Znajomy kadłub „Nieulękłego” rósł w oczach. Moment później wahadłowiec wylądował w doku, robiąc na koniec efektowny zwrot. Geary wysiadł pierwszy. Uśmiechnął się na widok czekającej u podnóża trapu Desjani. Skinęła mu głową i uśmiechnęła się przelotnie, lecz gdy Rione pojawiła się w polu widzenia, natychmiast zesztywniała. W tym czasie Geary salutował oddziałowi marynarzy wyznaczonemu do oficjalnego powitania powracającego dowódcy floty.
– No i po krzyku – stwierdziła Wiktoria, gdy znalazła się na pokładzie obok niego. – John Geary powrócił cały i zdrowy.
Desjani nie spuszczała wzroku z twarzy komodora.
– Został pan na stanowisku głównodowodzącego floty? Na jak długo?
– Do zakończenia misji – odparł.
Wiedziała, co to znaczy, więc od razu zalśniły jej oczy.
– Witamy na pokładzie, sir. Kiedy wyruszamy?
Geary zauważył kątem oka Rione idącą w przeciwnym niż oni kierunku.
– Otrzymaliśmy minimum tydzień na stosowne naprawy, zebranie zaopatrzenia i dokonanie uzupełnień w stanie osobowym.
– To nam się przyda. – Desjani rzuciła okiem w kierunku odchodzącej Wiktorii. – A ona musiała tutaj wracać? Nie miała niczego pilnego do załatwienia na jakiejś planecie, asteroidzie czy innej kolonii karnej?
– Zdaje się, że ona także poleci z nami, Taniu. – Geary powstrzymał się od uśmiechu, widząc, jak bardzo ją to unieszczęśliwiło. – Oprócz niej zabierzemy również kilkoro senatorów, ale nie znam jeszcze ich nazwisk.
– Wolałabym już wpuścić na pokład Syndyków. Czy rada nie mogła panu bardziej zaufać?
– Ależ zaufała… – zapewnił ją i zamilkł, nie wiedząc, czy powinien już się chwalić promocją. – Wielka Rada zaaprobowała obie moje propozycje. Lecimy rozprawić się z Syndykami, a jeśli sytuacja na to pozwoli, zajmiemy się także Obcymi.
– Świetnie. – Obrzuciła go tryumfującym wzrokiem. – Wierzyłam w pana. Wiedziałam, że pan wygra.
– Jeszcze nie zdążyłem zacząć żadnego z tych zadań, a pani już mówi o zwycięstwie.
– Nie zawiodę pana i tym razem. Podobnie jak reszta floty. Pan nigdy nas nie zawiódł. – Gdy dotarli do włazu jego kajuty, uśmiechnęła się po raz kolejny. – Domyślam się, że jest pan zmęczony tą wyprawą. Wysłucham pełniejszej relacji z największą przyjemnością, jak już pan odpocznie.
– Oczywiście. – Powstrzymał ją, wyciągając wolną rękę. – Jeszcze jedna sprawa. Chciałbym pani coś pokazać.
Desjani zmarszczyła brwi, lecz posłusznie weszła za nim do kajuty. Kiedy właz zamknął się za jej plecami, Geary ostrożnie otworzył dłoń i pokazał jej insygnia. Spojrzała na nie ze zdziwieniem, ale gdy podnosiła głowę, na jej ustach pojawił się uśmiech.
– Gratuluję, admirale floty. – Moment później spoważniała. – Czy to już oficjalne?
– Mój awans? Tak.
W jej oczach pojawiły się gniewne błyski.
– Nie mógł pan nas poinformować o tym przed przylotem? Moja załoga nie powitała pana z honorami godnymi admirała. Jak pan mógł nam to zrobić?
– Wydawało mi się, że ja nie…
– To źle się panu wydawało! – Desjani wyjęła z kieszeni komunikator. – Mostek, proszę przekazać reszcie floty, że kapitan Geary powrócił na pokład jako nowy admirał floty.
Zaskoczenie w głosie wachtowego z komunikacyjnego było bardzo wyraźne.
– Admirał floty?
– Czy ja mówię niewyraźnie, poruczniku?
– Ależ skąd, kapitanie! Natychmiast powiadomię o tym całą flotę!
Desjani znów spojrzała bykiem na Geary’ego.
– Dlaczego nie przypiął pan insygniów?
– Bo…
– Admirał floty nie może chodzić bez odpowiedniego munduru. – Wypięła kapitańskie gwiazdy, potem zabrała mu z dłoni supernowe i zaczęła je przymocowywać do kołnierza. – Nie może być pan pod tym względem wyjątkiem, admirale floty.
– Taniu…
– Chwileczkę. – Przypięła insygnia, cofnęła się o krok, oceniła efekty swojej pracy czujnym wzrokiem i skinęła głową z zadowoleniem. Natychmiast stanęła na baczność i zasalutowała sprężyście. – Pozwoli pan, admirale floty, że jako pierwsza złożę panu gratulacje.
Geary odpowiedział na salut.
– Taniu…
– Zasłużył pan na ten awans. Jak nikt inny.
– Nie prosiłem o promocję.
– Domyśliłam się, że pan nie poprosi. Ale naprawdę cieszę się ogromnie.
– Taniu, posłuchaj, kiedy ta wojna dobiegnie końca…
W tym momencie jej maska zimnej profesjonalistki zniknęła na moment.
– Wiem, co to znaczy.
– Nie chodziło mi o…
– Musiał pan przyjąć ten awans dla dobra Sojuszu. Względy osobiste musiały ustąpić…
– Taniu! – zmierzył ją wściekłym wzrokiem, zdecydowany tym razem dokończyć zdanie. – To tylko tymczasowy awans! Powiedziałem im, że nie przyjmę go, jeśli nie będzie tymczasowy! Gdy wojna dobiegnie końca, wrócę do stopnia kapitana. – Zaniemówiła, spoglądała jedynie na niego wielkimi oczyma. – Taniu?
– Dlaczego? – zapytała w końcu.
– Przecież wiesz.
– Nie. Nie wiem. – Wydawała się skołowana. – Admirale floty, odkładając na bok wszelkie pozostałe…
– Miałem naprawdę dobry powód – dokończył Geary. – Mam nadzieję, że niedługo nadejdzie dzień, w którym złożę dowództwo tej floty, ale będąc admirałem, nie mógłbym żyć w związku ze zwykłym kapitanem bez względu na to, czy byłaby moim podwładnym czy też nie.
– Ja nigdy…
– Dałem ci słowo.