Читаем Opowiadanie Pirxa полностью

Tyle że statek milczał. Przesiadłem się na drugi fotel i zacząłem łyskać w niego Morsem z pokładowego lasera. Był za nami, w odległości około dziewięciuset kilometrów, więc niesłychanie blisko, i widziałem się już, prawdę mówiąc, przed Trybunałem Kosmicznym (oczywiście, nie za „spowodowanie katastrofy” — po prostu za „naruszenie ósmego paragrafu Kodeksu Kosmolocji przez NZ — Niebezpieczne Zbliżenie”). Myślę sobie, że nawet ślepi zobaczyliby moje świetlne sygnały. Statek ten w ogóle tylko dlatego tak uporczywie siedział mi w radarze i nie chciał się odczepić od Perły, a przeciwnie — z wolna się nawet do niej zbliżał, ponieważ właśnie miał zbliżony kurs. Były to prawie że równoległe tory; przesuwał się w kwadracie już brzegowo, bo był szybszy. Na oko oceniłem jego szybkość na hiperboliczną; rzeczywiście, dwa namiary w odstępie dziesięciosekundowym wykazały, że robił dziewięćdziesiąt kilometrów na sekundę. Myśmy robili ledwo czterdzieści pięć!

Nie odpowiadał i zbliżał się; wyglądał już okazale, nawet zanadto okazale. Płonąca zielenią soczewka, widziana z loku, ostre wrzecionko… Spojrzałem na radarowy odległościomierz, bo coś zanadto mi urósł — czterysta kilometrów. Zamrugałem. Z takiej odległości każdy statek wygląda jak przecinek. — Ech, z tą Perłą Nocy! — pomyślałem. Wszystko tu jest nie tak. — Przerzuciłem obraz na mały radar podręczny z kierunkową anteną. Był taki sam. Zgłupiałem. Może to — przemknęło mi nagle — też taki „pociąg Le Mansa” jak ten, którego ja jestem maszynistą? Tak ze czterdzieści wraków, jeden za drugim, stąd te rozmiary… Ale dlaczego taki wrzecionowaty?

Radaroskopy pracowały, odległościomierz samoczynny stukał i stukał: trzysta kilometrów. Dwieście sześćdziesiąt. Dwieście…

Zacząłem na Herrelsbergerze jeszcze raz obliczać kursy, bo mi to pachniało zbyt bliskim przejściem. Wiadomo, że od czasu kiedy na morzu zaczęto stosować radar, wszyscy poczuli się bezpieczni, a okręty toną dalej. Wyszło mu powtórnie, że tamten przejdzie mi przed dziobem w odległości jakichś trzydziestu — czterdziestu kilometrów. Sprawdziłem oba nadajniki — automat wzywający radiem i laserowy. Działały, ale obcy milczał.

Do tej chwili miałem wciąż jeszcze nieczyste sumienie: leciałem przecież jakiś czas na ślepo, kiedy inżynier opowiadał mi o swoim szwagrze i życzył dobrej nocy, a ja zajmowałem się wołowiną, bo nie miałem ludzi i robiłem wszystko sam — teraz jednak jakby łuski spadły mi z oczu. Napełniony świętym oburzeniem, prawdziwego winowajcę widziałem już w owym głuchym, milczącym statku, który walił hiperboliczną przez sektor i nie raczył nawet odpowiedzieć na bezpośrednie wezwanie przynaglające!

Włączyłem fonię i zacząłem go wzywać. Żądałem różnych rzeczy — żeby zapalił sygnały pozycyjne i wyrzucił filary, żeby się zidentyfikował, żeby podał nazwę, miejsce przeznaczenia, armatora, wszystko, rozumie się umownymi skrótami; a on leciał sobie spokojnie, cichy, o włos nie zmieniając ani szybkości, ani kursu, i miałem go już na osiemdziesięciu kilometrach.

Dotąd był trochę z bakburty, ale coraz wyraźniej mnie wyprzedzał, wszak robił w sekundzie dwa razy więcej niż ja; i wiedziałem, że wskutek nieuwzględnienia przez kalkulator całej poprawki kątowej odległość mijania będzie mniejsza od obliczonej o parę kilometrów. Poniżej trzydziestu na pewno, a kto wie, czy nie ze dwadzieścia. Powinienem był hamować, bo do takich zbliżeń dopuszczać nie wolno, ale nie mogłem. Miałem za sobą tylko sto z czymś tysięcy ton cmentarzyska rakiet; musiałbym pierwej odczepić wszystkie gruchoty. Sam nie dałbym rady, załogę miałem zajętą mumsem, o hamowaniu nie było zatem mowy. Przydać się tu mogły raczej wiadomości z filozofii aniżeli z kosmodromii: stoicyzm, fatalizm, ewentualnie nawet, w razie gdyby błąd kalkulatora był nieprawdopodobnie wielki, coś z eschatologii.

