I tak dochodzimy do Epoki Trzech Pogrzebów (Breżniewa, Andropowa, Czernienki), w której pasażerowie pociągu nie mają nawet złudzenia, że gdzieś jadą. Ale oto w kwietniu 1985 pociąg rusza znowu. Jest to jednak jego ostatnia podróż. Potrwa ona sześć i pól lat. Tym razem maszynistą jest Gorbaczow, a na lokomotywie wymalowane jest hasło: Głasnost' — Pierestrojka.
O Rosji tym łatwiej jest mówić, im bardziej nazwie tej nadaje się sens abstrakcyjny. „Rosja szuka drogi”, „Rosja mówi — nie”, „Rosja idzie na prawo” itd. Na tak wysokim szczeblu ogólności wiele problemów traci na znaczeniu, przestaje się liczyć, znika. Ideologiczno-państwowa makroskala odsuwa na margines i unieważnia codzienną, trudną i dokuczliwą mikroskalę. Czy Rosja pozostanie supermocarstwem? W zestawieniu z tak wielkim pytaniem jakie znaczenie ma sprawa, która nurtuje Annę Andrejewną z Nowogrodu, a mianowicie — czy dadzą jej jeszcze pożyć normalnie? Język wszechobecnej polityki usuwa ze środków masowego przekazu, a co gorsze — i z naszej pamięci, słownictwo, w którym można wyrazić czyjeś prywatne kłopoty, czyjś osobisty dramat, czyjś jednostkowy ból. Ktoś nie ma dachu nad głową? Tym się już nie zajmujemy, to sprawa dla Armii Zbawienia czy Czerwonego Krzyża.
A jednak nie da się uniknąć tego abstrakcyjnego podejścia. Ogromną skalę dziejących się wydarzeń można przedstawić tylko używając języka i pojęć ogólnych, syntetyzujących, właśnie — abstrakcyjnych, mając świadomość, że raz po raz będzie się wpadać w pułapkę uproszczeń i łatwo podważalnych twierdzeń.
Są pisarze, którzy nadają pojęciu „Rosja” sens mistyczny, wymiar tajemniczego, niezgłębionego sacrum. Poeta Fiodor Tiutczew pisze, że „Rosji nie można pojąć rozumem... w Rosję można tylko wierzyć”. Dostojewski uważa, że Rosja jest dla Europy czymś zagadkowym i niepojętym. „Dla Europy Rosja to jedna z zagadek Sfinksa. Zachód prędzej wynajdzie perpetuum mobile lub eliksir życia, niż zgłębi istotę rosyjskości, ducha Rosji, jej charakter i nastawienie”.
Wiara w Rosję przybiera niekiedy zabarwienie religijne. W Moskwie widziałem manifestację, w czasie której wielki tłum wygłaszał litanię do Rosji z takim nabożeństwem, z jakim pielgrzymki na Jasnej Górze mówią litanię do Matki Boskiej.
Inni pisarze rosyjscy podkreślają, że Rosja nie jest podobna do żadnego innego kraju, że powinno się traktować ją jako coś wyjątkowego, jako odrębny i unikalny fenomen. „Gdy mówi się o Rosji, pisze Piotr Czaadajew, często sądzi się, że jest ona państwem takim jak inne; w istocie jest zupełnie inaczej. Rosja jest całym odrębnym światem”. To samo twierdzi Konstanty Aksakow. „Rosja, pisze on, to kraj najzupełniej samoistny, ani trochę podobny do państw i krajów europejskich”.
Z początku nie myślałem o wielkiej podróży. Chciałem tylko pojechać za Kaukaz, tam, gdzie byłem dwie dekady wcześniej, w końcu lat sześćdziesiątych. Tamten mały obszar, podbity przez Rosję, a potem siłą wcielony do ZSRR, ciekawił mnie rzeczywiście, ponieważ to, co interesuje, mnie najbardziej, to mentalna i polityczna dekolonizacja świata, a tam, za Kaukazem, taki się właśnie proces rozwijał. Wiek XX to nie tylko wiek totalitaryzmów i wojen światowych, ale także największa w dziejach epoka dekolonizacji: na mapie świata pojawia się ponad sto nowych państw, całe kontynenty zdobywają — co najmniej formalną — niepodległość. Rodzi się Trzeci Świat i zaczyna się wielka eksplozja demograficzna — ludność krajów słabo rozwiniętych rośnie odtąd w tempie trzykrotnie szybszym niż krajów zamożnych. Wynika z tego tuzin problemów, które będą zmartwieniem XXI wieku.
Ten sam proces ekspansji Trzeciego Świata, który spowodował rozpad imperiów kolonialnych Anglii, Francji i Portugalii, dawał się już odczuwać i wewnątrz ostatniego kolonialnego imperium na ziemi — w ZSRR. W końcu lat osiemdziesiątych nierosyjska ludność tego państwa stanowiła blisko połowę jego mieszkańców, podczas gdy elita władzy składała się w 95 procentach z Rosjan lub zrusyfikowanych przedstawicieli mniejszości narodowych. Było już tylko kwestią czasu, kiedy świadomość tego faktu stanie się dla owych mniejszości sygnałem do wystąpień emancypacyjnych.
Więc początkowo planowałem pojechać, jak dawniej, z Moskwy do Gruzji, a potem — do Armenii i Azerbejdżanu. Ale powiedziano mi, że to niemożliwe. Granica między Armenią i Azerbejdżanem jest zamknięta, trwa wojna, na którą nikt nie ma wpływu.
Był to dla mnie szok.