Читаем Sami Swoi полностью

– Polska? – Jaśko patrzy przez płot i nagle zdziwiony dostrzega w prześwitującym między domem a stodołą sadku przykryte białymi obrusami stoły. Stoją pod jabłonkami, których obciążone zielonymi jabłkami gałęzie chylą się ku ustawionym tam półmiskom, karafkom i kieliszkom.

– A co on tam naszykował? Wesele może mają?

– Ano, chrzciny nie gorzej jak wesele trza pokropić. Dla niego to także samo bezlitośnie radosna okazja jak dla mnie, że ty nam tu objawił sia…

– A co on ma ze mną wspólnego? Jaśko znów omiata spojrzeniem puste podwórze sąsiada. Jakiś instynkt podpowiada mu, że coś czai się za tą ciszą. Jakieś zagrożenie wisi w powietrzu. Może zaraz zjawi się milicja i zacznie sprawdzać jego paszport? Tyle się przecież nasłuchał w Chicago przed wyjazdem do Polski, że może to być podróż tylko w jedną stronę, bo komuniści mogą go wpuścić, ale niekoniecznie potem pozwolą mu wrócić. Kaźmierz wyczuwa niepokój brata. Jeśli Jaśko ma zrozumieć jego los, musi usłyszeć, jak zegar historii wybił godzinę, od której zaczęła się wędrówka ludów. Zaczyna uroczystym głosem, który Jaśkowi przypomina swoją tonacją głos ich ojca – Kacpra, dyktującego mu słowa pamiętnej przysięgi.

– Posłuchaj, Jaśku, co mam ci do powiedzenia. Nawet ślepy wie, kiedy przyjdzie jego godzina. A mnie ona wybiła w Krużewnikach nad samym uchem i wiedział ja, że nie ma co z zegarem historii nawet o pięć minut targować sia, bo on nie dla mnie jednego czas wyznaczył

– oczy Kaźmierza wilgotnieją na wspomnienie tamtych chwil.

– „Przyszedł czas się żegnać”; rzekłszy ja do siebie, na tatowym polu stojący i żem zapłakał, choć bez łez… Kaźmierz sięga raptem po kapelusz i mnąc go kurczowo w palcach ściąga z głowy, jakby w tej właśnie chwili stał na polu Kacpra Pawlaka i żegnał się na zawsze z tymi wygonami, z miedzą i kępą olszyn, co trzymała straż przy kapliczce ze świętym Florianem.

– W to pole tatowy pot wsiąkał. I twój, i mój – Kaźmierz wbija spojrzenie w twarz brata; chyba nawet po tylu latach na obcej ziemi jest w stanie pojąć uczucia, które wówczas bezlitośnie rozszarpywały serce i wątrobę Pawlaka.

– Sure – Jaśko kiwa poważnie głową.

– Na tym samym polu ja naszej miedzy broniłem. Kargul mnie życie przeinaczył…

– A mnie Stalin – w głosie Kaźmierza daje się słyszeć odcień zniecierpliwienia: On mu tu mówi o okrutnych wyrokach historii, a tamten w kółko w Kargulu widzi przyczynę wszystkich nieszczęść. Opuścił Krużewniki jesienną nocą 1927 roku, unosząc w sercu i pod powiekami obraz rodzinnej wsi. Nie było go w niej, kiedy we wrześniu 1939 przegalopował przez wieś na małych konikach patrol czerwonoarmiejców; nie widział, jak zaczął się dusić wójt Taranienko, któremu kazano zjeść portret prezydenta Mościckiego: nie widział na własne oczy tych sań, co wiozły na stację leśniczego Kedaja, któremu nie pomogła delegacja księdza, hurtownika i Marcysi od Szałajów. Jak mu opowiedzieć te noce, przesiedziane w lesie z ostatnim kabanem, którego chciał uchronić przed niemieckim kolczykowaniem? Jak mu opisać chwile, gdy dowiedzieli się, że przyjdzie im zostawić swoje ziemie i groby, by wyruszyć na wędrówkę ludów? Chyba ten, co przysłał Marcysi historie biblijne do kolorowania, najłatwiej pojmie sens tych wydarzeń, kiedy Kaźmierz odwoła się do biblijnych scen.

– Posłuchaj, Jaśku, o arce Noego, co na szynach płynęła przez ten potop okrutny – znowu w głosie Kaźmierza pojawia się dziwna muzyczna rytmiczność, jakby to nie relacja była, tylko ballada o wygnańcach.

