– Chcę ci coś powiedzieć. Też mam wiadomość dla ciebie. Mam nadzieję, że nie będziesz się na mnie złościł za to, że przekazuję ci ją dopiero teraz.
Czegoś takiego naprawdę nie spodziewał się po tej rozmowie.
– Wiadomość?
– Kiedy byłam małą dziewczynką, pewnej nocy odwiedziliśmy twojego brata, a mojego dziadka. Stał przed domem i spoglądał w gwiazdy. Zapytałam go, co robi, a on odparł, że szuka czegoś. Gdy zapytałam czego, powiedział: „Mojego brata. Tak mi go brakuje. Jeśli go kiedyś spotkasz gdzieś tam, w przestrzeni, powiedz mu, że bardzo za nim tęsknię”.
Gapił się na nią przez chwilę zbyt przejęty, by poczuć nowy atak żalu.
– Tak ci powiedział?
– Tak. Zapamiętałam każde słowo, aczkolwiek nie sądziłam, bym mogła je kiedyś przekazać adresatowi. – Westchnęła. – Powinnam ci to powiedzieć już dawno. Dziadek zawsze nam powtarzał, że byłeś dokładnie taki, jak mówi legenda. Perfekcyjny w każdym calu, po prostu chodzący bohater wszech czasów.
– Mike tak mówił? Mój brat twierdził, że byłem chodzącym ideałem?
– Tak.
Nie potrafił się powstrzymać od śmiechu.
– Mnie nigdy tego nie powiedział, kiedy… rozmawialiśmy. A niech to. On już nie żyje. I to od tak dawna. Wszyscy pomarli. – Budowane miesiącami bariery poddały się i Geary ugiął plecy pod ciężarem świadomości, kryjąc twarz w dłoniach.
Jakiś czas później Jane zdecydowała się przerwać ciszę.
– Przepraszam. Muszę ci powiedzieć o jeszcze jednej sprawie. Nigdy nie wierzyliśmy w ciebie, ani ja, ani Michael. Black Jack był dla nas kolejnym mitem. Ale myliliśmy się.
Te słowa wyrwały go z objęć żalu.
– O, nie. Black Jack jest mitem. A ja tylko człowiekiem.
– Czytałam logi floty od momentu, kiedy objąłeś dowodzenie, i rozmawiałam z oficerami, którzy wykonywali twoje rozkazy! Nigdy nie dokonałabym rzeczy, które tobie przychodziły z taką łatwością. Nikt inny by tego nie zrobił… – Zamilkła, aby moment później wymamrotać kolejne pytania. – Rozmawiałeś z przodkami po swoim powrocie? Czy nie miałeś wrażenia, że Michael nadal żyje?
Geary zacisnął dłoń i walnął nią w poręcz fotela.
– Nie wiem. Przodkowie nie dali mi wyraźnej odpowiedzi na żadne pytanie.
Skinęła głową, napięcie ją opuściło.
– Mnie też nie dali. A wiesz, co to znaczy.
– Nie, nie wiem.
– Poważnie? To może oznaczać, że życie zaczyna nabierać równowagi. Że decyzje i działania, które podejmiesz, mogą wiele zmienić i zadecydować o tym, czy dany człowiek umarł albo jeszcze żyje.
– Nigdy o czymś takim nie słyszałem. – Zdaje się, że w ciągu ostatnich stu lat nawet wiara uległa sporym zmianom. Co było nawet zrozumiałe, zważywszy, jak wielu ludzi było jeńcami wojennymi, a że między wojującymi stronami nie było wymiany informacji, nikt nie wiedział o losie krewnych.
Jane Geary skinęła stanowczo głową.
– Wszyscy w rodzinie mieli to samo zdanie na twój temat. Wszyscy rozmawiali z przodkami, ale nikt nie odniósł wrażenia, że byłeś między nimi. Przysięgam. To dlatego dziadek kazał mi przekazać ci tę wiadomość, kiedy cię spotkam. Gdybyś nie żył, zapewne uważałby, że zobaczy cię pierwszy, gdy umrze i wstąpi w szeregi przodków. Mówię ci, nikt z nas nie wierzył, że jesteś między nimi. – Na jej twarzy pojawił się wyraz zawziętości. – Nie powiedzieliśmy o tym nikomu spoza rodziny. A potem pojawiła się legenda mówiąca, że powrócisz, by uratować Sojusz, ale nie dlatego, że ktoś dowiedział się od nas, że możesz żyć. Nie wiem, kto wymyślił tę historię. Jak widać, okazała się prawdziwa. Sporo czasu minęło, zanim przyjęłam to do wiadomości.
– Jane, proszę, przestań. Mam na głowie wystarczająco wiele oczekiwań od ludzi, którzy nie są ze mną spokrewnieni. – Rozłożył ręce. – Cieszy mnie ogromnie, że są jeszcze ludzie, którzy uważają mnie za zwykłego człowieka. Nie wiesz nawet jak bardzo.
Zamyśliła się, a potem skinęła głową.
– Wydaje mi się, że rozumiem, o co ci chodzi. Ale muszę zapytać rodziny o to, jaka jest prawda. Czy byłeś tutaj przez wszystkie te lata? A może między tymi błyskami w nadprzestrzeni albo wśród żywego światła gwiazd?
Zadawała te pytania z pełną powagą, więc Geary nie skwitował ich śmiechem, by jej nie urazić.
– Nie pamiętam. Naprawdę niczego nie pamiętam. Wiem tylko, że zapadłem w sen i obudziłem się na pokładzie „Nieulękłego”.
– Nie miałeś żadnych snów? – zapytała z wyraźnym rozczarowaniem.
– Nie… chyba nie, w każdym razie żadnego nie zdołałem zapamiętać – poprawił się Geary. – Czasami wydaje mi się, że przypominam sobie urywek, jakiś obraz. Lekarze twierdzili, że podczas snu hibernacyjnego funkcje życiowe są spowalniane do absolutnego minimum. Procesy myślowe także. Mój umysł zamarł, więc nic dziwnego, że nie miałem snów. Tak właśnie mi mówiono. Gdyby nawet coś się działo, i tak bym tego nie zapamiętał. – Spojrzał na Jane, czuł się skrępowany tego rodzaju pytaniami i chciał zmienić temat. – Co byś robiła, gdybyś nie musiała wstąpić do floty?
Uśmiechnęła się.