– Otrzymaliśmy raporty sugerujące, że wasze relacje były naprawdę bliskie, pani współprezydent. Czy w takiej sytuacji możemy traktować pani ocenę jako w pełni obiektywną?
– Łączyły nas stosunki natury fizycznej – przyznała otwarcie Wiktoria. – Nie trwały jednak zbyt długo. – W tym momencie wyprostowała się i zaczęła mówić bardziej formalnym tonem. – Informacje zdobyte podczas przelotu przez terytoria Syndykatu zdają się wskazywać, że być może mojego męża wzięto do niewoli. Być może nadal w niej żyje. Jestem wierna wyłącznie Sojuszowi i jemu.
Jeden z senatorów pokręcił głową.
– Sypiała pani z innym mężczyzną, mimo iż pani mąż nie zginął? Nie ma słów na opisanie tak wielkiej hańby…
Twarz Rione zapłonęła czerwienią. W jej wypadku okazywanie gniewu należało do rzadkości, ale Geary na szczęście zdążył ją uprzedzić.
– Nie wiedziała, że jej mąż żyje – wtrącił. – To znaczy jeszcze nie wiedziała. Pani współprezydent Rione jest kobietą honoru.
– Natomiast pan, senatorze Gizelle – zniżony głos Wiktorii przerwał ciszę, jaka zapadła po słowach komodora – nie zrozumiałby, czym jest honor, gdyby nawet od tego zależało pana życie.
Navarro zerwał się z miejsca i raz jeszcze uderzył pięścią w stół, ucinając rodzącą się awanturę.
– Dość tego. Proszę się ograniczyć do odpowiedzi na zadane pytanie. Czy pani ocena jest bezstronna?
– Tak. – Wiktoria przesunęła wzrokiem po zebranych. Najwyraźniej zapanowała już nad emocjami. – Wszyscy doskonale wiemy, co kapitan Geary mógłby robić w tej właśnie chwili, zamiast rozmawiać z wami. Mógłby się pojawić w Systemie Jedności na czele okrętów tej floty i ku uciesze obywateli nakazać zaaresztowanie wszystkich senatorów. Gdyby tego właśnie chciał, już dawno mógłby to zrobić. Ale taka myśl nie przyszła mu nawet do głowy. I nie przyjdzie. Niemniej są ludzie, którzy mogą podjąć podobne działania w jego imieniu, i właśnie ich musimy powstrzymać przed rozpętaniem piekła, nad którym nikt nie zdoła zapanować. Dlatego radzę wam dobrze, powstrzymajcie się przed kolejnymi idiotyzmami w stylu próby aresztowania kapitana Geary’ego. On na pewno nie wykorzysta posiadanej władzy przeciw Sojuszowi.
– Chciałbym w to uwierzyć – odparł Navarro. – Ale nie wiem, czy znajdę w sobie aż tak wiele odwagi.
– W takim razie pozwoli pan, że mu coś pokażę. – Rione wgrała do czytnika jakieś dane, uruchomiła stosowną aplikację i komodor zobaczył nad stołem hologram przedstawiający jego na mostku „Nieulękłego”. Zdziwiło go, że Rione miała dostęp do logów okrętu flagowego dowódcy floty. Nie miał też pojęcia, kiedy dokonano tego nagrania, ale gdy usłyszał pierwsze słowa, przypomniał sobie od razu. To był moment, w którym uzmysłowił sobie, że oficerowie Sojuszu planują zabicie jeńców, jakby to była rutynowa operacja wojskowa.
Gdy nagranie dobiegło końca, Rione wskazała dłonią Geary’ego.
– To miało miejsce na Corvusie niedługo po objęciu przez niego dowodzenia. Sądzicie, że wtedy udawał? Nic bardziej błędnego. Ustami tego człowieka, moi szanowni koledzy i koleżanki, przemawiają nasi przodkowie.
– Ja chyba też muszę porozmawiać z moimi przodkami – mruknął Navarro, opuszczając głowę, lecz moment później znów spoglądał twardo w oczy komodora. – Może pan przedstawić w skrócie, na czym ma polegać proponowany przez pana plan działań? Gdzie pan zamierza zabrać tę flotę, skoro nie rusza pan do Systemu Jedności, aby wtrącić nasze nieszczęsne dupska do więzienia?
Geary do niedawna nie wyobrażał sobie możliwości osobistego spotkania z Wielką Radą, ale niedostępność rządu wydała mu się niczym w porównaniu z prostactwem, jakie zaprezentował właśnie przewodniczący tego szacownego gremium. Raz jeszcze wyświetlił holograficzną mapę galaktyki.
– Proponuję dwa rozwiązania. Po pierwsze, uważam, że powinniśmy iść za ciosem, skoro udało nam się ostatnio tak poważnie uszczuplić siły przeciwnika. Jeśli teraz odpuścimy, Syndycy zyskają czas na odrobienie poniesionych strat. Jeśli uderzymy szybko, możemy na nich wymusić zakończenie działań zbrojnych. – Zmienił mapę, zawężając ją do jednego systemu gwiezdnego, i zobaczył w oczach senatorów coś, czego zupełnie się nie spodziewał.
– Syndycki System Centralny? – zapytała z niedowierzaniem przysadzista. – Czy to nie stamtąd przylecieliście, kapitanie Geary? Przecież to pułapka, w której o mały włos nie straciliśmy floty!