Читаем Pod mocnym aniołem полностью

– To też, rzecz jasna, bez przerwy mówią, jak pili i czemu pili, ale ich pierwszy temat to jest wychodzenie. Oni mówią o wychodzeniu. Wygłaszają wielkie traktaty o sztuce wychodzenia. Bez przerwy gadają o wychodzeniu. Bez przerwy pytają: Kiedy stąd wyjdziemy? Ciekawe, kiedy nas wypuszczą? Ciekawe, kiedy człowiek stąd wyjdzie? Za tydzień, a może za dwa? Może jutro? Jutro nie, bo jutro jest niedziela, a w niedzielę nie ma wypisów. Ale w poniedziałek na pewno. W poniedziałek na pewno stąd wyjdziemy.

Alberta spojrzała na mnie z tym rodzajem czułości, z jakim kobieta patrzy na z natury głupszego od siebie mężczyznę.

– Słuchaj, przecież ja nie mówię o wychodzeniu ze szpitala, ja mówię o wychodzeniu z nałogu.

– Powiem ci, Alu: tylko naiwni uważają, że wychodzenie wychodzeniu nierówne. Mądrzy i doświadczeni wiedzą: wychodzenie wychodzeniu równe.

– Chyba mądrzy i doświadczeni pijacy.

– Korci mnie, zęby odpowiedzieć: nie ma mądrzejszych i bardziej doświadczonych ludzi od mądrych i doświadczonych pijaków, ale byłby to typowo pijacki aforyzm, a ja ostatnio stronie od pijackich aforyzmów. Wychodzisz ze szpitala, czyli wychodzisz z choroby i wracasz do świata, który sam w sobie jest wielką chorobą. Czyli co?

W pokoju powoli zmierzchało, widocznie robił się wieczór, ale mógł też powoli zbliżać się ranek, mogło już od dawna być całkowicie ciemno, a mnie się mogło wydawać, że dopiero zaczyna się ściemniać; nie miałem zielonego pojęcia, ani która jest godzina, ani jaka jest pora dnia; wstydziłem się zapytać. Przypomniałem sobie opowieść Przodownika Pracy Socjalistycznej o zatraceniu w czasie, jedna z setek tysięcy pijackich przypowieści o zatraceniu się w czasie.

Przodownik Pracy Socjalistycznej chodził do pracy w Hucie im. Sendzimira (dawniej Lenina) na szóstą rano. Zdarzenie, o którym opowiadał, czyli jego wielkie picie, miało miejsce w zimie, kiedy – jak powszechnie wiadomo – i o szóstej wieczorem, i o szóstej rano jest jednako ciemno. Przodownik Pracy Socjalistycznej obudził się w ciemnościach, było pół do szóstej. z całym pijackim dramatyzmem uświadomił sobie, że ledwo zdąży do pracy, na szczęście coś mu jeszcze do wypicia zostało, strzelił prostowniczego klina, po drodze na przystanek, w sklepie, wypił jeszcze piwo. Ten nieoczekiwanie otwarty o tak wczesnej porze sklep trochę go zdziwił, zawsze otwierali o siódmej, a tu, proszę, dziś przed szósta otwarte… a i potem na przystanku też coś się nie zgadzało, ludzie nie ci co zwykle, jakoś w dodatku nadmiernie jak na zimowy świt ożywieni i liczni… w końcu straszne podejrzenie wezbrało w sercu Przodownika Pracy, wstydził się jednak zapytać kogokolwiek, wzrokiem jął szukać w tłumie jakiegoś współplemieńca, co zresztą trwało bardzo krótko. W odpowiednim miejscu, tuż przy krawężniku, stał odpowiednio chwiejący się na nogach człowiek. Jego rozchwianie było bardzo odpowiednie, było w gruncie rzeczy lekkie i nieznaczne, człowiek ten, choć chwiał się na nogach, niechybnie jeszcze wiedział, jaka jest pora dnia. Przodownik Pracy Socjalistycznej przybliżył się doń i zapytał:

– Panie, dochodzi szósta, ale szósta rano czy szósta wieczorem?

– Szósta w południe – odpowiedział tamten, i dla piękna tej odpowiedzi przytaczam tę opowieść, nie dla pointy, która od początku jest jasna.

