ludzi, którzy miesiącami zniosą bliskość Uroczyska, dzięki czemu można mieć nadzieję, że
ich talenty są odporne na szaleństwo powodowane przez Mrok. Szukałem oddziału, który
będzie skutecznie działał wewnątrz niego. Laskolnyk uśmiechnął się dziwnie.
– Nie mieliśmy pojęcia, czym jest Mrok. Nie wiedzieliśmy, że to czarna równina i czarne
wzgórza pod siwym niebem. Nie wiedzieliśmy, że są tacy, którzy opanowali sztukę
przechodzenia do nas skądś, z innego miejsca. Nie wiedziałem, wysyłając dziewczyny do
Szczurów, że trafią tam, gdzie miał trafić nasz czaardan.
Przerwał, przypatrując się uważnie Kennethowi, który wyglądał na zbyt przytłoczonego
wieściami, by się odezwać.
– Rozumie pan, poruczniku lyw-Darawyt? Przeszliście kawał drogi wewnątrz Mroku.
Oddychaliście tamtejszym powietrzem i piliście tamtejszą wodę. Jako jedyni ludzie od... nie
wiem od kiedy, wróciliście z drugiej strony. Co się stanie, jeśli te wieści się rozejdą?
Kailean i Dag wymieniły spojrzenia. Każda Świątynia, każde bractwo magów, wszyscy
szpiedzy świata rzucą się na nich jak głodne sępy na padlinę. Oficer Straży też to rozumiał, bo
choć kilka razy otworzył usta, pozostał przy rozsądnym milczeniu.
– Szczurza Nora może wam zapewnić... nie, nie bezpieczeństwo, ale przynajmniej
częściową ochronę. Zatarcie śladów, podrzucenie kilku dokumentów sugerujących, że
byliście tam, gdzie was nie było. W zamian będziecie do ich dyspozycji. Nie rób takiej miny,
synu... Nie tak, jak myślisz, nie szpiegując innych żołnierzy ani nie donosząc na
nieprawidłowości przy wydawaniu sucharów. Być może czasem ktoś wam coś pokaże,
opowie, zabierze w jakieś miejsce, żebyście rozpoznali jakąś rzecz, no i oczywiście dobrze
byłoby, gdybyście uważali na wszystko. Na Północy też robi się dziwnie... Wasza wiedza i
doświadczenie stały się bezcenne. Oczywiście mapę, którą narysowaliście, wędrując po
drugiej stronie, zatrzymamy. Coś jeszcze?
No. Wreszcie Kenneth wyglądał na należycie wstrząśniętego. Jak człowiek przechodzący
kładką, który odkrywa, że dołem płynie strumień lawy, a deski zaczynają trzeszczeć i dymić.
– Wyruszycie jeszcze dziś. Może pan odejść.
Oficer wstał, przez mgnienie oka wydawało się, że zasalutuje, ale skinął tylko sztywno
głową i wyszedł. Laskolnyk odprowadził go wzrokiem.
– Uparty sukinsyn – mruknął z uznaniem i odwrócił się do Kailean. – Wiesz już, dlaczego
cię wezwałem? Żeby nie powtarzać wszystkiego raz po raz. Wędrowałyście z Dag przez
Mrok. Sprawdziliśmy to dokładnie. Tylko Mrok zostawia taki... osad na człowieku. Przez
najbliższy miesiąc macie się trzymać z dala od Mistrzów Magii i Wielkich Kapłanów.
Dlatego też wysyłam strażników na zachód, zanim dotrą do Belenden, też będą czyści.
Wróciłyście. Masz coś jeszcze do dodania?
– Poza tym że to miejsce było kiedyś zamieszkane? Że trwała tam wojna, która zniszczyła
wszystko? Że tamtejsze skały płaczą?
– Płaczą?
– Gdy się dziś rano zdrzemnęłam, słyszałam ten płacz. Jakby... nie wiem, obudziłam się i
też płakałam. I że z tego miejsca wyciągnął nas chłopiec, który zabijał ludzi jak ryś króliki?
Że ona ma z tym coś wspólnego? – Kailean wskazała na blondynkę. – Że z jej powodu
wyrżnięto setki ludzi w górach? Poza tym nie mam nic do dodania. Co się dzieje, kha-dar?
Laskolnyk przez chwilę wyglądał, jakby żuł coś paskudnego.
– Sześć lat temu wydarzyło się coś... coś przeszło przez Mrok do nas, coś potężnego i
dzikiego. I zaraz znikło. Nie potrafimy tego odnaleźć.
Laiwa podniosła głowę, jeden z siedzących obok niej mężczyzn chrząknął i wskazując
więźnia, powiedział:
– Ona przeszła zaraz po tych wydarzeniach. Razem z garścią sług albo przyjaciół.
Twierdzi, że chciała uciec od matki. Żeby przeskoczyć Mrok, przebyć go bezpiecznie, użyli
potężnych czarów, dusza za duszę... zabili ponad dwustu ludzi i zostali tutaj, w Olekadach.
Ktoś z zewnątrz ich wyśledził i zaczął polowanie. Wiesz, że czasem na miejscu masakry
znajdowano żywych ludzi, którzy potem popełniali samobójstwo? Niedawno to sprawdzono i
zawsze tą ostatnią żywą osobą był ktoś, kogo historia w Olekadach liczy mniej niż sześć lat.
To było... jak kara. Zabijano rodziny i przyjaciół tych ludzi, na ich oczach, a potem
okaleczano ich i wypuszczano. Wiemy, że nie da się przejść na drugą stronę Mroku,
próbowaliśmy. Ciało i dusza zostają rozdzielone. Czary, których ona użyła, są dla nas
niedostępne. Ale ktoś odkrył sposób, jak przechodzić, by nie stracić duszy.
– My też przeszliśmy – zaoponowała Daghena.
– Nie. Weszliście w Mrok, wędrowaliście w nim i wyszliście po tej samej stronie.
Gdybyście spróbowali wyjść po drugiej, tam, skąd ona pochodzi, najpewniej wasze dusze
zostałyby wyrwane z ciał. O ile wiemy, ci szarzy zabójcy są jedynymi, którzy to potrafią.
Jasnowłosa dziewczyna poruszyła się mocniej, potrząsnęła głową, jej spojrzenie uciekło