Ale czy tak jest w istocie? Potrzeba reformy jest dziś koniecznością obiektywną, jest przymusem czasu i sytuacji i każda ekipa, która będzie tam u władzy, musi jakoś reformować i zmieniać rozsypującą się gospodarkę, ponieważ inaczej kraj zginie, a razem z nim i owa ekipa.
Oczywiście, pozostaje sprawa tempa reformy. Ale jak to obliczyć i określić? Znawcy twierdzą, że w roku 1992 Rosja zrobiła krok naprzód, ale że krok ten mógł być większy, a nawet — znacznie większy. Słowem — niby zrobiła krok, ale w gruncie
A jednak już ten rok rozczarowań wystarczył, aby zwarzyć atmosferę polityczną kraju.
O pierestrojce i głasnosti wszyscy zapomnieli. Obóz demokracji, tak aktywny w walce z komunizmem, został odsunięty na margines sceny politycznej i znajduje się bądź w rozsypce, bądź w zapomnieniu. W ogóle coraz mniej mówi się dziś w Rosji o demokracji.
W społeczeństwie panuje nastrój biernego wyczekiwania i apatii, panuje apolityczność.
Górę biorą siły, których hasłem jest konsolidacja
władzy (zwłaszcza — władzy centralnej) i mocne, wielkie państwo. Jest to klimat sprzyjający umacnianiu się autorytarnych metod rządzenia, przychylny wszelkim formom dyktatury.
A przyszłość?
Trudne pytanie. Prawie żadne prognozy na temat współczesnego świata nie sprawdzają się. Futurologia przeżywa kryzys, utraciła prestiż. Wyobraźnia ludzka, kształtowana tysiącami lat przez świat mały, prosty i statyczny, nie obejmuje dziś, nie jest w stanie sprostać otaczającej ją rzeczywistości, która w gwałtownym tempie ogromnieje (zwłaszcza dzięki postępom elektroniki i przyrostowi informacji), w której wszystkiego jest coraz więcej, w której miliony cząstek, elementów, jednostek i bytów są w ciągłym ruchu, w walce, w nowych konfiguracjach, układach i zbiorach, czego już ani uchwycić, ani zatrzymać, ani opisać — nie sposób.
Mimo tych trudności można przyjąć, że trzy procesy będą dominować na scenie życia rosyjskiego.
Pierwszy — to walka między siłami integracji i dezintegracji. Nacjonalizm. Rosjanie będą chcieli utrzymać duże i silne państwo, państwo mocarstwowe i imperialne, natomiast różne mniejszości nierosyjskie mogą coraz wyraźniej dążyć do własnych, autonomicznych celów. Mniejszości te stanowią obecnie tylko 20 procent ludności Federacji Rosyjskiej (80 procent to Rosjanie, których w Federacji mieszka 120 milionów), ale ludność nierosyjska przyrasta tam pięciokrotnie szybciej niż rosyjska, co oznacza, że procentowy udział Rosjan będzie szybko maleć. Podobnie kurczy się zasięg języka rosyjskiego. Coraz mniej ludzi na obszarze ZSRR mówi po rosyjsku i coraz rzadziej uczy się rosyjskiego. W kilku miejscach w czasie swojej podróży miałem kłopoty w porozumienia się po rosyjsku, zwłaszcza gdy byli to młodzi ludzie. Starsi lepiej znają rosyjski, młodzi — mniej, a małe dzieci — już prawie wcale.
(Jeszcze o Rosjanach: poza granicami Federacji Rosyjskiej mieszka 26 milionów Rosjan. Ich przyszłość jest niepewna i niejasna. Rosjanie ci mieszkają głównie na Ukrainie i w Kazachstanie).
Proces „azjatyzacji” Federacji Rosyjskiej, spowodowany szybkim przyrostem ludności nierosyjskiej, przyspieszany jest także przez emigrację Niemców, a zwłaszcza liczną emigrację Żydów. Ci ostatni czują się zagrożeni narastającym antysemityzmem, widmem nowych prześladowań i pogromów. Ta walka między siłami integracji i dezintegracji może rozegrać się również wokół granic międzyrepublikańskich. Granice na tych obszarach, na których istniał ZSRR, to dziś potencjalna bomba zegarowa. W latach 1921-1980 ówczesne republiki związkowe dokonały między sobą ponad 90 zmian terytorialnych i rewizji granic. W roku 1990 między tymi republikami istniało ponad 50 sporów granicznych, dzisiaj liczba tych konfliktów jest znacznie większa. Wiele z tych granic, podobnie jak w Afryce, przecinało ziemie zamieszkane przez ten sam lud (tak właśnie jest z granicą między Tadżykistanem i Uzbekistanem).
Inną płaszczyzną konfliktów może stać się konfrontacja między chrześcijaństwem i islamem. Islam odradza się gwałtownie, jest religią ludów mówiących w językach tureckich, a liczą one na terytorium byłego ZSRR około 60 milionów.