– Szarpnęło, gwizdnęło i się potoczyło… Ale zanim koła wagonów potoczyły się na zachód, ile to dni musieli razem z dobytkiem koczować na trembowelskiej stacji, ile nocy czuwać, żeby im nocą złodzieje czemodanów spod głowy nie wyciągnęli; opuszczali Krużewniki jako ostatni, bo Kaźmierz, wyznaczony przez „siel-sowiet” na sołtysa, mógł opuścić wieś dopiero po przejęciu terenu i obiektów przez komisję. Wszyscy już wyjechali, chaty puste stały, żadna krowina nie zaryczała – a jego wciąż trzymali niczym zakładnika. Kiedy wreszcie podstawiono wagon i dla nich – Kaźmierz kazał Maryni uklęknąć i podziękować Bogu, że wyprowadza ich oto z domu niewoli, jak kiedyś Żydów z ziemi egipskiej. Jeszcze kłopoty były z tym workiem, wypełnionym ziemią z pola Pawlaków i grobu Kacpra. Leonia trzymała go kurczowo przy sobie jak największy skarb. NKWD-zista, podejrzewając, że tkwią w nim jakieś skarby, kazał wysypać zawartość worka na peron. Kaźmierz wykupił się dwoma litrami bimbru i wtaskał woreczek do wagonu, umieszczając go pod pryczą matki. Nie opowiada teraz tych wszystkich szczegółów, bo chce skrócić drogę, która go właśnie na to, a nie inne podwórze przywiodła. A to był czas, kiedy nie historia zależała od człowieka, tylko człowiek od historii. Ale czy ktoś, kto przeżył wojnę w Ameryce, może to wszystko pojąć?

Перейти на страницу:

Похожие книги

Год Дракона
Год Дракона

«Год Дракона» Вадима Давыдова – интригующий сплав политического памфлета с элементами фантастики и детектива, и любовного романа, не оставляющий никого равнодушным. Гневные инвективы героев и автора способны вызвать нешуточные споры и спровоцировать все мыслимые обвинения, кроме одного – обвинения в неискренности. Очередная «альтернатива»? Нет, не только! Обнаженный нерв повествования, страстные диалоги и стремительно разворачивающаяся развязка со счастливым – или почти счастливым – финалом не дадут скучать, заставят ненавидеть – и любить. Да-да, вы не ослышались. «Год Дракона» – книга о Любви. А Любовь, если она настоящая, всегда похожа на Сказку.

Андрей Грязнов , Вадим Давыдов , Валентина Михайловна Пахомова , Ли Леви , Мария Нил , Юлия Радошкевич

Фантастика / Детективы / Проза / Современная русская и зарубежная проза / Научная Фантастика / Современная проза
Земля
Земля

Михаил Елизаров – автор романов "Библиотекарь" (премия "Русский Букер"), "Pasternak" и "Мультики" (шорт-лист премии "Национальный бестселлер"), сборников рассказов "Ногти" (шорт-лист премии Андрея Белого), "Мы вышли покурить на 17 лет" (приз читательского голосования премии "НОС").Новый роман Михаила Елизарова "Земля" – первое масштабное осмысление "русского танатоса"."Как такового похоронного сленга нет. Есть вульгарный прозекторский жаргон. Там поступившего мотоциклиста глумливо величают «космонавтом», упавшего с высоты – «десантником», «акробатом» или «икаром», утопленника – «водолазом», «ихтиандром», «муму», погибшего в ДТП – «кеглей». Возможно, на каком-то кладбище табличку-времянку на могилу обзовут «лопатой», венок – «кустом», а землекопа – «кротом». Этот роман – история Крота" (Михаил Елизаров).Содержит нецензурную браньВ формате a4.pdf сохранен издательский макет.

Михаил Юрьевич Елизаров

Современная русская и зарубежная проза
Добро не оставляйте на потом
Добро не оставляйте на потом

Матильда, матриарх семьи Кабрелли, с юности была резкой и уверенной в себе. Но она никогда не рассказывала родным об истории своей матери. На закате жизни она понимает, что время пришло и история незаурядной женщины, какой была ее мать Доменика, не должна уйти в небытие…Доменика росла в прибрежном Виареджо, маленьком провинциальном городке, с детства она выделялась среди сверстников – свободолюбием, умом и желанием вырваться из традиционной канвы, уготованной для женщины. Выучившись на медсестру, она планирует связать свою жизнь с медициной. Но и ее планы, и жизнь всей Европы разрушены подступающей войной. Судьба Доменики окажется связана с Шотландией, с морским капитаном Джоном Мак-Викарсом, но сердце ее по-прежнему принадлежит Италии и любимому Виареджо.Удивительно насыщенный роман, в основе которого лежит реальная история, рассказывающий не только о жизни итальянской семьи, но и о судьбе британских итальянцев, которые во Вторую мировую войну оказались париями, отвергнутыми новой родиной.Семейная сага, исторический роман, пейзажи тосканского побережья и прекрасные герои – новый роман Адрианы Трижиани, автора «Жены башмачника», гарантирует настоящее погружение в удивительную, очень красивую и не самую обычную историю, охватывающую почти весь двадцатый век.

Адриана Трижиани

Историческая проза / Современная русская и зарубежная проза