– Ma pan rację w obu kwestiach. – Przez dłuższą chwilę miał nadzieję, że doda coś jeszcze, i doczekał się. Wiktoria zaczęła mówić zniżonym głosem: – Zrobię tak, ponieważ kobieta, którą kiedyś byłam, nie potrafiła przyznać nawet przed sobą, jak łatwo przychodzi jej wykorzystywanie innych ludzi i zmuszanie ich, by robili, co chce. Przez długi czas uważałam, że oddałam duszę sprawie, w którą wierzyłam, a potem nagle pewnego dnia zrozumiałam, że nadal mam ją w sobie. Jeśli pan kiedykolwiek wspomni o tym, co teraz powiedziałam, zaprzeczę temu, choćby pod przysięgą, i nikt panu nie uwierzy.
– Pani tajemnica jest bezpieczna.
Rione zmierzyła go ironicznym spojrzeniem.
– Lepiej nie mówić ludziom, że politycy też mają dusze. A skoro już mowa o bezduszności tej klasy ludzi… Senator Costa, szukając jakiegoś haka na pana, zajęła się relacjami łączącymi pana z kapitan Desjani. Do szewskiej pasji doprowadza ją fakt, że nikt z personelu nie chce podać choćby jednego pikantnego szczegółu na ten temat.
– Nic dziwnego, skoro ich nie ma. – Zaczął się zastanawiać, jakie wiadra pomyj wylaliby na jego głowę ludzie pokroju Kili, Faresy czy Numosa, gdyby nadal zajmowali swoje dawne stanowiska.
– To prawda. Z tego co słyszałam, wszyscy marynarze i oficerowie zgodnie chwalili was za honorową postawę. A z tego nie da się ukręcić bicza szantażu.
Ta wiadomość była tyleż pocieszająca, co denerwująca. Czuł spore zawstydzenie, gdy pomyślał, że ktoś wypytuje jego ludzi o stosunki z Tanią, zwłaszcza że plotki o ich romansie zaczęły krążyć na długo przed tym, nim pojawiły się jakiekolwiek podstawy do ich szerzenia.
– Sakai też bierze w tym udział?
– Sakai nie działa w taki sposób. On zamierza bazować na tym, że też pochodzi z Kosatki. Nie powiedział panu o tym?
– Nie. – Desjani, podobnie jak większa część załogi „Nieulękłego”, pochodziła z tej planety.
– Sakai już dawno zrozumiał, że nastawienie tych ludzi przeciw panu nie ma szans powodzenia. Próbował więc zagrać na nucie lokalnego patriotyzmu, ale też wiele więcej nie wskórał.
Geary odchylił się, pozwalając, by Rione zauważyła jego nieszczęśliwą minę. Wbrew zdrowemu rozsądkowi miał nadzieję, że dwoje senatorów obdarzy go zaufaniem, jeśli nie da im żadnych powodów do nieufności.
– Ale pani jest po naszej stronie?
– Jestem po stronie Sojuszu, admirale Geary – odparła zdecydowanym tonem Wiktoria. – Jeśli zacznie pan działać przeciw niemu, zrobię co trzeba. Wprawdzie nie spodziewam się już, aby coś takiego nam groziło, proszę jednak nie uważać, że zawsze będę wobec pana lojalna. Nie jestem zafascynowana pana osobą – stwierdziła i wyszła.
Parnosa. Geary poczuł niepokój, gdy flota wynurzała się z nadprzestrzeni na obrzeżach systemu. W odległości sześciu godzin świetlnych od miejsca, w którym się znajdowali, po drugiej stronie gwiazdy, widać było konstrukcję wrót hipernetowych.
– Proszę o raport na temat stanu wrót. Chcę go mieć tak szybko, jak to tylko możliwe. Zanim flota za bardzo się oddali od tego punktu skoku. Chcę wiedzieć, czy zainstalowano na nich system zabezpieczeń.
Dla sensorów optycznych jego okrętu sześć godzin świetlnych było śmiesznie małą odległością. Kilka sekund później Geary miał na ekranach wyświetlacza dane dotyczące wszystkiego, co było w granicach Parnosy. Przeglądał je, z trudem hamując niecierpliwość, w oczekiwaniu na te najważniejsze.
– Na wrotach jest system zabezpieczeń – zameldował jeden z wachtowych, gdy sensory zakończyły analizę. – Wygląda chyba identycznie jak nasze.
Geary wypuścił z płuc powietrze. Nie zdawał sobie nawet sprawy, że wstrzymał oddech. Wiedząc, że najgorsze im nie grozi, zaczął się przyglądać pozostałym umocnieniom Syndyków.
– Wykryliśmy lekki krążownik i sześć ŁeZ, sir – zameldowała Desjani. – Wszystkie oddalone co najmniej o cztery godziny świetlne od naszych pozycji.
– Do tego zwyczajowe pasmo fortyfikacji. – Nagle admirał uświadomił sobie, czego mu brakuje. – Nie mają żadnych ŁeZ ani jednostek kurierskich w pobliżu punktów skoku.
– Za to jest jedna przy wrotach hipernetowych – poinformowała go Tania. – Wiedzą, gdzie chcemy stąd polecieć, albo przynajmniej tak im się wydaje. Ta ŁZa odleci do Systemu Centralnego, jak tylko nas zauważą, co nastąpi za jakieś sześć godzin. – Desjani się skrzywiła. – Stawiam dwa do jednego, że nie rozwalą wrót.
Geary posłał jej pytające spojrzenie.
– Tego najbardziej się obawiałem. Dlaczego tak pani uważa? Próbowali tym sposobem powstrzymać nas w przeszłości, a mają zainstalowany system zabezpieczeń, więc nie muszą się obawiać zniszczenia całego systemu.