Читаем Trylogia o Reynevanie – II Bo?y Bojownicy полностью

O tym, co kryją katakumby pod kościołem Świętego Macieja, nie wiedział nikt, nawet najstarsi i najbardziej bywali mieszkańcy Wrocławia. O tym, co znajduje się zaledwie parę sążni pod posadzką nawy, nie wiedzieli nawet codziennie stąpający po tej posadzce Krzyżowcy z Czerwoną Gwiazdą, do których kościół należał. By być dokładnym: spośród Krzyżowców znało sekret tylko dwóch. Dwóch z grupy siedmiu szpitalników służących Pomurnikowi i będących jego informatorami. Owi dwaj wtajemniczeni znali ukryte wejście, znali otwierające je magiczne hasło. Obaj, będąc adeptami nauk tajemnych, znali też Arkana. Ich zadaniem było utrzymywać occultum w porządku i w charakterze akolitów asystować Pomurnikowi podczas wiwisekcji, nekromantycznych doświadczeń i demonicznych konjuracji.

Dziś asystował Pomurnikowi tylko jeden. Drugi chorował. Lub symulował, by nie musieć asystować. Kryptę zalewało trupie światło kilkunastu świec i migotliwy infernalny poblask płonących na wielkim trójnogu węgli. Pomurnik, w czarnej szacie z kapturem, stał przed obłożonym księgami pulpitem, przerzucając stronice Necronomiconu Abdula Alhazreda. Obok leżały inne, nie mniej znane i potężne magiczne grymuary: Ars Notoria, Lemegeton, Arbatel, Picatrix, jak również Liber Juratus autorstwa Honoriusza Tebańczyka, księga osławiona i tak niebezpieczna, że mało kto odważał się używać zawartych w niej zaklęć i formuł. Na zajmującym środek pomieszczenia bloku granitu, wielkim i płaskim jak katafalk, spoczywał kościotrup. Właściwie nie był to kościotrup, lecz ułożone we właściwy kształt luźne kości ludzkiego szkieletu: czaszka, łopatki, żebra, miednica, kości ramienne, promieniowe, udowe, piszczelowe i strzałkowe. Szkielet nie był kompletny, brakowało wielu drobnych kostek stóp, śródręcza i palców, kilku kręgów szyjnych i lędźwiowych, gdzieś zatracił się prawy obojczyk. Wszystkie kości były czarne, niektóre mocno zwęglone. Asystujący jako akolita szpitalnik wiedział, że szczątki należały do pewnego franciszkanina, przed pięcioma laty spalonego żywcem za herezję i czary. Szpitalnik osobiście wygrzebywał z popiołu, zbierał, segregował i układał kości, własnoręcznie, by odnaleźć te najmniejsze, przesiewał zimne węgle stosu przez sito. Pomurnik odstąpił od pulpitu, stanął nad marmurowym stołem, nad rozwiniętym zwojem czystego pergaminu. Podciągnąwszy rękawy czarnej szaty, uniósł ręce. W prawej trzymał różdżkę wykonaną z gałęzi cisu. – Yeritas lux via – zaczął spokojnie, kornie wręcz schylony nad pergaminem – et vita omnium creaturarum, vivifica me. Yecologos, Matharihon, Secromagnol, Secromehal. Yeritas lux via, vivifica me. Przez kryptę, przysiągłbyś, przeleciał wicher. Płomienie świec zamigotały, ogień na trójnogu wybuchnął gwałtownie. Cienie na ścianach i sklepieniu przybrały fantastyczne formy. Pomurnik wyprostował się, gwałtownym ruchem rozpostarł ręce.

– Conjuro et confirmo super vos, Belethol et Corphandonos, et vos Heortahonos et Hacaphagon, in nomine Adonay, Adonay, Adonay, Eie, Eie, Eie, Ya, Ya, qui apparuis monte Sinai, cum glorificatione regis Adonay, Saday, Zebaoth, Anathay, Ya, Ya, Ya, Marinata, Abim, Jeia, per nomen stellae, quae est Mars, e per quae est Saturnus, et per quae est Luciferus, et per nomina omnia praedicta, super vos conjuro, Rubiphaton, Simulaton, Usor, Dilapidator, Dentor, Divorator, Seductor, Seminator, ut pro me labores! Ogień strzelał wybuchami, cienie tańczyły. Na czystym do tej chwili i dziewiczym pergaminie zaczęły nagle pojawiać się hieroglify, symbole, sigle i znaki, początkowo blade, ale szybko nabierające czerni. – Helos, Resiphaga, lozihon – recytował Pomurnik, śledząc ruchami różdżki pojawiające się figury. – Ythetendyn, Thahonos, Micemya. Nelos, Behebos, Belhores. Et diabulus stet a deoctris. Szpitalnik zadrżał. Rozpoznawał gesty i formuły. Na tyle, by móc odgadnąć, że mistrz Grellenort rzuca na kogoś straszliwe zaklęcie, czar, zdolny na odległość porazić upatrzoną osobę słabością, chorobą, paraliżem, śmiercią nawet. Nie było jednak czasu ni na zgrozę, ni na analizowanie, kogóż to mistrz upatrzył sobie na ofiarę. Pomurnik niecierpliwym gestem wyciągnął rękę. Akolita szybko wyjął z drewnianego kojca i podał mu białą gołębicę. Pomurnik łagodnym dotknięciem uspokoił trzepoczącego się ptaka. I gwałtownym ruchem oderwał mu głowę. Ściskając w pięści wyciskał, jak cytrynę, wprost na occultum, sikająca krew wypisywała na pergaminie zawikłane wzory. – Alon, Pion, Dhon, Mibizimi! Et diabulus stet a dextris! Następną gołębicę Pomurnik rozszarpał, trzymając za skrzydło i nóżkę. Kolejnym trzem urwał głowy zębami. – Shaddai El Chai! Et diabulus stet a dextris! Trzeba czasu, myślał akolita, by ten czar dotarł tam, dokąd jest posyłany. Ale gdy już dotrze, człowiek będący celem będzie zgubiony.

Перейти на страницу:
Нет соединения с сервером, попробуйте зайти чуть позже