— Nie razumieju, čamu vy nie chočacie rastłumačyć, što heta takoje, — zaznačyŭ ja znaročysta abyjakava. — Bo kali ja zastajusia tut, to rana ci pozna pra ŭsio daviedajusia. Navošta takaja tajamničasć?
— Zrazumieješ, kali da ciabie samoha zjaviacca hosci, — skazaŭ Snaŭt.
Mnie padałosia, što jon niekaha čakaje i nie vielmi choča razmaŭlać.
— Kudy ty idzieš? — spytaŭsia jon, kali ja paviarnuŭsia.
Ja nie adkazaŭ.
Zała kasmadroma mieła taki samy vyhlad, jak i pierad maim adychodam. Na ŭzvyšenni stajała maja, padobnaja na tresnuty kokan, absmalenaja kapsuła. Ja padyšoŭ da viešałak sa skafandrami, ale raptam mnie raschaciełasia vypraŭlacca ŭ padarožža. Ja paviarnuŭsia na miescy i spusciŭsia pa vintavym trapie ŭ pamiaškannie składa. Vuzki kalidor byŭ zabity bałonami i štabialami skrynak. Mietaličnyja scieny adlivali siniavatym sviatłom. Praz niekalki dziesiatkaŭ krokaŭ pad sklapienniami zjavilisia biełyja ad šerani truby chaładzilnaj ustanoŭki. Ja pajšoŭ paŭz ich. Praz muftu, schavanuju ŭ toŭstaj płastykavaj manžecie, truby ŭvachodzili ŭ ščylna začynienaje pamiaškannie. Kali ja adčyniŭ ciažkija, na taŭščyniu dzviuch dałoniaŭ, dzviery, ababityja pa krajach humaj, mianie da kasciej praciaŭ piakučy maroz. Ja sciepanuŭsia. Sa splaciennia pakrytych šeraniem zmiejevikoŭ zvisali ledziašy. I tut stajali pakrytyja snieham skryni i kantejniery, palicy la scien byli zastaŭleny blašankami i žaŭtlavymi hłybami niejkaha tłušču ŭ prazrystym płastyku. Uhłybini paŭkruhłaja stol znižałasia. Tam visieła ščylnaja, iskrystaja ad lodavych ihołak štora. Ja adchiliŭ jaje. Na stale z aluminijevych krat lažała niešta vialikaje, daŭhavataje, nakrytaje šeraj tkaninaj. Padniaŭšy jaje, ja ŭbačyŭ zastyły tvar Hibaryjana. Čornyja vałasy z sivoj pasmaj na łbie byli hładka začasanyja. Kadyk tyrčaŭ, i zdavałasia, što šyja ŭ jaho złamanaja. Hłybokija vočy skiravany na stol, u kutočku zastyła mutnaja kropla lodu. Mnie było tak choładna, što ja z ciažkasciu strymlivaŭ dryžyki. Nie vypuskajučy z ruki tkaninu, druhoj rukoj ja dakranuŭsia da ščaki Hibaryjana. Adčuvannie było takoje, nibyta ja dakranuŭsia da pramiorzłaj draŭniny. Kalučaja čornaja ščeć. U składkach hub zastyŭ vyraz biazmiežnaha, pahardlivaha ciarpiennia. Apuskajučy kraj tkaniny, ja zaŭvažyŭ, što z druhoha boku trupa z-pad składak vidać niekalki čornych daŭhavatych pacierak abo fasolin, drobnych i bujnych. Ja zdrancvieŭ.
Heta byli palcy hołych noh, bačnyja z boku padešvy, vypukłyja padušački vialikich palcaŭ krychu rastapyrany. Pad zmiataj tkaninaj raspłastałasia murynka.
Jana lažała tvaram uniz i, zdavałasia, spała. Pastupova, dziujm za dziujmam, ja sciahvaŭ hrubuju tkaninu. Hałava, usia ŭ siniavata-čornych drobnych zavitkach, lažała na vyhibie takoj ža čornaj masiŭnaj ruki. Na bliskučaj skury spiny vystupali pazvanki. Masiŭnaje cieła było absalutna nieruchomaje. Ja jašče raz zirnuŭ na jaje padešvy, mianie ŭraziła dziŭnaja detal: jany nie byli defarmavany, nie scierlisia i navat nie zahrubieli ad chadźby basanož — skura była takaja samaja, jak na spinie i rukach.
Kab pierakanacca ŭ hetym, ja dakranuŭsia da murynki. Mnie było ciažej dakranucca da jaje, čym da trupa. I tut adbyłosia štości nievierahodnaje: cieła, jakoje lažała na dvaccacihradusnym marozie, zašavialiłasia. Murynka padciahnuła nahu, jak robić heta sabaka, jaki spić, kali jaho ŭziać za łapu.
Tut jana zamierznie, padumaŭ ja. Zrešty, jaje cieła było miakkaje i nie nadta chałodnaje. Ja adstupiŭsia, apusciŭ štoru i vyjšaŭ u kalidor. Mnie zdałosia, što ŭ im strašna horača. Trap vyvieŭ mianie ŭ zału kasmadroma. Usieŭšysia na zhornuty ŭ rułon parašut, ja abchapiŭ hałavu rukami. Ja byŭ jak pabity. Nie viedaŭ, što sa mnoj adbyvajecca. Ja byŭ pryhniečany, dumki łavinaj kacilisia ŭ prorvu — strata prytomnasci była b zaraz nievierahodnaj łaskaj.
Navošta isci da Snaŭta abo Sartoryusa? Ja nie ŭiaŭlaŭ, što chto-niebudź zdoleje skłasci ŭ adno cełaje ŭsio, što ja da hetaha pieražyŭ, ubačyŭ i adčuŭ. Adzinym ratunkam było šalenstva, ucioki. Vidać, ja zjechaŭ z hłuzdu, adrazu ž pasla pasadki. Akijan padziejničaŭ na moj mozh; u mianie zjaŭlajecca adna halucynacyja za druhoj, a kali tak, to nie treba tracić vysiłki na marnyja sproby adhadać nieisnujučyja zahadki, treba šukać dapamohi doktara, vyklikać pa radyjo „Pramietej” abo niejki inšy karabiel, padać sihnal SOS.
Raptam adčuvannie majo zmianiłasia: dumka ab tym, što ja zvarjacieŭ, supakoiła mianie.
Zaraz ja dobra zrazumieŭ słovy Snaŭta — viadoma, kali naohul isnavaŭ niejki Snaŭt i kali ja z im razmaŭlaŭ, bo halucynacyi mahli pačacca značna raniej — chto viedaje, mo ja znachodžusia jašče na karabli „Pramietej” i ŭ mianie vostry prystup dušeŭnaj chvaroby, a ŭsio, što ja pieražyŭ, było praduktam majho ŭzbudžanaha mozha? Ale kali ja chvory, to mahu papravicca, a heta daje mnie spadziavannie na vyratavannie, jakoha ja nie moh znajsci ŭ błytanych kašmarach majho karotkaha usiaho niekalki hadzin — salarysnaha vopytu.