– Owszem, znaczy! Gdybyś jutro przeprowadził referendum, większość marynarzy i oficerów twojej floty opowiedziałaby się za natychmiastowym wpakowaniem mnie do kapsuły ewakuacyjnej i wystrzeleniem w stronę najbliższego syndyckiego obozu pracy, żeby ona mogła zająć moje miejsce przy tobie i ogrzewać cię swoim ciałem nawet przez całą wieczność, jeśli zajdzie taka potrzeba, a jeżeli regulamin stanowi inaczej, pieprzyć regulamin! I ona o tym doskonale wie! Jak myślisz, dlaczego czuje się tak nieswojo, kiedy ktoś mówi coś na ten temat?
– Ma pełne prawo czuć się nieswojo! – Geary odpowiedział z równym zacięciem.
– Nigdy nie zrobiła nic, co usprawiedliwiałoby podobne przypuszczenia!
Rione patrzyła na niego kpiąco przez dłuższą chwilę.
– Oczywiście, że nie zrobiła. Ty zresztą też nie.
– Co takiego? Sugerujesz, że ja się w niej podkochuję?
– Nie. Nic nie sugeruję. Oświadczam ci to w twarz! Jest dla mnie oczywiste, że wolisz jej towarzystwo od mojego albo czyjegokolwiek innego. Co więcej, ona zachowuje się podobnie, o czym także wiesz!
– Nic mi o czymś takim nie wiadomo! – ryknął Geary. – Po prostu razem pracujemy! Ona ma doskonały zmysł taktyczny i instynkt wojownika, dlatego konsultuję z nią tak wiele spraw dotyczących aspektów militarnych! Dlaczego do cholery jesteś zazdrosna o Desjani?
– Bo lubisz ją bardziej niż mnie, ty idioto! Gdyby nie to całe gadanie o waszym honorze, co akurat samo w sobie nie jest złe, gdyby nie fakt, że oboje boicie się złamać regulamin, do którego jesteście tak przywiązani, podobnie jak do służby i zajmowanych stanowisk, pewnie spędzalibyście ze sobą każdą wolną chwilę! I każdą noc też! A gdyby do tego doszło, odczuwałaby w twoich ramionach taką rozkosz, jakiej dostarczało jej do tej pory wyłącznie niszczenie syndyckich okrętów! A jeśli naprawdę nie zdajesz sobie z tego sprawy, jesteś bardziej niepozbierany niż przeciętny przedstawiciel rodzaju męskiego! – Rione zamilkła, wpatrując się w niego, jakby zastanawiała się gorączkowo, co by tu jeszcze dodać, potem uniosła obie ręce w geście wielkiej frustracji i bez słowa opuściła jego kajutę.
Geary znalazł słowa, którymi mógłby jej odpowiedzieć, dopiero gdy pokrywa włazu zamknęła się z trzaskiem. „Może lubię ją bardziej, bo nie wydziera się na mnie za każdym razem jak ty!” Nie widział jednak większego sensu w wypowiadaniu tych słów do samego siebie, nie sądził też, że zdoła dogonić ją na którymś z korytarzy, zresztą gdyby nawet mu się to udało, na pewno znalazłaby natychmiast kolejną równie ognistą ripostę, więc jego gniew powoli gasł.
Chociaż z drugiej strony, gdyby miał być całkowicie szczery, odpowiedź powinna wyglądać zupełnie inaczej. „Lubię Desjani, ponieważ ona potrafi mnie zrozumieć. Mimo że traktuje mnie jak legendarnego bohatera wykonującego misję powierzoną przez siły wyższe, wydaje się dostrzegać, jaki jestem naprawdę. No i pracuje nam się doskonale, wręcz jakby jedno odgadywało myśli drugiego. Lubimy te same rzeczy, potrafimy o nich rozmawiać, potrafię przy niej odpocząć jak przy nikim innym. A to czyni z Desjani znakomitego dowódcę okrętu flagowego, wspaniałego kompana do rozmów, kogoś, kogo chętnie widzi się obok siebie, wielką…”
Cholera.
Rione miała rację.
Usiadł, by zastanowić się, co powinien teraz zrobić. W pewnym sensie już to przedyskutował z Desjani. Nie robili ani nie mieli zamiaru robić niczego, co byłoby niezgodne z regulaminowym stosunkiem dowódcy do podwładnego. Co jednak wcale nie oznaczało, że nie mogli ze sobą blisko współpracować, i w rzeczy samej, ostatnie wydarzenia dobitnie pokazały, jak bardzo była mu pomocna w krytycznych sytuacjach. Ale wiedział też, że nie wolno mu posunąć się ani o krok dalej, nie mógł wywierać na nią żadnego nacisku, który przekraczałby normy profesjonalnego zachowania. Desjani nie wykazywała żadnych oznak zainteresowania jego uczuciami, a on nie miał prawa jej ich okazywać.
I powinien zapomnieć o wypowiedzianych przez Rione w gniewie oskarżeniach dotyczących zaangażowania Desjani. Nie wierzył w to, że jest w nim zakochana, więc tym bardziej nie powinien zachowywać się, jakby była. Zresztą dla wszystkich zainteresowanych byłoby lepiej, gdyby podejrzenia Wiktorii okazały się bezpodstawne.
W końcu przypomniał sobie, od czego zaczęła się ta (czyżby już ostatnia?) kłótnia z Rione, i otworzył wstępną listę jeńców Sojuszu wyzwolonych z wraku