Znowu zabiera głos Ideolog, który tym razem rzeczowym tonem mówi o tym, że w Imperium Rosjanom żyje się najgorzej. Jeżeli średnia długość życia wynosi na Litwie siedemdziesiąt dwa i pół roku, to w Rosji wynosi ona lat sześćdziesiąt osiem. Litwin! Litwin żyje o pięć lat dłużej niż Rosjanin! Nie chodziło mu o to, że ktoś żyje dłużej od kogoś innego. Rzecz była w tym, że taki mały Litwin żyje dłużej niż taki wielki Rosjanin!
Głównie szło mu o to, że Rosja, rdzenna Rosja, wyludnia się. W pięciu najbardziej rosyjskich obwodach Imperium (pskowskim, tulskim, twerskim, tambowskim, iwanowskim) ludności systematycznie ubywa. Stara Rosja pustoszeje. Najbardziej pustoszeje wieś. Ostatnio co roku ubywa dziesięć procent ludności wiejskiej. Pełno jest martwych wsi. Jedziesz latem, a tu tylko w jednym miejscu grzeją się na przyzbie stare baby. Chłopów nie ma żadnych, nawet starych. Nie widać konia, nie widać kury, w ogóle żadnej chudoby. A w zimie nawet tych bab nie zobaczysz. W zimie jakby pomór przeszedł.
— Jakie jest wyjście? — zapytał wpatrując się w audytorium tak intensywnie, jakby jechał kilka tysięcy kilometrów z Moskwy do Irkucka w nadziei, że tu właśnie dostanie odpowiedź na dręczące go pytanie. Ale myśmy siedzieli w milczeniu. Paru mężczyzn poruszyło się, jakby poczuli się w obowiązku zabrać głos i dać jakąś zbawczą radę, ale i oni za moment znieruchomieli.
— Rosja jest mądra i wieczna, odpowiedział na nasze zakłopotane i niezaradne milczenie Chorąży. Rosja znajdzie wyjście, Rosja będzie ocalona.
Miał program, jak to określił — „reanimacji Rosji”. Sprowadzał się on głównie do tego, żeby przesiedlić Rosjan do Rosji. Żeby wrócili, jak powiedział, do „opustoszałej kolebki Rosji”. Nie jest to łatwe nie tylko dlatego, że Rosjanie raczej starają się z Rosji wyjechać, niż tu wrócić, ale również ze względu na rozmiary i koszta tej operacji: poza granicami Federacji Rosyjskiej mieszkają 24 miliony Rosjan.
— Wracajcie, wracajcie na łono matki Rosji! zawołali wojowie kreśląc się znakiem krzyża i bijąc pokłony do ziemi. Nawa jednak nie zareagowała w żaden pozytywny sposób.
W czasie tej wielkiej akcji powrotu Rosjan do Rosji trzeba będzie uważać, żeby przy okazji nie przesiedlili się tu jacyś Uzbecy, Turkmeni czy Gruzini.
— Rosja dla Rosjan! zawołał Chorąży (fanfary, werbel, krzyż).
Była to ważna deklaracja. Chodzi o to, że świadomość współczesnego Rosjanina rozdziera sprzeczność nie do pogodzenia. To sprzeczność między kryterium krwi i kryterium ziemi. Do czego dążyć? W kryterium krwi chodzi o utrzymanie etnicznej czystości narodu rosyjskiego. Ale taka etnicznie czysta Rosja to tylko część dzisiejszego Imperium. A co z resztą? W kryterium ziemi chodzi o utrzymanie obecnego Imperium. Ale wówczas nie może być mowy o utrzymaniu etnicznej czystości Rosjan.
Sprzeczności, sprzeczności.
Ideolog rozumie to i rzuciwszy hasło — Rosja dla Rosjan — zaraz się z niego wycofuje.
— Rosja, woła, musi pozostać wielkim światowym mocarstwem! Chcą, żebyśmy się stali jak Indianie w amerykańskim rezerwacie. Próbują nas upijać, próbują nas zatruwać. Ale my nie staniemy się Indianami. Nie będziemy bananową republiką! (Fanfary, dużo werbla).
Pogroził nam pięścią:
— Nie tańczcie pod muzyczkę Zachodu! Nie wieszajcie sobie na szyjach butelek coca-coli! (sam werbel).
— Naszym celem jest ocalenie narodowopaństwowe, powiedział z naciskiem, zdecydowanie, mocno. Naszym celem jest: jedno państwo, jedno terytorium, jeden duch, jedna Rosja! (Bardzo dużo fanfar, bardzo dużo werbla).
— Już niedługo, dodał z nadzieją, ale i z przekonaniem w głosie, naród będzie miał dosyć tego pluralistycznego chaosu, całej tej rozchełstanej maskarady i zrozumie, że ratunek może przynieść tylko Car!
Zaczęła się kolejna litania do Rosji.
— Rosjo, wybacz nam grzechy, powiedział Chorąży, grzech niewiary, grzech słabości, grzech utraty celu. Ślubujemy przywrócić ci wielkość, ślubujemy przywrócić ci siłę, ślubujemy ci wierność. Niech słońce twoje, Rosjo, świeci nad światem w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego! (Długie fanfary, donośny werbel, krzyże i krzyże, pokłony i pokłony).
Wyszedłem na dwór, była mroźna, gwiaździsta noc, piękna, bo bez wiatru. Wracałem do hotelu, który leżał w tym samym kierunku co jezioro Bajkał. Wczoraj, z Olegiem Woroninem, wspaniałym, dzielnym, młodym naukowcem tutejszego uniwersytetu, pojechaliśmy autobusem nad jezioro, do miejscowości Listwianka. Padał gęsty deszcz ze śniegiem, przysłaniając wszystko.
Jezioro zamarznięte, z lodu wystają zardzewiałe kadłuby barek. Drugiego brzegu nie widać, nawet całej Listwianki dobrze nie widać. W osadzie są dwa sklepy i bar — wszystko zamknięte. Ani się gdzie podziać, ani co z sobą zrobić. Czekając na autobus, chodziliśmy kilka godzin po pustej drodze. Podobno jest tu wszędzie pięknie, góry, las, woda, ale trzeba przyjechać w lecie, kiedy jest słońce.