Czytając specyfikacje nowych okrętów, Geary zaczynał rozumieć, dlaczego marynarze darzą rządzących tak wielką niechęcią. Mimo że sam dobrze wiedział, jak kosztowna jest ta wojna, nie potrafił opanować złości na myśl o redukcjach wprowadzonych do programu budowy nowych liniowców. Zdążył się jednak nauczyć, że musi walczyć tym, czym dysponuje. Pięć nowych okrętów liniowych, nawet słabiej uzbrojonych, to i tak o pięć jednostek więcej, niż miał do tej pory.
Oderwał wzrok od wyświetlacza, słysząc brzęczyk przy włazie.
– Wejść!
Do wnętrza kajuty wparowała Tania Desjani. Sądząc po minie, z jej oczu lada moment mogły się posypać gromy. Geary wstał, a ona zamknęła za sobą właz i ruszyła prosto na niego.
– Co się stało?
– Ta baba! Ta politykierka! Sprowadziła na pokład mojego okrętu Syndyka i nawet mnie o tym nie poinformowała!
Geary poczuł znajomy ból głowy.
– Po kiego czorta Rione miałaby sprowadzać nam na pokład Syndyka?
– O tym nie raczyła mnie poinformować! – Jeszcze nigdy nie widział Desjani w takim stanie, ale miała powody do złości: zlekceważono ją, i to nie jako człowieka, lecz jako oficera dowodzącego „Nieulękłym”. – Zwracam się do pana, admirale floty, ponieważ pani senator nie należy do mojej załogi!
W tym momencie miał milion ważniejszych spraw na głowie. Wiedząc o złej krwi, jaka nagromadziła się między tymi kobietami, wcale się nie dziwił, że Wiktoria nie raczyła poinformować o tym fakcie Tani. Dlaczego jednak on nie miał pojęcia o obecności Syndyka na pokładzie? Właśnie sięgał do komunikatora, by wywołać senator Rione, gdy alarm przy włazie uaktywnił się po raz drugi.
– Wejść!
W kajucie pojawiła się pani współprezydent we własnej osobie, udając oczywiście, że nie dostrzega gromów w oczach Desjani.
– Świetnie, że zastałam was tutaj oboje. Właśnie miałam przekazać pani kapitan, iż w ostatniej chwili dokonano transferu na pokład bardzo ważnego jeńca. Przepraszam, że nie przekazałam wam wcześniej tej informacji.
– Pani współprezydent – odezwała się Tania, z trudem panując nad zachowaniem obojętnego tonu – żaden więzień nie może wejść na pokład tego okrętu ani z niego zejść bez mojej uprzedniej wiedzy i zgody.
– Przecież powiedziałam już, że tę decyzję podjęto w ostatniej chwili. Musiałam zareagować błyskawicznie, aby ten człowiek nie trafił do transportu odlatującego do kolonii karnej na Tartarusie.
Uprzedzając nieuchronny w tych okolicznościach wybuch Desjani, Geary wtrącił:
– A cóż w nim jest takiego specjalnego?
– Chciał rozmawiać z panem.
Geary wbił wzrok w Rione.
– Liczbę tych, którzy chcieliby ze mną porozmawiać, można szacować na miliardy. Pytałem, co wyróżnia tego Syndyka z tłumu jemu podobnych.
Obrzuciła go obojętnym spojrzeniem.
– To DON, który był zastępcą dowódcy flotylli rezerwowej. Schwytaliśmy go po tym, jak jego okręt został zniszczony podczas ostatniej bitwy.
– Doprawdy? – Gniew Geary’ego zmalał, gdy dotarło do niego znaczenie tej informacji. – A czego on może ode mnie chcieć?
Wiktoria oparła się plecami o gródź i założyła ręce na piersiach.
– Mówi, że chce dobić z panem targu.
– Targu? – Nieliczne kontakty z syndyckimi DONami za każdym razem pozostawiały Geary’emu w ustach poczucie niesmaku. Z drugiej jednak strony kilku dotrzymało danego słowa.
Desjani, której zaufanie wobec Syndyków, nawet mimo ostatniego ocieplenia wizerunku, nadal oscylowało w okolicach zera absolutnego, nie odpuściła.
– Jakiego rodzaju targu?
– Czy to nie oczywiste? – odparła pytaniem Rione. – Mamy do czynienia z wysokim rangą oficerem flotylli rezerwowej, który wie o Obcych więcej niż jakikolwiek przedstawiciel jego nacji, może poza członkami Egzekutywy. Chce od nas czegoś w zamian za tę wiedzę.
Geary spojrzał na nią z niedowierzaniem.
– Co pani może o nim powiedzieć?
– Zbyt mało o nim wiem, by go oceniać.
– Ale uważa pani, że powinienem z nim porozmawiać.
Wiktoria przewróciła oczyma.
– Tak, panie Black Jack. Masz się spotkać z tym człowiekiem.
– Admirale floty Geary – wtrąciła ze ściśniętym gardłem Desjani – sugerowałabym daleko idącą ostrożność w kontaktach z wrogiem, zwłaszcza z tym, który nie ma już nic do stracenia.
Rione, nie czekając na odpowiedź Geary’ego, skinęła głową w kierunku Tani.
– Popieram. Zechce pani towarzyszyć nam podczas tego przesłuchania, kapitanie?
Desjani obrzuciła ją podejrzliwym spojrzeniem, nie spodziewając się tak grzecznej odpowiedzi, lecz po namyśle skinęła głową.
– Tak, dziękuję.
Geary sięgnął po środki przeciwbólowe i ruszył w stronę włazu.
– Idziemy.
Syndyk został umieszczony w pokoju przesłuchań, w głębi sekcji wywiadu, gdzie można było monitorować wszystkie reakcje – zarówno zewnętrzne, jak i wewnętrzne. Geary potrzebował chwili na przyswojenie sobie wszystkiego, co było wiadomo o tym DONie.
Nazwisko – Jason Boyens.
Stopień – DON trzeciego poziomu.
Ostatni przydział – zastępca dowódcy flotylli rezerwowej.
Nowe dla niego było tylko nazwisko jeńca.
– Dobrze, miejmy to już za sobą. – Rzucił okiem na Desjani i zauważył, że wciąż wygląda na wkurzoną. – Co znowu?