Ion pavoli paviarnuŭsia i vyjšaŭ, schapiŭšysia na parozie za dzviery, kab nie ŭpasci; z kalidora čułasia recha jahonych krokaŭ. Ja staraŭsia nie hladzieć na Chery, ale raptoŭna vočy našy sustrelisia. Ja chacieŭ padysci da jaje, abniać jaje, pahładzić pa hałavie, ale nie moh. Nie moh.
UDAŁY VYNIK
Nastupnyja try tydni byli kožnym svaim dniom padobnyja adzin da adnaho zasłanki iluminataraŭ apuskalisia i padymalisia, nočču adzin kašmar zmianiaŭsia druhim; ranicaj my ŭstavali, i pačynałasia hulnia. A ci hulnia heta była? Ja prytvaraŭsia spakojnym, Chery taksama; maŭklivaja zhoda, znaročysty, uzajemny padman stali našym apošnim prystaniščam. My šmat havaryli pra toje, jak budziem žyć na Ziamli; pasielimsia dzie-niebudź kala vialikaha horada i bolš nikoli nie razłučymsia z błakitnym niebam i zialonymi drevami; razam prydumvali abstanoŭku našaha budučaha doma, abmiarkoŭvali naš sad i navat spračalisia pra detali… pra žyvuju aharodžu, pra łaŭki… Ci vieryŭ ja ŭ heta? Nie. Ja viedaŭ, što heta niemahčyma. Navat kali Chery pakinie Stancyju i budzie žyvaja, to ŭsio adno jana nie spuscicca na Ziamlu: tudy moža prylacieć tolki čałaviek, a čałaviek — heta jaho dakumienty. Pad čas pieršaj ža pravierki naša padarožža zakončyłasia b. Jany pasprabujuć vysvietlić, chto jana, razjadnajuć nas, a heta adrazu ž vydasć Chery. Stancyja — adzinaje miesca, dzie my mahli žyć razam. Ci zdahadvałasia pra heta Chery? Napeŭna. Ci joj chto-niebudź skazaŭ? U sviatle ŭsiaho, što adbyłosia, vidać, što tak.
Adnojčy nočču praz son ja pačuŭ, što Chery cicha ŭstaje. Ja chacieŭ abniać jaje. Tolki moŭčki, tolki ŭ ciemry my mahli jašče adčuvać siabie svabodnymi; u adčai, jaki akružaŭ nas z usich bakoŭ, hetaje zabyccio było karotkačasovaj adterminoŭkaj pakuty. Chery, zdajecca, nie zaŭvažyła, što ja pračnuŭsia. Nie paspieŭ ja praciahnuć ruku, jak jana ŭžo ŭstała z łožka. Napaŭsonny, ja pačuŭ šłepannie bosych noh. Čamuści mnie stała strašna.
— Chery, — prašaptaŭ ja. Kryknuć ja pabajaŭsia.
Ja sieŭ na łožku. Dzviery ŭ kalidor byli pračynienyja. Tonieńkaja pałoska sviatła naŭskasiak pierasiakała pakoj. Čulisia scišanyja hałasy. Jana z niekim razmaŭlaje? Z kim?
Ja ŭschapiŭsia z pascieli, ale raptam znoŭ spałochaŭsia, nohi padkasilisia, ja prysłuchaŭsia — usio cicha. Pavoli loh na łožak. Hałava až traščała. Ja pačaŭ ličyć. Daličyŭ da tysiačy i spyniŭsia; dzviery cichieńka adčynilisia; Chery ŭvajšła ŭ pakoj i znieruchomieła, prysłuchoŭvajučysia da majho dychannia. Ja staraŭsia dychać spakojna.
— Krys?.. — šeptam paklikała Chery.
Ja nie adhuknuŭsia. Jana cichieńka lahła. Ja adčuvaŭ, što jana baicca pavarušycca, i zniasilena lažaŭ pobač. Nie viedaju, kolki heta doŭžyłasia. Ja pasprabavaŭ prydumać choć niejkaje pytannie, ale čym bolš minała času, tym vyrazniej ja adčuvaŭ, što nie pačnu pieršy. Prykładna praz hadzinu ja zasnuŭ.
Ranica prajšła jak zvyčajna. Ja padazrona razhladvaŭ Chery, kali jana hetaha nie zaŭvažała. Pasla abiedu my siadzieli pobač nasuprać ahladnaha iluminatara, za jakim płyli nizkija ryžyja chmary. Stancyja slizhała ŭ ich, jak karabiel. Chery čytała knihu, a ja paziraŭ na Akijan. Apošnim časam heta było maim adzinym zaniatkam i adpačynkam. Ja zrazumieŭ, što kali peŭnym čynam nachilić hałavu, to možna ŭbačyć u škle našy adlustravanni, prazrystyja, ale vyraznyja. Ja zniaŭ ruku z padłakotnika. Chery — bačyŭ ja ŭ škle, — pierakanaŭšysia, što ja zahledzieŭsia na Akijan, chutka nachiliłasia nad padłakotnikam i dakranułasia hubami da miesca, dzie tolki što lažała maja ruka. Ja pa-raniejšamu siadzieŭ nienaturalna prama, Chery schiliłasia nad knihaj.
— Chery, kudy ty vychodziła sionnia nočču?
— Nočču?
— Aha, nočču.
— Ty što… tabie prysniłasia, Krys. Ja nikudy nie vychodziła.
— Nie vychodziła?
— Nie. Tabie prysniłasia.
— Napeŭna, — adkazaŭ ja. — Praŭda, vidać, mnie heta prysniłasia…
Viečaram, kali my kłalisia spać, ja znoŭ pačaŭ havaryć pra naša padarožža, pra viartannie na Ziamlu.
— Pierastań, nie chaču pra heta čuć, — pramoviła Chery. — Nie treba, Krys. Ty ž viedaješ…
— Što?
— Dy tak, ničoha.
Kali my ŭžo lažali, Chery skazała, što joj chočacca pić.
— Tam na stale staić šklanka soku, padaj mnie, kali łaska.
Jana adpiła pałovu i praciahnuła šklanku mnie. Ja nie chacieŭ pić.
— Za majo zdaroŭie, — usmichnułasia Chery.
Ja vypiŭ sok, jon zdaŭsia mnie sałanavatym, ale ja nie zviarnuŭ na heta ŭvahi.
— Pra što ž nam havaryć, kali ty nie chočaš havaryć pra Ziamlu? — spytaŭsia ja, kali Chery patušyła sviatło.
— Ci ažaniŭsia b ty, kali b mianie nie było?
— Nie.
— Nikoli?
— Nikoli.
— Čamu?
— Nie viedaju. Dziesiać hadoŭ ja pražyŭ adzin i nie žaniŭsia. Nie budziem pra heta, kachanaja…
U hałavie šumieła, nibyta ja vypiŭ butelku vina.
— Nie, davaj pahavorym, davaj. A kali b ja ciabie paprasiła?
— Kab ja ažaniŭsia? Hłupstva, Chery. Mnie nichto nie patrebien, mnie patrebna tolki ty.
Chery schiliłasia nada mnoj. Ja adčuvaŭ jaje dychannie na svaich hubach, jana tak mocna abniała mianie, što nievierahodnaja sanlivasć na imhniennie minułasia.
— Skažy pra heta inakš.
— Ja kachaju ciabie.