Читаем Messier 13 полностью

Nic dodać, nic ująć. „Posiedzę sobie”. W kudłatej skórze mieszkańca jakiejś zagubionej galaktyki, z sześcioma palcami u dłoni podobnych do spodeczków, z garbami z przodu i z tyłu, z jakimiś rączkami na piersi i z małpią uroda. „Zabawimy się w prawdziwych agentów” zabrzmiały mi w uszach niedawne słowa Bessa. Rzeczywiście. Takiego szpiega nie było jeszcze jak świat światem. Dobra. Mogę sobie „posiedzieć”…

— No, to zabierajcie się do mnie — powiedziałem wesoło. — Marzę o chwili, kiedy po wyjściu z sali operacyjnej będę mógł spojrzeć do lustra…

Ta chwila nadeszła wcześniej, aniżeli się spodziewałem, ale jakoś trudno było mi się zdobyć na lekki ton, z jakim wyrażałem zgodę na moje przeobrażenie. Z wąskiego lustra w przedsionku sali konferencyjnej stacji patrzyły we mnie okrągłe, pozornie pozbawione powiek oczy wypchanego misia. Na stacji nie było kobiet, więc przyszedłem tu nago. Mogłem się nie obawiać chłodu. Tylko stopy i wnętrza dłoni miałem nie owłosione. Pozostałe części ciała, nie wyłączając twarzy, porastała brązowozłota sierść, którą na grzbiecie jakiegoś zwierzęcia uznałbym za powabną i miłą. Nie wchodziłem w to, czy pewne drobiazgi anatomiczne obcy pilot miał takie same, jak my. Wystarczyło mi, że pod tym względem pozostałem nie zmieniony. Rozchodzące się krzyżowato cztery ramiona czyniły mnie podobnym do bezkształtnej bryły. Może była w tym nawet jakaś proporcja, ale zdążyłem się już przyzwyczaić do innych. Najbardziej zaskakujące, chociaż zostałem przecież uprzedzony, było to, że owe palczaste wyrostki w zagłębieniu piersiowego garbu, podobnie jak i inne części ciała, które mi przybyły, wykazywały czucie i wrażliwość moich naturalnych kończyn. Były unerwione i wolałem nie dociekać, czy ową zmysłową sprawność zawdzięczam doprowadzeniu do wszystkich zakamarków mojej nowej postaci własnych neuronów, czy też w grę wchodzi jedynie działanie pól elektromagnetycznych, jak w wypadku protez. Nie ulegało natomiast wątpliwości, że „dodatki” zostały włączone do mego krwiobiegu. Tak zresztą musiało być, jeśli naprawdę chciałem mieć szansę oszukania chociażby najstarszego, steranego sklerozą i ślepego w dodatku przedstawiciela obcych. Mimo to owa wrażliwość w miejscach, gdzie jeszcze przecież mnie nie b y ł o stanowiła najbardziej niesmaczne i ponure zaskoczenie.

Nóg mi nie skracano. Pewnie powinienem być za to wdzięczny owym „naszym specjalistom”, bo jednak co kości, to kości. Pogodzono się jakoś z faktem, że jestem o dwie głowy wyższy od znalezionego w kosmicznym wraku martwego pilota. Ale i wśród swoich uchodziłem za drągala. Ostatecznie przy spotkaniu z obcymi mogłem stąpać na ugiętych kolanach. Przy spotkaniu, do którego i tak nie dojdzie, o czym — za to mogłem dać głowę — nie ja jeden byłem przekonany. To prawda, szansa była. Taka jak zetknięcie się w przestrzeni dwóch gwoździ, wystrzelonych z dwóch różnych galaktyk. Ale była.

Oderwałem się wreszcie od lustra i, mimo woli kołysząc się w biodrach i ramionach jak prawdziwa małpa, poszedłem do mojej kabiny, gdzie wbiłem się w przygotowany dla mnie kombinezon. Był zrobiony na miarę, jeśli to odpowiednie określenie. Nawet wymyślili specjalną kieszeń na owe paluszki, sterczące z wybrzuszonej klatki piersiowej, z którymi zresztą i tak nie wiedziałem, co robić. Nie umiałem się nimi posługiwać i nie przychodziła mi do głowy żadna sytuacja, w której ten stan mógłby ulec zmianie. Diabli wiedzą, co oni robili tymi kiełbaskowatymi, pozbawionymi paznokci i otoczonymi szczególnie delikatną skórą wyrostkami. Byłem rad, że z trudem bo z trudem, ale mogłem jednak umieścić je w owej nadzwyczajnej kieszeni i starać się zapomnieć o ich istnieniu.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Аччелерандо
Аччелерандо

Сингулярность. Эпоха постгуманизма. Искусственный интеллект превысил возможности человеческого разума. Люди фактически обрели бессмертие, но одновременно биотехнологический прогресс поставил их на грань вымирания. Наноботы копируют себя и развиваются по собственной воле, а контакт с внеземной жизнью неизбежен. Само понятие личности теперь получает совершенно новое значение. В таком мире пытаются выжить разные поколения одного семейного клана. Его основатель когда-то натолкнулся на странный сигнал из далекого космоса и тем самым перевернул всю историю Земли. Его потомки пытаются остановить уничтожение человеческой цивилизации. Ведь что-то разрушает планеты Солнечной системы. Сущность, которая находится за пределами нашего разума и не видит смысла в существовании биологической жизни, какую бы форму та ни приняла.

Чарлз Стросс

Научная Фантастика