W każdym razie w pokoju było ciemno i chyba jednak był wieczór. Alberta wstała, zapaliła stojącą na biurku lampkę i wróciła do mnie.

– i to nie wydaje mi się zbyt finezyjne ani zbyt trudne do pojęcia. – Nie wiedziałem, o czym teraz Alberta mówi, całkiem zapomniałem, o czym rozmawialiśmy przed chwilą, w świetle lampki jej żółta sukienka i ramiona zdawały się nabierać księżycowego blasku.

– i to nie wydaje mi się zbyt finezyjne ani zbyt trudne do pojęcia – powtórzyła, jakby wiedząc, że potrzebuję powtórzenia – oni, ci twoi fatalni towarzysze broni, niepotrzebnie gadają o wychodzeniu, niepotrzebnie gorączkowo czekają na wyjście, powinni cierpliwie siedzieć, leżeć i być tam tak długo, aż się wyleczą.

– Alu – odparłem, jakby powiedział doktor Granada – Alu, masz mentalność dziecka. Oni, owszem, nie powinni gadać o wychodzeniu, ponieważ oni w ogóle nie powinni stamtąd wychodzić. Nie idzie mi o to, że oddział deliryków to powinno być jakieś dożywocie, choć skądinąd wiadomo, że życie w ogólności to jest dożywocie. Idzie mi po prostu o to, że dla deliryków oddział deliryków to jest dobre miejsce. Powiem ci w skrytości, Alu, że mnie się nieraz wydawało: mógłbym tam żyć zawsze. Towarzysze broni snują nieustanne frontowe opowieści, ciągle jest mowa o wielkich albo małych, ale zawsze ciekawych przygodach, posiłki regularne i w miarę pożywne, niedostępne radio, telewizja i gry towarzyskie skłaniają do sztubackiej, ale inspirującej konspiracji, w zasadzie panuje tam dławiący smutek, rozmyślania zdecydowanie przeważają nad jakąkolwiek aktywnością, słowem, idealna aura dla intelektualisty.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Вихри враждебные
Вихри враждебные

Мировая история пошла другим путем. Российская эскадра, вышедшая в конце 2012 года к берегам Сирии, оказалась в 1904 году неподалеку от Чемульпо, где в смертельную схватку с японской эскадрой вступили крейсер «Варяг» и канонерская лодка «Кореец». Моряки из XXI века вступили в схватку с противником на стороне своих предков. Это вмешательство и последующие за ним события послужили толчком не только к изменению хода Русско-японской войны, но и к изменению хода всей мировой истории. Япония была побеждена, а Британия унижена. Россия не присоединилась к англо-французскому союзу, а создала совместно с Германией Континентальный альянс. Не было ни позорного Портсмутского мира, ни Кровавого воскресенья. Эмигрант Владимир Ульянов и беглый ссыльнопоселенец Джугашвили вместе с новым царем Михаилом II строят новую Россию, еще не представляя – какая она будет. Но, как им кажется, в этом варианте истории не будет ни Первой мировой войны, ни Февральской, ни Октябрьской революций.

Александр Борисович Михайловский , Александр Петрович Харников , Далия Мейеровна Трускиновская , Ирина Николаевна Полянская

Фантастика / Современная русская и зарубежная проза / Попаданцы / Фэнтези
Зараза
Зараза

Меня зовут Андрей Гагарин — позывной «Космос».Моя младшая сестра — журналистка, она верит в правду, сует нос в чужие дела и не знает, когда вовремя остановиться. Она пропала без вести во время командировки в Сьерра-Леоне, где в очередной раз вспыхнула какая-то эпидемия.Под видом помощника популярного блогера я пробрался на последний гуманитарный рейс МЧС, чтобы пройти путем сестры, найти ее и вернуть домой.Мне не привыкать участвовать в боевых спасательных операциях, а ковид или какая другая зараза меня не остановит, но я даже предположить не мог, что попаду в эпицентр самого настоящего зомбиапокалипсиса. А против меня будут не только зомби, но и обезумевшие мародеры, туземные колдуны и мощь огромной корпорации, скрывающей свои тайны.

Алексей Филиппов , Евгений Александрович Гарцевич , Наталья Александровна Пашова , Сергей Тютюнник , Софья Владимировна Рыбкина

Фантастика / Современная русская и зарубежная проза / Постапокалипсис / Социально-психологическая фантастика / Современная проза