– Tyle musieliśmy utrzymać Alentha na nogach – wtrącił Kaher Venk, najmłodszy z
żołnierzy.
– Waszego zaginionego dziesiętnika, tak? Dlaczego?
Milczeli. Sprawa była taka, że i Szczurza Nora, i wszyscy kapłani, Łowczy czy
Inkwizytorzy każdej Świątyni w Meekhanie rzuciliby się na nią jak głodny niedźwiedź na
zepsutego łososia.
– Jesteśmy poza Imperium, przypominam. I cokolwiek powiecie tu, nie musi być tam
powtórzone. Ale, do ciężkiej cholery, dość gierek i tajemnic. Dlaczego chcieliście go, jak to
ładnie Kaher ujął, utrzymać na nogach? To wy go zabiliście?
Ruszył ich, widać to było po sposobie, w jaki wymienili między sobą zdumione
spojrzenia. Nie, to zdecydowanie nie był typ żołnierzy mordujących przełożonych.
Potwierdzało się, że Piąta uwielbiała swojego dziesiętnika.
– On... – Nur zaciął się, ale najwyraźniej wreszcie podjął decyzję. – On miał żonę. Viyę. I
dziecko. Kochali się i to było widać. Wszyscy ich lubiliśmy, ją i małego. Ale regulamin to
regulamin. Wdowa po podoficerze dostaje trzecią część żołdu, póki dziecko nie skończy
szesnastu lat, tylko wtedy gdy on polegnie w czasie służby.
Kenneth poczuł, że coś mu zaskakuje.
– Jak zginął?
– Mieliśmy wolne, czas poza patrolem. W pułku wszyscy szykowali się do wysłania
kompanii Czarnemu, ale my mieliśmy zostać. Alenth nie chciał opuszczać żony. Poszliśmy
napić się za chłopaków, którzy mieli iść w Olekady, wracaliśmy późno... nocą. Nad rzeczką
był przerzucony pień, z którego korzystaliśmy, żeby skrócić sobie drogę.
– I on spadł, panie poruczniku. Po prostu poślizgnął się i spadł – Kaher Venk rzucił to,
jakby składał zeznania przed sądem. – Nikt go nie popchnął ani...
– Zamknij się, młody. – Nur pokręcił głową. – To nie ma teraz znaczenia. Tam często
ktoś spada do wody i wszyscy się z tego śmieją. Mówimy o tym miejscu „trzeźwiący
mostek”, bo jak się skąpiesz, to zaraz... Wie pan.
– Mów dalej.
– On spadł i wszyscy, cała dziesiątka, śmiała się przez chwilę, aż nagle okazało się, że
dziesiętnik nie wstaje. Rzeczka była płytka, w najgłębszym miejscu ledwo do pasa,
wskoczyłem i wyciągnąłem go, i wiedziałem... ledwo go dotknąłem... wiedziałem... zawsze
wiedziałem, gdy ktoś przy mnie umiera...
Przez kilka chwil Nur stał w miejscu, zamykając i otwierając dłonie.
– Uderzył się w głowę. Czaszka pękła, zginął na miejscu. Naradzaliśmy się tam, nad
brzegiem rzeki, w nocy. Nie chodziło o nas, ale jego żona i dziecko... nie tylko nie dostaliby
pieniędzy, ale też zostaliby wyrzuceni z koszar. Regulamin. Więc zrobiłem to... ściągnąłem
jego duszę w pół drogi do Domu Snu i umieściłem na powrót w ciele. Nigdy nie zapomnę, jak
na mnie spojrzał... jakbym zrobił mu największą krzywdę. Ale przyjął to jak mężczyzna.
Rankiem zgłosiliśmy się na ochotnika do kompanii wędrującej na wschód. Ale nigdy nie
robiłem tego tak długo i nigdy z człowiekiem... to... wysysa życie jak pijawka. Po dwunastu
dniach nie miałem już sił. Więc poszliśmy niby na zwiad, znaleźliśmy małą jaskinię i
zostawiliśmy go tam, i zamaskowaliśmy ślady, a jak oddaliłem się kilkaset kroków,
poczułem, że odchodzi. Potem powędrowaliśmy kilkanaście mil dalej, poczekaliśmy dzień,
zawiadomiliśmy kompanię. I to tyle.
– Widujesz duchy?
Dziesiętnik pokręcił głową i zaraz wzruszył ramionami.
– Czasem mam takie wrażenie. Coś mnie ciągnie do miejsc, gdzie ludzie zginęli.
– Jak na Hewen?
– Tak, panie poruczniku.
Gdzieś znikł arogancki podoficer, gotów na każdym kroku okazywać lekceważenie,
zawsze o włos od niesubordynacji. Kenneth zrozumiał, że to, co zrobił, co wszyscy zrobili,
ciążyło mu jak wór mokrego piachu. Teraz, gdy go zrzucił z ramion, Fenlo Nur mógł
odetchnąć.
Porucznik nie wytrzymał i parsknął ironicznie.
– Niech to szlag, ale trafiła mi się kompania. Czarny jest mi winien beczkę dobrego wina.
– Zignorował zdumione spojrzenia Piątej. – W porządku. Ta sprawa zostaje tutaj, a wdowa po
waszym dziesiętniku dalej będzie pobierać część jego żołdu. Imperium nie zbiednieje od tego.
Wy milczycie, reszta kompanii też będzie trzymać gęby zamknięte.
Widział, jak uchodzi z nich napięcie.
– Nur. Jeśli jeszcze raz będą z tobą kłopoty, osobiście nakopię ci do dupy. Mówię
poważnie. Chcę mieć podoficera, który wykonuje rozkazy i nie okazuje mi każdym gestem,
że wie lepiej. Chyba że rzeczywiście wie lepiej, wtedy może delikatnie coś zasugerować. Ucz
się tego od Velergorfa. I zamknij usta, nadal masz brąz na płaszczu. Czy twój talent mówi ci
coś więcej o tym miejscu? Badałeś tego czwororękiego trupa?
Dziesiętnik pokiwał głową.
– Tak. Ale on umarł dawno temu. Nawet jeśli miał duszę, to już odeszła.
– Coś jeszcze? Czym ta kraina różni się od naszego świata?
– Ona... – Nur zagryzł wargi. – Ona jest pusta, panie poruczniku. Nie ma szumu, śladów...
– To znaczy?