Prokurator chmurnie popatrzył za nim. Tak, można tylko pozazdrościć. Niezła pozycja: jedyny, od którego zależy ochrona. Teraz za późno żałować, ale chyba warto się było z nim zaprzyjaźnić. Ale jak się z nim zaprzyjaźnić? Niczego nie potrzebuje, bo i tak jest najważniejszy. Wszyscy od niego zależymy, wszyscy modlimy się do niego… Ach, jakby to było cudownie chwycić takiego człowieka za gardło! A tu masz! Potrzebuje jakiegoś katorżnika… Wielki mi skarb! Ma ciekawe mentogramy… Jeśli chodzi o ścisłość, to ten katorżnik jest góralem, a Kanclerz ostatnio często mówi o górach. Może warto się nim zająć? Nie wiadomo jeszcze, co tam z wojną wyjdzie, a co Kanclerz to Kanclerz… Massaraksz, dziś i tak już nie będzie można pracować!… Powiedział do mikrofonu:
— Koch, co tam masz o skazańcu Symie? — Nagle sobie przypomniał. — Zdaje się, że zestawiałeś jakąś kompilację?
— Tak jest, wasza ekscelencjo — zaszeleścił referent. — Miałem zaszczyt zwrócić uwagę waszej…
— Daj mi to i przynieś jeszcze wody.
Odłożył słuchawkę i natychmiast w drzwiach pojawił się referent, bezszelestny jak cień. Na prokuratorskim biurku zjawiła się gruba teczka, cichutko brzęknęło szkło, zabulgotała woda i obok teczki wyrosła napełniona szklanka. Prokurator upił łyk wody i zaczął oglądać teczkę.
„Wyciąg ze sprawy Maka Syma (Maksyma Kammerera). Przygotował referent Koch”. Jaka gruba, ładny mi wyciąg… Otworzył teczkę i wziął do ręki pierwszy plik kartek.
Zeznanie rotmistrza Toota… Zeznania oskarżonego Gaala… Szkic jakiegoś nadgranicznego rejonu na południu… „Innej odzieży nie miał. Jego mowa wydała mi się artykułowana, ale całkowicie niezrozumiała. Próby rozmowy po chontyjsku nie doprowadziły do niczego…” Domorosły pograniczny detektyw! Chontyjski szpieg na południowej granicy!… „Rysunki wykonane przez zatrzymanego wydały mi się nader zręczne i zadziwiające…” No, na południu jest wiele zadziwiających rzeczy. Niestety, okoliczności, w których ten Sym się pojawił, niezbyt odbiegają od tamtejszej normy. Chociaż… Ale patrzmy dalej.
Prokurator odłożył teczkę, wybrał dwie większe jagody, włożył je do ust i wziął następny arkusz. „Wyniki komisyjnej ekspertyzy przeprowadzonej w Instytucie Tkanin i Odzieży…” „Komisja…” Hm… Tak… Tak… „Po zbadaniu wszystkimi dostępnymi nam metodami laboratoryjnymi części odzieży nadesłanej z Departamentu Sprawiedliwości…” Co za język!… „…doszliśmy do następujących wniosków: 1. Wspomniany przedmiot (krótkie spodenki rozmiaru czwartego, tęgości drugiej) może być noszony zarówno przez mężczyznę, jak i przez kobietę. 2. Krój spodenek nie odpowiada żadnej normie i właściwie nie może być nazwany krojem, ponieważ spodenki nie zostały uszyte, lecz sporządzone jakimś nie znanym nam sposobem. 3. Spodenki wykonane są z miękkiej, elastycznej tkaniny koloru srebrzystego, której właściwie nie można nazwać tkaniną, gdyż nawet badania mikroskopowe nie doprowadziły do wykrycia struktury tego materiału. Tworzywo to jest niepalne, niezwilżalne i niebywale wytrzymałe na rozerwanie. Analiza chemiczna…” Dziwne spodnie. To chyba jego spodnie… Prokurator wziął ostro zatemperowany ołówek i napisał na marginesie: „Do referenta. Dlaczego nie ma komentarza? Czyje spodnie? Skąd te spodnie?” Tak… A wnioski? Wzory… Znowu wzory… Massaraksz, znowu wzory!… Aha! „…technologia nie jest znana w naszym kraju ani w innych cywilizowanych państwach (według danych przedwojennych)”.