Treba było praviesci pierš za ŭsio niejki pradumany, łahičny ekspierymient nad samim saboj — jechrierimientum srusis, — jaki pakazaŭ by mnie, ci sapraŭdy ja zjechaŭ z hłuzdu i staŭ achviaraju tryzniennia, albo maje pieražyvanni, niahledziačy na ich absurdnasć i nievierahodnasć, całkam realnyja.
Ja razvažaŭ i razhladvaŭ mietaličnuju aporu hałoŭnych kanstrukcyj kasmadroma. Heta była zachavanaja ŭ blachu i pafarbavanaja ŭ bledna-zialony koler stalnaja mačta, jakaja vytyrkałasia sa sciany; u niekatorych miescach na vyšyni kala mietra farba abłuščyłasia, vidać, sadrali rakietnyja cialežki. Ja dakranuŭsia da stali, pahreŭ jaje dałonniu, pastukaŭ pa abšyŭcy. CHiba moža tryzniennie być takim realnym? Moža, adkazaŭ ja sam sabie. U takich rečach ja razbiraŭsia, bo heta była maja spiecyjalnasć.
A ci možna prydumać hałoŭnaje vyprabavannie? Napačatku mnie zdavałasia, što nielha, moj chvory mozh (kali jon sapraŭdy chvory) stvoryć lubuju iluziju, jakuju ja ad jaho zapatrabuju. Bo nie tolki pad čas chvaroby, ale i prosta ŭ snie, zdarajecca, razmaŭlajem z ludźmi, jakich niama, zadajom im pytanni i čujem adkazy; i choć hetyja ludzi isnujuć tolki ŭ našym ujaŭlenni jak svojeasablivyja, časova adasoblenyja, psieŭdasamastojnyja častki našaj psichiki, my ŭsio-tki nie viedajem, jakija słovy jany pramoviać, pakul (u snie) nie zahavorać z nami. A na samaj spravie hetyja słovy naradzilisia ŭ toj, izalavanaj častcy našaj ułasnaj sviadomasci, heta značyć my pavinny byli b viedać ich zahadzia, u toj momant, kali my sami ich prydumali, kab ukłasci ŭ vusny subiasiednika, jakoha sasnili. Značyć, što b ja ni zapłanavaŭ, što b ni zdziejsniŭ, ja mahu ličyć, što ŭsio adbyłosia mienavita tak, jak adbyvajecca ŭ snie. Ni Snaŭta, ni Sartoryusa na samaj spravie mahło i nie być, tamu zadavać im pytanni nie mieła sensu.
Ja padumaŭ, što možna pryniać niejki mocny srodak, naprykład, piejotl abo inšy preparat, jaki vyklikaje padman pačucciaŭ i jarkaha koleru vidoviščy. Pieražytyja mnoj adčuvanni dakazali b, što pryniaty preparat isnuje na samaj spravie, što jon — materyjalnaja častka navakolnaj rečaisnasci. Ale i heta, praciahvaŭ ja razvažać, nie było b vierahodnym vyprabavanniem, bo ja viedaju, jak srodak pavinien dziejničać (mnie ž samomu daviadziecca jaho vybirać), a značyć, całkam vierahodna, što i pryjom lakarstva, i vyniki buduć prosta stvorany maim ujaŭlenniem.
Zdavałasia, mnie ŭžo nie vybracca z začaravanaha koła varjactva — bo možna myslić tolki mozham, nielha apynucca pa-za samim saboj, kab pravieryć, ci narmalnyja tyja pracesy, što adbyvajucca ŭ arhanizmie, — i raptam ja złaviŭ dumku, prostuju i ŭdałuju.
Ja ŭschapiŭsia i pabieh na radyjostancyju. Tam nikoha nie było. Mimachodź ja zirnuŭ na elektryčny nascienny hadzinnik. Było kala čatyroch hadzin nočy ŭmoŭnaha času Stancyi, za scienami pačynaŭsia čyrvony svitanak. Ja ŭklučyŭ dalniuju radyjosuviaź i čakaŭ, pakul jana naładzicca. Adnačasova jašče raz pradumaŭ chod ekspierymienta.
Pazyŭnych aŭtamatyčnaj stancyi vakol salarysnaha Satełoida ja nie pamiataŭ. Znajšoŭ ich na tabličcy nad hałoŭnym pultam i pasłaŭ vyklik azbukaj Morzie, praz vosiem siekund atrymaŭ adkaz. Satełoid, a dakładniej, jaho elektronny mozh, adhuknuŭsia rytmičnym sihnałam.
Ja paprasiŭ zviestki pra niabiesnyja mierydyjany, jakija Satełoid pierasiakaŭ kožnyja dvaccać siekund pad čas kručennia vakol Salarys, z dakładnasciu da piataha dziesiacičnaha znaka.
Pasla ja sieŭ i pačaŭ čakać adkazu. Jon pryjšoŭ praz dziesiać chvilin. Ja adarvaŭ papiarovuju stužku z vynikam i schavaŭ jaje ŭ šufladzie stała (ia staraŭsia zrabić tak, kab navat vokam na jaje nie zirnuć). Pasla prynios z biblijateki vialikija mapy nieba, łaharyfmičnyja tablicy, žurnal sutačnaha kručennia Satełoida, niekalki daviednikaŭ i pačaŭ vyličvać tyja ž samyja zviestki. Amal cełuju hadzinu ja składaŭ uraŭnienni; nie pamiataju, kali apošni raz mnie davodziłasia hetulki ličyć — napeŭna, jašče ŭ studenckija hady na ekzamienie pa praktyčnaj astranomii.
Razliki ja vykanaŭ na vialikim kalkulatary Stancyi. Ja razvažaŭ nastupnym čynam: pa mapach nieba ja pavinien atrymać ličby, jakija tolki častkova supadajuć sa zviestkami Satełoida. Častkova tamu, što Satełoid adčuvaje nadta składanyja pierturbacyi pad upłyvam hravitacyjnaha pola Salarys, jaje abodvuch soncaŭ, jakija kruciacca adno adnosna druhoha, a taksama miascovych zmianienniaŭ pryciahniennia, jakija vyklikajucca Akijanam. Kali ŭ mianie budzie dzvie šarenhi ličbaŭ — pieradadzienych Satełoidam i različanych tearetyčna pa mapach nieba, ja zrablu ŭ svaich ličbach papraŭki; tady abiedzvie hrupy vynikaŭ pavinny supadać až da čacviortaha dziesiacičnaha znaka; i tolki ŭ piatym dziesiacičnym znaku mahčymy razychodžanni, vyklikanyja dziejnasciu Akijana, jakaja nie paddajecca razlikam.