocno.
– Wątpię, sir. Gdybyśmy wysadzili nasz okręt, znaleźlibyśmy w jego szczątkach wiele źródeł materiału organicznego. Już same zapasy żywności skaziłyby skutecznie wszelkie próbki. Do tego dochodzą ubrania, wykończenie mebli i mnóstwo innych rzeczy.
Geary spoglądał na ekrany, zastanawiając się, jak pokręcony musi być umysł, który dopuszcza tak ekstremalne rozwiązania, by utrzymać swoje istnienie w tajemnicy.
– Pani współprezydent, czy powinienem wysłać parę ciepłych słów naszym oddalającym się przyjaciołom, czy powinien to raczej zrobić ktoś z kręgów władzy?
– Sugerowałabym, aby pan to zrobił, admirale. – Sądząc po głosie, Rione także była wściekła. – Czymkolwiek są te istoty, potrafią dokonać największych potworności, aby nie pozwolić nam na odkrycie swoich tajemnic, co oznacza, że dowiedzieć się czegoś więcej o nich będzie nadzwyczaj trudno. Mogą się okazać skrajnymi ksenofobami albo nawet paranoikami. Obawiam się, że będziemy potrzebowali silnej obrony, jeśli mamy zamiar utrzymywać z nimi dalsze kontakty.