– Osiem dni, czternaście godzin i sześć minut. W przypadku lotu na Zevosa. Im dalsza trasa, tym większa szybkość poruszania się względem normalnej przestrzeni. Wiem, że to dziwne. Lecimy na dużą odległość, więc pokonamy ją szybciej niż w przypadku lotu wewnątrzsektorowego.
– Krótsze loty trwają tyle samo co dłuższe?
– Tak. A nawet dłużej. – Desjani machnęła ręką w kierunku otaczającej ich czerni. – Jak już wspomniałam, to dość dziwna zależność. Jeśli chce pan posłuchać wyjaśnień, powinien pan zapytać naukowców, chociaż prawdę powiedziawszy, nie sądzę, by naprawdę wiedzieli, o czym mówią. Aczkolwiek nadali tym procesom kilka nader imponujących nazw. Gdyby istniała możliwość wykonywania skoków na taką odległość, zwykłe napędy nadprzestrzenne potrzebowałyby wielu miesięcy na pokonanie tej trasy. Ale dzisiaj, w obliczu bitwy, która może zakończyć tę wojnę, osiem dni, czternaście godzin i sześć minut mogło się wydawać wiecznością.
– Chciałbym, żebyśmy mieli to już za sobą.
– Ja też, sir. Niech pan tylko pomyśli, ile czasu my na ten moment czekaliśmy.
Wojna rozpoczęła się prawie sto lat temu. Desjani i wszyscy pozostali ludzie na pokładach tych okrętów, z wyjątkiem Geary’ego, czekali na jej zakończenie przez całe życie.
Patrząc na problem z ich perspektywy, osiem dni nie wydawało się zbyt długim czasem.
Jeśli Obcy nadal mieli możliwość przekierowania floty, tym razem powstrzymali się od takiego ruchu. Zevos okazał się systemem posiadającym dwie gęsto zaludnione, choć ledwie nadające się do zamieszkania planety i mnóstwo kolonii oraz innych instalacji rozmieszczonych na niemal wszystkich księżycach, większych asteroidach i orbitach gazowych gigantów. Gdy flota Sojuszu wynurzyła się z wrót hipernetowych, jej sensory nie wykryły obecności choćby jednego okrętu wojennego.
– Wycofali wszystkie dostępne siły do obrony Systemu Centralnego – stwierdziła Desjani. – Zapewne rozmontowano też wiele z istniejących tu stałych instalacji obronnych.
– Zapewne. – Syndycka boja kierunkowa przy wrotach zaczęła nadawać piskliwe sygnały alarmowe, starając się zmusić nadlatujące okręty do zmiany kursu na zgodny z przepisami tego systemu. – „Diament”, zlikwidujcie tę szczekaczkę!
– Tu „Diament”, wykonuję. – Dowódca ciężkiego krążownika potwierdził przyjęcie rozkazu. – Zniszczenie boi nastąpi za trzydzieści pięć sekund.
Punkt skoku, do którego zmierzali, mieścił się zaledwie półtorej godziny świetlnej od wrót hipernetowych. Geary skierował flotę w jego stronę, wiedząc, że władze tego systemu dostrzegą jego okręty dopiero za kilka godzin, tuż przed tym, gdy rozpoczną one przygotowanie do procedury skoku z Zevosa. Syndycy zapomnieli już o tym, że można przesterowywać napędy nadprzestrzenne, więc z pewnością uznają, że Geary zmierza na Marchena, nieco dalej położonego od Systemu Centralnego niż Zevos.
– Co mamy zrobić z frachtowcami znajdującymi się w pobliżu wrót hipernetowych? – zapytała Desjani.
Mimo tej ogromnej zmyłki Geary nie chciał, by wieści o jego przybyciu do systemu Zevos rozniosły się zbyt szybko po tym sektorze Światów Syndykatu. Sprawdził szybko na wyświetlaczu możliwe rozwiązania tego problemu i wyznaczył pospiesznie kilka jednostek, przydzielając im zadanie przechwycenia frachtowców.
– Dwudziesta eskadra niszczycieli, macie dogonić i zniszczyć wskazane statki handlowe. Nie wdawajcie się w pogoń i walkę z innymi celami. Wróćcie na wyznaczone pozycje przed wykonaniem skoku.
– Tu dwudziesta eskadra niszczycieli, potwierdzam przyjęcie rozkazu.
Dowódcy szybkich jednostek promienieli ze szczęścia, mogąc ruszyć na łowy, kiedy reszta floty posłusznie kierowała się prosto na punkt skoku.
Geary przyglądał się przyspieszającym okrętom, potem wrócił wzrokiem do głównej formacji. Podejrzewał, że wroga nie będzie w pobliżu studni grawitacyjnej, z której wynurzą się w Systemie Centralnym, ale wolał być przygotowany na każdą ewentualność.
– Kapitanie Smyth, proszę natychmiast rozpocząć operację uzupełniania ogniw paliwowych. Chcę, aby wszystkie jednostki miały także pełne magazyny amunicji. Proszę dać mi znać, jeśli napotka pan problemy, które uniemożliwią zakończenie tej operacji przed dotarciem do punktu skoku.
Byli piętnaście godzin lotu od celu. Potem czeka ich dziesięć dni w nadprzestrzeni. I wrócą do miejsca, gdzie objął dowodzenie nad tą flotą.
SZEŚĆ
Gdy flota Sojuszu wynurzyła się z punktu skoku w Systemie Centralnym, wachtowi znajdujący się na mostku „Nieulękłego” wydali z siebie głośny ryk, zupełnie jak lwy, które dostrzegły ofiarę. Przed sześcioma miesiącami musieli uciekać stąd, walcząc o życie, po poniesieniu ogromnych strat, mając przeważające siły wroga na ogonie. A dzisiaj wrócili, zostawiając za sobą niezliczoną ilość zniszczonych jednostek wroga, które blokowały im drogę do domu.
– Mamy ich – wyszeptała Desjani, spoglądając niecierpliwie na ekrany.