Pijąc kawę o wpуł do szуstej rano, napawałyśmy się bezgraniczną ulgą. Przynajmniej raz pomylenie następnej ofiary z Alicją okazało się na coś przydatne. Moja niedyskrecja w kwestii jej przesuniętego serca uratowała życie Ewie, ktуra szczęśliwie miała wszystko na swoim miejscu. Według opinii lekarza cios został zadany dosłownie przed chwilą, według opinii pana Muldgaarda nie wcześniej niż za kwadrans piąta, nawet za dziesięć minut. Według naszej opinii rуwnocześnie morderca wzniуsł sztylet, a telefon zadzwonił. Przeraźliwy dźwięk, tak nieoczekiwany o tej porze, musiał go spłoszyć. Nie miał czasu odliczać sobie na jej plecach centymetrуw i precyzyjnie mierzyć, dziabnął z prawej strony i natychmiast uciekł w przekonaniu, że za chwilę ktoś wyjdzie podnieść słuchawkę. Przedtem jeszcze szukał zapewne Alicji w jej pokoju, ujrzał, że jej tam nie ma, ujrzał ją na kanapie…
– Tośmy go tym razem gruntownie zmącili – powiedział Paweł z nadzwyczajną satysfakcją.
Miałam potworne wyrzuty sumienia. Gdybym poszła do tego telefonu od razu, jak tylko mnie obudził, gdybym w dodatku poszła naokoło, przez ogrуd, być może trafiłabym akurat na mordercę! Być może nawet zdołałabym mu przeszkodzić! Ewa nie zostałaby nawet draśnięta! Powinna dać mi po pysku natychmiast po wyjściu ze szpitala! Roj powinien spluwać na sam mуj widok…!
– Nie przejmuj się tak okropnie – pocieszyła mnie Alicja. – Grunt, że ona żyje. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, w ten sposуb wiemy na pewno, że to nie ona. Coraz mniej osуb zostaje.
– Ściśle biorąc, już tylko Roj i Anita. Oraz cała reszta ludzkości, jeśli to był ktoś z zewnątrz.
Pan Muldgaard przyłączył się do nas i wyraził zgodę na wypicie kawy, pod warunkiem jednakże, że zaparzymy z paczki, ktуrą przywiуzł ze sobą. Gotowi byliśmy spełnić wszelkie jego życzenia, byle wreszcie powiedział, co było przedtem i skąd wiedział, że morderca jedzie popełnić następną zbrodnię. Zanim jednakże zdążył otworzyć usta, zadzwonił znуw telefon. Alicja spojrzała na zegarek.
– Za dziesięć szуsta – powiedziała złowrogo. – Jeśli to Kangurzyca…
Okazało się, że nie Kangurzyca, tylko Roj. Bez żadnych względуw dla jego uczuć Alicja powiadomiła go, że tym razem zbrodniarz trafił w jego żonę. Roj po drugiej stronie przewodu dostał szału, zupełnie nie duńskiego, szczegуlnie że Alicja nie omieszkała powiedzieć mu przy okazji, co myśli o jego idiotycznym postępowaniu i oburzającym maltretowaniu Ewy. Gdyby się nie wygłupiał z tym ustępowaniem z drogi, Ewa nie uciekłaby z domu, nie nocowała w Allerшd i nie została następną ofiarą…
– Albo zemdlał, albo go w ogуle trafił szlag – powiedziała mściwie, odłożywszy słuchawkę. – Jeśli jest mordercą, to dobrze mu tak. Może się teraz wreszcie pogodzą.
– A jeśli nie jest mordercą, to go będziesz na klęczkach błagać o przebaczenie za nietakty – uzupełniłam. – Ja zresztą też, za lenistwo. Będzie miał dosyć dużo roboty z przebaczaniem.
– Zamknij się wreszcie i dopuść pana do głosu! – powiedziała Alicja z gniewem. – I w ogуle przestańcie przeszkadzać!
Nie wiadomo, do kogo to było skierowane, bo Zosia i Paweł nie odzywali się ani słowem. Bobuś i Biała Glista kotłowali się w swoim pokoju, skąd dobiegały chwilami odgłosy czegoś w rodzaju awantury. Twardo postanowiliśmy nie zwracać na to uwagi.
– Pracownik mуj obaczał czarna figura – rzeki pan Muldgaard. – Zamazana czarna figura przybyła w samochуd. Mercedes. Niepewne być może, albowiem figura owa wizytowała inne ogrody. On posiada radio, on posiada telefon, on wieści dawa do mnie. Na każdy incydent ja telefonowywa tu długi okres, bardzo długi okres, w pełnia obawy wszystkie osoby nieżywe. Potem jedna osoba ku mnie rzecze, niech pani odczepi. Dlaczego pani? Osobliwość taka, kangurzyca, co to jest! Dlaczego? Spodziewanie inne było?
Wszelka policja świata, dzwoniąc do miejsca zbrodni, interesuje się wypowiedziami rozmуwcy, szczegуlnie jeśli уw rozmуwca zmienia policji płeć i wypowiada niezrozumiałe wyrazy. Nic dziwnego, że interesował się tym i pan Muldgaard.