Supakoiŭšysia, ja ŭvažliva pryhledzieŭsia da Chery. Jana siadzieła spinaj da sviatła; pramień, jaki pranikaŭ praz zanaviesku, załaciŭ aksamitny pušok na jaje levaj ščace, a viejki kidali na tvar doŭhi cień. Jana była pryhožaja. Jaki ž ja skrupulozny navat u snie: pilnuju ruch sonca i chaču, kab jamačka ŭ Chery była na svaim miescy — nižej kutočka hub, bolš ni ŭ koha ja nie bačyŭ takoj jamački; ale chaj by ŭsio heta skončyłasia. Mnie ž treba zajmacca spravaj. Ja zažmuryŭsia, imknučysia pračnucca, i raptam pačuŭ rypiennie. Ja adrazu ž raspluščyŭ vočy. Chery siadzieła pobač sa mnoj i ŭvažliva pazirała na mianie. Ja ŭsmichnuŭsia joj, jana taksama ŭsmichnułasia, nachiliłasia da mianie; pieršy pacałunak byŭ ledź adčuvalny, zusim jak dziciačy. Ja całavaŭ jaje doŭha. CHiba možna tak pavodzić siabie ŭ snie? dumaŭ ja. Ale ž heta navat nie zdrada jaje pamiaci, bo jana snicca mnie, mienavita jana. Takoha zdarennia sa mnoj jašče nie było… My pa-raniejšamu maŭčali. Ja lažaŭ na spinie; kali jana padymała tvar, ja moh zazirnuć u jaje maleńkija, pranizanyja soncam nozdry — pastajanny baromietr jaje pačucciaŭ; končykami palcaŭ ja pakrataŭ jaje vušy, zaružaviełyja ad pacałunkaŭ. Nie viedaju, što mianie niepakoiła; ja ŭsio dakazvaŭ sabie, što heta son, ale serca majo sciskałasia.
Ja vyrašyŭ ustać, abaviazkova ŭstać; ale ŭnutrana byŭ padrychtavany, što mnie heta nie ŭdasca, bo ŭ snie cieła časta nie słuchajecca nas, jano byccam čužoje abo jaho naohul nie adčuvaješ. Ja različvaŭ, što, imknučysia ŭstać, pračnusia, ale zamiest hetaha sieŭ, apusciŭšy nohi na padłohu. Ničoha nie zrobiš, daviadziecca dahladzieć son da kanca, — padumaŭ ja, ale nastroj sapsavaŭsia darešty. Mnie stała strašna.
— Što ty chočaš? — spytaŭsia ja chrypłym hołasam i adkašlaŭsia.
Zvykła pašukaŭ bosymi nahami pantofli i pierš čym uspomniŭ, što ich tut niama, tak stuknuŭsia palcam, što navat zajenčyŭ. Nu, ciapier-to ŭžo ja napeŭna pračnuŭsia, padumaŭ z zadavalnienniem.
Ale ničoha nie zmianiłasia. Kali ja sieŭ, Chery adsunułasia. Jana prychinułasia da spinki łožka. Było bačna, jak u jaje bjecca serca: sukienka zleva prykmietna ŭzdryhvała. Jana razhladvała mianie spakojna i z cikaŭnasciu. Dobra było b schadzić u duš, ale chiba duš, jaki snicca, moža razbudzić?
— Jak ty siudy trapiła? — spytaŭsia ja.
Jana padniała maju ruku i pačała zabaŭlacca z joju, znajomym rucham padkidvała i łaviła maje palcy.
— Nie viedaju, — adkazała jana. — CHiba heta drenna?
Hołas u jaje byŭ hetki ž nizki, i havaryła jana hetak ža abyjakava, jak i zaŭsiody, nibyta jaje turbavali nie vymaŭlenyja słovy, a niešta zusim inšaje; tamu časam zdavałasia, što Chery ni pra što nie dumaje, a časam — što jana ničoha nie saromiejecca. Jana pryhladałasia z ledź prykmietnym zdziŭlenniem, jakoje sviaciłasia i ŭ jaje ŭ vačach.
— Ciabie… chto-niebudź bačyŭ?
— Nie viedaju, ja prosta pryjšła… jakoje heta maje značennie, Krys?
Zabaŭlajučysia i dalej z majoj rukoj, jana nasupiłasia.
— Chery?
— Što, miły?
— Adkul ty daviedałasia, dzie ja?
Heta jaje spyniła. Chery biezdapamožna razviała rukami, usmichnułasia. U jaje byli takija ciomnyja huby, što na ich nie zastavałasia sladoŭ navat ad višań.
— Paniaccia nie maju… Dziŭna, praŭda? Ty spaŭ, kali ja ŭvajšła, ale ja ciabie nie razbudziła. Ja nie chacieła ciabie budzić, ty złosnik. Złosnik i zanuda, — u takt svaim słovam jana enierhična padkidvała maju dałoń.
— Ty była ŭnizie?
— Aha. Ja ŭciakła adtul: tam choładna.
Jana vypusciła maju ruku. Kładučysia na bok, strasianuła hałavoj, adkidajučy vałasy, pahladzieła na mianie z toj ledź prykmietnaj usmieškaj, jakuju ja nie pieranosiŭ, pakul nie pakachaŭ Chery.
— Ale ž… Chery… ale ž, — marmytaŭ ja.