Przy dwudziestu dwóch kilometrach odległości tamten statek wyraźnie już zaczął wyprzedzać Perłę. Wiedziałem, że odległość będzie odtąd rosła, więc wszystko było tylko niby w porządku; cały czas patrzałem do tej chwili tylko na odległościomierz, bo był najważniejszy i dopiero teraz ponownie spojrzałem na radaroskop.

To nie był statek, ale wyspa latająca, nie wiem zresztą co. Był wielki, z dwudziestu kilometrów jak moje dwa palce — idealnie regularne wrzeciono zmieniło się w dysk, nie w obrączkę!

Перейти на страницу:

Все книги серии Opowieści o pilocie Pirxie

Похожие книги

Аччелерандо
Аччелерандо

Сингулярность. Эпоха постгуманизма. Искусственный интеллект превысил возможности человеческого разума. Люди фактически обрели бессмертие, но одновременно биотехнологический прогресс поставил их на грань вымирания. Наноботы копируют себя и развиваются по собственной воле, а контакт с внеземной жизнью неизбежен. Само понятие личности теперь получает совершенно новое значение. В таком мире пытаются выжить разные поколения одного семейного клана. Его основатель когда-то натолкнулся на странный сигнал из далекого космоса и тем самым перевернул всю историю Земли. Его потомки пытаются остановить уничтожение человеческой цивилизации. Ведь что-то разрушает планеты Солнечной системы. Сущность, которая находится за пределами нашего разума и не видит смысла в существовании биологической жизни, какую бы форму та ни приняла.

Чарлз Стросс

Научная Фантастика
Para bellum
Para bellum

Задумка «западных партнеров» по использование против Союза своего «боевого хомячка» – Польши, провалилась. Равно как и мятеж националистов, не сумевших добиться отделения УССР. Но ничто на земле не проходит бесследно. И Англия с Францией сделали нужны выводы, начав активно готовиться к новой фазе борьбы с растущей мощью Союза.Наступал Interbellum – время активной подготовки к следующей серьезной войне. В том числе и посредством ослабления противников разного рода мероприятиями, включая факультативные локальные войны. Сопрягаясь с ударами по экономике и ключевым персоналиям, дабы максимально дезорганизовать подготовку к драке, саботировать ее и всячески затруднить иными способами.Как на все это отреагирует Фрунзе? Справится в этой сложной военно-политической и экономической борьбе. Выживет ли? Ведь он теперь цель № 1 для врагов советской России и Союза.

Василий Дмитриевич Звягинцев , Геннадий Николаевич Хазанов , Дмитрий Александрович Быстролетов , Михаил Алексеевич Ланцов , Юрий Нестеренко

Фантастика / Приключения / Научная Фантастика / Попаданцы / Боевая фантастика
Карта времени
Карта времени

Роман испанского писателя Феликса Пальмы «Карта времени» можно назвать историческим, приключенческим или научно-фантастическим — и любое из этих определений будет верным. Действие происходит в Лондоне конца XIX века, в эпоху, когда важнейшие научные открытия заставляют людей поверить, что они способны достичь невозможного — скажем, путешествовать во времени. Кто-то желал посетить будущее, а кто-то, наоборот, — побывать в прошлом, и не только побывать, но и изменить его. Но можно ли изменить прошлое? Можно ли переписать Историю? Над этими вопросами приходится задуматься писателю Г.-Дж. Уэллсу, когда он попадает в совершенно невероятную ситуацию, достойную сюжетов его собственных фантастических сочинений.Роман «Карта времени», удостоенный в Испании премии «Атенео де Севилья», уже вышел в США, Англии, Японии, Франции, Австралии, Норвегии, Италии и других странах. В Германии по итогам читательского голосования он занял второе место в списке лучших книг 2010 года.

Феликс Х. Пальма

Фантастика / Приключения / Исторические приключения / Научная Фантастика / Социально-психологическая фантастика