- Mikołaju, idź się pobawić do swojego pokoju! - powiedziała mama.
- Właśnie, właśnie - powiedział tata.
Poszedłem na górę do mojego pokoju, położyłem się na łóżku i zacząłem płakać.
Bo gdyby tata i mama naprawdę mnie kochali, to zainteresowaliby się mną choć trochę!
LUDECZKA
Wcale nie byłem zadowolony, kiedy mama powiedziała mi, że jedna z jej przyjaciółek przyjdzie do nas na herbatę ze swoją córeczką. Nie lubię dziewczyn. Są głupie, umieją bawić się tylko lalkami i w sklep i ciągle beczą. Oczywiście, ja też czasem płaczę, ale jak jest jakaś poważna przyczyna, jak wtedy, kiedy wazon z salonu się stłukł i tata mnie skrzyczał, a ja tego nie zrobiłem umyślnie, a poza tym ten wazon był bardzo brzydki, i ja wiem, że tata nie lubi, jak się bawię piłką w domu, ale wtedy akurat padał deszcz.
- Bądź bardzo miły dla Ludeczki - powiedziała mi mama. - To czarująca dziewczynka i chciałabym, żebyś jej pokazał, że jesteś dobrze wychowany.
Kiedy mama chce pokazać, że jestem dobrze wychowany, ubiera mnie w niebieskie ubranko, białą koszulę i wyglądam jak pajac. Powiedziałem mamie, że wolałbym iść z kolegami do kina na kowbojski film, ale spojrzała na mnie srogo jak zawsze, kiedy nie ma ochoty żartować.
- I proszę cię, żebyś nie zachowywał się jak brutal wobec dziewczynki, bo będziesz miał ze mną do czynienia, rozumiesz?
Przyjaciółka mamy przyszła ze swoją córeczką o czwartej. Pocałowała mnie, powiedziała to samo, co wszyscy, że jestem duży chłopiec, i powiedziała jeszcze: „A to jest Ludeczka”. Spojrzeliśmy na siebie. Ludeczka miała żółte warkocze, niebieskie oczy, a nos i sukienkę czerwoną. Podaliśmy sobie bardzo szybko końce palców. Mama podała herbatę i było bardzo przyjemnie, bo kiedy mamy gości na herbacie, są czekoladowe ciasteczka i można brać dwa razy. Podczas podwieczorku ani ja, ani Ludeczka nic nie mówiliśmy.
Jedliśmy i nie patrzyliśmy na siebie. Kiedy skończyliśmy jeść, mama powiedziała:
- A teraz, dzieci, idźcie się bawić. Mikołaju, zabierz Ludeczkę do twego pokoju i pokaż jej twoje ładne zabawki.
Mama uśmiechnęła się do mnie miło, ale oczy miała takie, że wiedziałem, że nie ma żartów.
Kiedy poszliśmy z Ludeczką do pokoju, nie wiedziałem, o czym z nią mówić.
Ludeczką pierwsza zaczęła:
- Wyglądasz jak małpa - powiedziała mi.
To mi się nie podobało, więc odpowiedziałem jej:
- A ty jesteś baba! - i ona uderzyła mnie po twarzy.
O mało co się nie rozpłakałem, ale się powstrzymałem, bo przecież mama prosiła, żebym był dobrze wychowany, więc tylko pociągnąłem Ludeczkę za warkocz, a ona kopnęła mnie w kostkę. Wtedy musiałem pisnąć, bo mnie zabolało. Już chciałem jej przyłożyć, ale Ludeczką zmieniła temat rozmowy i powiedziała:
- No więc, pokazujesz mi te swoje zabawki?
Miałem jej właśnie powiedzieć, że to są zabawki dla chłopców, ale ona zobaczyła mego pluszowego misia, tego, którego ogoliłem do połowy maszynką do golenia taty.
- Bawisz się lalkami? - zapytała Ludeczka i zaczęła się śmiać.
Już miałem ją pociągnąć za warkocz, a Ludeczka podnosiła rękę, żeby mnie uderzyć w twarz, kiedy drzwi się otworzyły i weszły obydwie nasze mamy.
- No i jak, dzieci - spytała moja mama - dobrze się bawicie?
- O tak, proszę pani - powiedziała Ludeczka; oczy miała bardzo szeroko otwarte i trzepotała bardzo prędko rzęsami, a mama pocałowała ją i powiedziała:
- Ona jest urocza, urocza! Takie małe kurczątko! - a Ludeczka dalej twardo trzepotała rzęsami.
- Masz śliczne książki z obrazkami, pokaż je Ludeczce - powiedziała moja mama, a tamta mama powiedziała, że jesteśmy dwa małe kurczątka, a potem sobie poszły.
Wyjąłem książki z szafy i dałem je Ludeczce, ale ona ani na nie spojrzała, rzuciła wszystkie na podłogę, nawet tę najwspanialszą, gdzie jest pełno Indian.
- Książki mnie nie ciekawią - powiedziała Ludeczka - nie masz czegoś zabawniejszego? - i zajrzała do szafki, zobaczyła samolot, ten taki fajny, na gumkę, co jest czerwony i lata.
- Zostaw to - powiedziałem - to nie dla bab, to jest mój samolot! - i chciałem go odebrać, ale Ludeczka odskoczyła w bok.
- Jestem gość - powiedziała - mam prawo bawić się wszystkimi twoimi zabawkami, a jeśli się nie zgadzasz, to zawołam moją mamę i zobaczymy, kto ma rację!
Nie wiedziałem, co robić - nie chciałem, żeby połamała samolot, ale nie chciałem też, żeby zawołała swoją mamę, bo byłaby zaraz awantura. Stałem tak i myślałem, a Ludeczka zakręciła tymczasem śmigło, żeby naciągnąć gumkę, i puściła samolot. Puściła go przez otwarte okno mojego pokoju i samolot poleciał.
- Zobacz, coś narobiła! - krzyknąłem. - Nie będę już miał samolotu! - i zacząłem płakać.
- Będziesz go miał, głupie cielę - powiedziała Ludeczka.
- Spójrz, spadł do ogrodu, trzeba tylko po niego pójść.