Wyjście w punkcie skoku było znacznie gwałtowniejsze, jakby nawet studnia grawitacyjna została uszkodzona podczas kataklizmu. Zdaniem Geary’ego to musiało mieć jakiś związek z masą tutejszej gwiazdy, bowiem tunele tego rodzaju były silnie zależne od tego właśnie czynnika. Wszechobecna szarość zniknęła w jednym momencie i flota Sojuszu przybyła na Kalixę.
Nikt się nie odezwał słowem, wszyscy przyglądali się temu, co zostało z zaludnionego systemu gwiezdnego. Po kilku minutach Geary oderwał wzrok od wyświetlaczy, by porównać stan aktualny z zapisami w syndyckich atlasach, które zdobyli na Sancere.
Stare zapisy nie oddawały rzeczywistości w najmniejszym stopniu. Już nie. W atlasie opisywano Nogaty, gęsto zaludniony system gwiezdny z jedną planetą typu ziemskiego nadającą się do zamieszkania przez człowieka. Na pozostałych oraz na ich satelitach mieściły się kolonie i podziemne miasta. Populacja systemu zbliżała się do granicy stu milionów mieszkańców, większość z nich zamieszkiwała w pobliżu wrót hipernetowych, które najpierw były kluczem do bogactw Kalixy, a potem przyniosły jej zagładę, implodując z mocą porównywalną do wybuchu supernowej. Wbrew relacjom naocznych świadków, z którymi Geary zdążył się wcześniej zapoznać, zniszczenia nie były tak wielkie, jak mówiono. Chociaż gdyby system przestał istnieć, ta wizja byłaby może łatwiejsza do zniesienia. Niestety, miał teraz przed oczami wiele śladów po dawnej świetności tego miejsca.
– Na żadnej z planet nie wykrywamy śladów życia – zameldował zdławionym głosem wachtowy z operacyjnego. – Po stronie wystawionej na działania impulsu widać tylko ruiny, ale miejsca osłonięte przed działaniem fali uderzeniowej, na przykład przeciwległe półkule planet, także nie wyglądają lepiej. Zostały zniszczone przez trzęsienia ziemi i inne kataklizmy będące efektem implozji. Na jedynej nadającej się do zamieszkania planecie pozostała tylko cieniutka warstwa rozrzedzonej atmosfery. Chyba dlatego trawiące ją ogromne pożary uległy gwałtownemu wygaszeniu.
Geary zrobił zbliżenie na jedno z dawnych miast. Z morza gruzu wyłaniało się zaledwie kilka stojących jeszcze ścian. To był iście księżycowy krajobraz, bardzo dobrze widoczny, jako że rzadka atmosfera nie zakłócała ostrości przekazu.
– Jesteśmy w stanie określić, ile okrętów przebywało w tym systemie?
– Nie, sir. Nasze sensory wykrywają chmury szczątków na orbitach, ale są zbyt rozdrobnione i rozproszone, żeby określić ich pochodzenie. Dowódca syndyckiego ciężkiego krążownika, którego przekaz słyszeliśmy, twierdził, że jego okręt był jedyną cięższą jednostką w tym systemie. Sądząc po rozmiarach zagłady, lżejsze krążowniki i ŁZy musiały zostać zniszczone. A jednostki cywilne, pozbawione pancerzy i porównywalnych z naszymi tarcz energetycznych, też nie miały szans wyjść z tego cało.
Desjani wskazała palcem na Kalixę.
– W jakim stanie jest ta gwiazda?
– W bardzo niestabilnym, ale utraciła podczas implozji tak wielką część masy, że nie grozi jej zamiana w supernową. Tyle że w tym systemie nie da się żyć jeszcze przez bardzo długi czas, kapitanie.
Spojrzała na Geary’ego, twarz jej stężała.
– Sto milionów. Ci dranie zabili sto milionów ludzi jednym uderzeniem. I nie obchodzi mnie, że to byli Syndycy. To się nie może powtórzyć!
Ciekawe, czy Obcy wiedzieli, co się mieściło na Kaliksie. I czy ich to w ogóle interesowało?
– Na pewno nie uda im się powtórzyć czegoś takiego w systemach, które posiadają zabezpieczone wrota hipernetowe.
– O ile nie znajdą jakiegoś sposobu na ominięcie zabezpieczeń. – Desjani zdała sobie nagle sprawę, że wachtowi spoglądają na nią podejrzliwie, nie mogąc rozszyfrować, o czym mówi. Pochyliła się w kierunku Geary’ego, by następne słowa pozostały między nimi. – Nie możemy pozwolić, by Obcy myśleli, że coś takiego ujdzie im płazem. Na Lakocie było źle, ale tam sami sobie zgotowaliśmy ten los. A tutaj oni są odpowiedzialni za wszystko.
– Zgoda. Musimy ich powstrzymać. – Zaczerpnął głęboko tchu, wiedząc, że obrazy zniszczonego systemu gwiezdnego pozostaną w jego pamięci już na zawsze. – Pani współprezydent, proszę zadbać, by senatorowie Costa i Sakai dobrze się przypatrzyli temu widokowi. Chciałbym, aby dotarło do nich, czym kończy się użycie wrót jako broni.
– Oczywiście, admirale Geary – odparła Rione dziwnie zduszonym głosem.
– Kapitanie Desjani, proszę obrać kurs na punkt skoku na Indrasa. Nie zamierzam spędzić tutaj więcej czasu, niż to konieczne.
– Ja też wolałabym się pokręcić przy czarnej dziurze – przyznała Tania.