ramionami, podszedł do Dagheny i stanowczym ruchem odsunął ją na bok. Uklęknął obok
niedoszłego porywacza i położył mu ręce na piersi.
To było... wyglądało, jakby Nur wykrwawiał się na śmierć. Pobladł, obnażył zęby, oczy
podbiegły ciemnymi sińcami. Warknął, niecierpliwym ruchem rozerwał leżącemu koszulę i
wbił palce w bladą skórę. Mężczyzna przestawał drgać.
– Nic... Ten chędożony bękart nie ma tu nic... ani śladu...
Klął tak, że powietrze zdawało się krzepnąć.
– Gdzie on ma... musi tu być...
Śmiech z boku kazał wszystkim obrócić się ku Laiwie. Dziewczyna zanosiła się
szaleńczym chichotem, aż łzy pociekły jej po twarzy.
– Czego szukasz, żołnierzu? Duszy u bezdusznego? Chcesz zatrzymać coś, czego on
nigdy nie miał. Gdyby miał duszę, nie mógłby przejść na drugą stronę. – Nagle załkała
upiornie. – Nie znajdziesz jej śladu w czymś zrodzonym z
Kenneth nie odrywał wzroku od młodszego dziesiętnika. Nur dyszał przez zaciśnięte
zęby, sapał i przeklinał. Lecz wreszcie, po trwających dłuższą chwilę zmaganiach, oderwał
dłonie od bladego ciała, wstał i z rozmachem kopnął trupa w bok.
– Gdzie ona jest, suczy synu! – wrzasnął. – Nie mogła już odejść!
– Nigdy jej nie miał. – Daghena stała z boku z miną chmurną jak zapowiedź burzy. – Od
urodzenia.
– To niemożliwe!
– Naprawdę? Żaden z nich nie ma duszy. To jest to dziwaczne wrażenie, które miałam,
gdy z nimi walczyłam. Jakbym patrzyła na ludzi wyciętych z pergaminu. Teraz wiem
dlaczego.
– To niemożliwe! – Nur najwyraźniej musiał na kimś wyładować złość, a skoro to Dag
się pierwsza odezwała, tym gorzej dla niej.
– Też tak sądziłam. – Czarnowłosa uśmiechnęła się lekko i stanęła w rozkroku,
zakładając ręce na piersi. – Masz wielki dar.
Dziesiętnik ruszył ku niej, zaciskając wielkie pięści.
– Nur!
Kenneth osadził go jednym słowem, choć przez chwilę wydawało się, że podoficer zerwie
łańcuch dyscypliny i rzuci się na dziewczynę.
– Wszyscy widzieli, co próbowałeś zrobić, Fenlo.
Porucznik ruszył naprzód, wskazując wzrokiem Velergorfowi i Andanowi ludzi z Piątej.
Dyscyplina dyscypliną, ale kilku wyglądało, jakby byli gotowi poprzeć Nura w ewentualnym
starciu.
– Chciałeś utrzymać go po tej stronie, zatrzymując duszę w ciele. To jedna z najcięższych
zbrodni w świetle Wielkiego Kodeksu. Dusze mają wędrować do Domu Snu swobodnie. Ale
tu Kodeks nie działa, jesteśmy poza terenem Imperium, więc nie będę tego drążył. Co
odkryłeś?
Dziesiętnik zasapał, jakby się dławił, ale ani drgnął.
– On – wskazał trupa – nie miał duszy. Nawet śladu. Nawet takiej... linki, sznura
łączącego ducha z ciałem, który można wyczuć długo po śmierci. Był pusty jak skorupa...
– Po co ktoś miałby tworzyć takich... – Kennethowi zabrakło słów.
Odpowiedziała Daghena:
– By swobodnie wędrować między różnymi miejscami. Dusza i ciało czepiają się świata,
swojego rejonu Wszechrzeczy, są z nim połączone bardzo silnie. Moc, która pozwalałaby
przenosić je między różnymi królestwami, przebić się przez Mrok, jest niewyobrażalna. Ale
sama dusza, albo puste ciało, skorupa ożywiana intelektem... jest jak wydmuszka, lekkie i
nieważkie. – Wskazała Laiwę. – Ona i jej ludzie zabili ponad dwieście osób, wymieniając się
dusza za duszę, ale to trudne czary i zwracające uwagę.
Szlachcianka znów zachichotała tak, że ciarki przebiegły wszystkim po grzbiecie.
– Jest jeszcze jeden sposób... Jeden niezawodny, nowy... Ale on mnie dotknął...
widzieliście... zranił... – Obróciła twarz, prezentując policzek, na którym pojawiła się mała
szrama, nie dłuższa niż pół cala. – Powinien klęknąć i oddać hołd, a mnie dotknął... zranił...
bez... pozwolenia...
Mówiła coraz wolniej, jakby słowa były jakimiś obcymi konstruktami, których znaczenie
jej umykało. Kenneth miał dość.
– Nur! Ty i Piąta do mnie. Pogadamy. Reszta rozstawić się wokół i pilnować!
Velergorf chrząknął i uniósł rękę, sygnalizując odwiecznym gestem, że chce coś
powiedzieć.
– Nie, dziesiętniku. Dostałeś rozkaz. Wykonać!
Porucznik odszedł kilkadziesiąt kroków, stanął przodem do wyraźnie podenerwowanej
dziesiątki. Dokładniej piątki. Czterech żołnierzy zostało pod kopcami ziemi w górach.
Powiódł wzrokiem po ich twarzach i co go nieco zaskoczyło, wszyscy opuścili wzrok. Nawet
Fenlo Nur.
– Ty coś umiesz, dziesiętniku. Wykorzystałeś tę umiejętność na swoim poprzednim
dowódcy, tym, który zaginął, mam rację?
Wszyscy pokiwali głowami. A więc słusznie się domyślał, że cała dziesiątka siedziała w
tym po uszy.
– Co dokładnie potrafisz?
Nur rzucił mu lodowate spojrzenie.
– Umiem sprowadzić z powrotem duszę, która dopiero co opuściła ciało. Mogę... Nie
wiem, jak to powiedzieć... Ciało jest martwe, ale może się ruszać, mówić i działać, bo ja
dzielę się z nim własnymi siłami. To trudne... wyczerpujące. W ciągu tych dwunastu dni
schudłem trzydzieści funtów.
– Dwunastu dni?