– Nie wiem – odparłem. – Nie wiem, a raczej znam tysiąc odpowiedzi. Żadna z nich nie jest do końca prawdziwa i w każdej jest łut prawdy. Ale też nie da się do końca powiedzieć, że w sumie tworzą one jakąś jedną, wielką, całą prawdę. Piję, bo piję. Piję, bo lubię. Piję, bo się boję. Piję, bo jestem obciążony genetycznie. Wszyscy moi przodkowie pili. Pili moi pradziadowie i dziadowie, pił mój ojciec i piła moja matka. Nie mam ani sióstr, ani braci, ale jestem pewien: gdyby byli na świecie, wszystkie moje siostry by piły i wszyscy moi bracia również by pili. Piję, bo mam słaby charakter. Piję, bo coś mi się przestawiło w głowie. Piję, bo jestem zbyt spokojny i chcę się ożywić. Piję, bo jestem nerwowy i chcę ukoić nerwy. Piję, bo jestem smutny i chcę rozweselić duszę. Piję, kiedy jestem szczęśliwie zakochany. Piję, bo daremnie szukam miłości. Piję, bo jestem zbyt normalny i potrzebuję odrobiny szaleństwa. Piję, gdy coś mnie boli i chcę ukoić ból. Piję z tęsknoty za kimś. i piję z nadmiaru spełnienia, kiedy ktoś przy mnie jest. Piję, kiedy słucham Mozarta i kiedy czytam Leibniza. Piję z powodu cielesnego uniesienia i piję z powodu seksualnego głodu. Piję, kiedy wypijam pierwszy kieliszek, i piję, kiedy wypijam ostatni kieliszek, wtedy piję tym bardziej, ponieważ ostatniego kieliszka nie wypiłem nigdy.
– Słuchaj – powiedziała z wyraźnym zniecierpliwieniem Ala-Alberta. – Czy w ogóle są takie chwile, kiedy nie pijesz?
– Chyba nie piję wtedy, kiedy jestem tak straszliwie pijany, że nie mam sił do picia, choć prawdę powiedziawszy, zawsze znajduję w sobie siłę, by pić dalej, albo nie piję, kiedy śpię straszliwym pijackim snem, choć kto wie, może wtedy także piję. Ja chyba piję i we śnie, i na jawie.
– Może po prostu powinieneś się leczyć. Lekarze przecież by ci pomogli, pomogliby ci znaleźć odpowiedź. Może powinieneś spotkać się z kimś, kto wie więcej.
– Przecież ja spotykam się z lekarzami, doktor Granada jest dla mnie jak ojciec. Osiemnaście razy leżałem na oddziale deliryków i słuchałem, z jakich powodów piją współbracia w nałogu. Oni wszyscy pili z tych samych, choć niekiedy też z innych jeszcze powodów. Pili, bo ojciec był zbyt surowy, i pili, bo matka była zbyt łagodna. Pili, bo wszyscy wkoło pili. Pili, bo pochodzili z rodzin pijackich, i pili, bo pochodzili z rodzin, w których od pokoleń nikt nigdy nie umoczył dzioba. Pili, bo Polska była pod moskiewskim jarzmem, i pili w euforii po wyzwoleniu. Pili, bo Polak został papieżem, i pili, bo Polak dostał Nobla, i pili, bo Polka dostała Nobla. Pili za zdrowie internowanych i piciem czcili pamięć zamordowanych. Pili, gdy byli sami, i pili, gdy ktokolwiek pojawił się obok nich. Pili, kiedy Polska zwyciężała, i pili, kiedy Polska przegrywała. a doktor Granada z nadludzką cierpliwością wysłuchiwał wszystkich tych odpowiedzi, kręcił przecząco głową i mówił to, co powiedziałem na początku: Pijecie, bo pijecie.
– Opamiętaj się, obudź się – może Alberta mówiła w sensie ogólnym, a może szczególnym, może w czasie wielkiego snu, w którym od lat byłem, trafiła mi się teraz dodatkowa drzemka. Alberta delikatnie poruszała moim ramieniem. – Obudź się.
– Po co się budzić, skoro na jawie jest jeszcze gorzej? Jawa jest jednym wielkim powodem do picia.
– Skoro pijesz we śnie i na jawie, tak naprawdę nie wiesz, jak jest na jawie.
– Słuchaj, gdybym wtedy, w tamto lipcowe popołudnie był trzeźwy, nie ujrzałbym ciebie przy bankomacie, nie pomyślałbym, że jesteś mądra i piękna, nie przyszłoby mi do głowy, że jesteś największą miłością mojego życia, nie pobiegłbym za tobą, nie przeżyłbym wielkiego uniesienia.
Nie mogłem mówić dalej, bo stężało mi gardło. Alberta widząc, że szklą mi się oczy, że wielki szloch mnie bierze, nalała mi, jej zdaniem należytą, moim zdaniem niewystarczającą, dawkę. Ale nie domagałem się minimalnej zresztą dolewki, bo wiedziałem, że uczyniła to i z dobroci własnej, i z karności wobec gangsterów, co ją tu przywiedli, ale i dlatego, że chciała mówić ze mną dalej.
– Dobrze – powiedziała – przeżyłeś strzeliste uniesienie, w dodatku związane ze mną, to jest dla kobiety zawsze miłe, ale powiedz mi, jak to się skończyło? Powiedz, jeśli pamiętasz.
– Skończyło się to na oddziale deliryków – powiedziałem po chwili nieuniknionego milczenia.
– No właśnie. Moim zdaniem strzeliste uniesienia, które kończą się na oddziale deliryków, są niewiele warte. Prawdę powiedziawszy, są one gówno warte. Musisz z tego wyjść.
– Ala, czy ty wiesz, o czym bez przerwy mówią delirycy na oddziale deliryków? Czy ty wiesz, jaki jest temat główny ich fundamentalnych rozmów?
– Mówiłeś przecież przed chwilą, bez przerwy opowiadają o piciu, o powodach picia.