Читаем Messier 13 полностью

— A więc tak właśnie zrobisz — odrzekłem Leskiemu. — Wyślesz sondę. Załodze powiesz, że spotkałeś meteoryt… pozagalaktyczny. I dodasz, że nawigatorzy na Petty nie dali wam zgody na przerwę w locie. Wybierzesz sondę uzbrojoną… jeśli wiesz, co mam na myśli. Jesteście przyjacielsko nastawieni do wszystkich możliwych światów, ale jednak macie takie sondy na pokładzie. Odżałujesz jedną, bo nie będziesz czekał na jej powrót. Nie muszę dodawać, że polecą w niej nie tylko automaty… i kto z nas mianowicie będzie się nimi opiekował. Jeżeli nie znajdę tam nic takiego, czym musielibyśmy się zainteresować, odeślemy wam ten wasz obiekt na Petty cały i z nienaruszoną zawartością. Jeżeli natomiast…

— Jeżeli — wpadł mi w słowo Zamfi — jest tam ktoś żywy, to przynajmniej od razu pozbędzie się złudzeń co do napotkanej cywilizacji… — jego głos był zdławiony gniewem. To co powiedział, mogło wyglądać na ironię, gdyby udało mu się zamaskować uczucie żalu. Mogłem go zrozumieć. Ale nie chciałem. A poza tym nie mogłem. Tak jak powiedziałem, każdy z nas miał swoją robotę…

— Odeślemy wam to coś tak czy owak — burknąłem, odwracając się w stronę drzwi. — Na razie siedźcie spokojnie, dopóki nie wystartuję. Potem powiecie im, co i jak… myślę o tym meteorycie. I nie próbujcie przebijać moich kart… Nie wcześniej odbierzecie namiar z Petty, aż ja zamelduję moim, że na nich czekam. Zresztą teraz, kiedy to mówię, oni już startują. I jeszcze jedno — dorzuciłem przez ramię — myślcie sobie o nas, co chcecie, ale bezpieczeństwo ludzi, chociażby każdego z was, tutaj, na pokładzie, jest dla mnie ważniejsze niż wszelkie możliwe „kontakty” z obcymi. Do widzenia.

Spokojnie zamknąłem za sobą drzwi i sprawdzając po drodze zapięcia skafandra ruszyłem prosto ku końcowi korytarza. W komorze śluzy odnalazłem mój kask i ekwipunek próżniowy. Pięć minut później wspinałem się w grodzi ładunkowej do miniaturowego włazu pojazdu o kształcie spłaszczonej kuli. W tym pomieszczeniu była już nieskończoność wszechświata. Atmosfera, temperatura, życie, wszystko to pozostało poza mną, za zewnętrzną klapą śluzy.

Ostatni raz sprawdziłem łącza skafandra i sondy, rzuciłem okiem na wskaźniki mocy agregatów napędowych oraz przetwornicy anihilatora, po czym połączyłem się ze sterownią statku.

— Przekażcie mi teraz dane, dotyczące położenia obiektu — rzuciłem przed siebie. — A także wszystko, co o nim wiecie. Im prędzej to zrobicie, tym wcześniej się mnie pozbędziecie i polecicie dalej. Uwaga, puszczam taśmę — zakończyłem, uderzając w klawisz przystawki pamięciowej mojego minikomputera.

Następne kilka minut obserwowałem w milczeniu kontrolne wzory danych, wpisywanych do zespołów sterowniczych stateczku. Kiedy na ekranie komputera ukazały się końcowe obliczenia, nie czekając już na ich sprawdzenie, które Leski powtarzał kilkakrotnie, zanim zdecydował się zawiadomić pozostałych, w czym przeszkodziłem mu w ostatniej chwili, przycisnąłem duży czerwony klawisz oznaczony napisem „start”. Nad moją głową ukazały się gwiazdy. Klapa włazu ładunkowego statku rozsunęła się bezszelestnie. Chwilę później gwiazdy były wszędzie dookoła. Po nich poznałem, że jestem już w próżni.

Mimo woli pomyślałem z żalem o naukowcach. Każdy z nich oddałby pół życia za spotkanie z obcą cywilizacją. Jedna jedyna, odkryta jak dotąd w kosmosie, pochodziła sprzed tysięcy, jeśli nie milionów lat i mogła stanowić łakomy kąsek li tylko dla archeologów. Tymczasem to, co miałem teraz przed sobą, było z całą pewnością tworem istot rozumnych. Nie sądziłem też, aby rzecz była aż tak stara, jak znaleziska na Petty. Co do tego jednak mogłem się oczywiście mylić.

Statek czy laboratorium kosmiczne lub czym to w końcu było, jeśli w ogóle mieliśmy się tego kiedykolwiek dowiedzieć, miał kształt regularnego sześcianu. Tylko jedna krawędź bryły była jakby przedłużona, przechodziła w prostą, płaską tarczę, sterczącą na długość mniej więcej dziesięciu metrów. Baterie słoneczne? Anteny? Taras do opalania?

Szedłem kosmiczną tuż obok tajemniczej konstrukcji, manewrując bardzo ostrożnie, żeby jej nie potrącić. Cały czas szukałem pełengiem, ale obiekt milczał. Nie wysyłał żadnego promieniowania ani tym bardziej fal, przynajmniej znanych naszej nauce. Był martwy. Był martwy albo miał sprawiać takie wrażenie. Nie inaczej należało zaprogramować konstrukcję, przeznaczoną do odgrywania roli szpiega.

Po przeciwległej stronie od tej, z której się zbliżyłem, w płycie sześcianu widniał kwadratowy kontur włazu. Nie przypominał żadnych znanych mi drzwi ani do naszych statków, ani do budowli. Zamiast zamka widniało pośrodku klapy sześć okrągłych otworków. Jeśli, naturalnie, miały służyć właśnie jako zamek, a nie, dajmy na to, karmnik dla ptaków.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Аччелерандо
Аччелерандо

Сингулярность. Эпоха постгуманизма. Искусственный интеллект превысил возможности человеческого разума. Люди фактически обрели бессмертие, но одновременно биотехнологический прогресс поставил их на грань вымирания. Наноботы копируют себя и развиваются по собственной воле, а контакт с внеземной жизнью неизбежен. Само понятие личности теперь получает совершенно новое значение. В таком мире пытаются выжить разные поколения одного семейного клана. Его основатель когда-то натолкнулся на странный сигнал из далекого космоса и тем самым перевернул всю историю Земли. Его потомки пытаются остановить уничтожение человеческой цивилизации. Ведь что-то разрушает планеты Солнечной системы. Сущность, которая находится за пределами нашего разума и не видит смысла в существовании биологической жизни, какую бы форму та ни приняла.

Чарлз Стросс

Научная Фантастика