W bibliotece poszedłem prosto do głównego katalogu. Założyłem okulary i zacząłem szukać. „Latające talerze”, „Latające dyski”, „Błyski na niebie”, „Ogniste kule”, „Teorie kosmicznego rozprzestrzeniania się źródeł życia” i dwa tuziny innych ślepych uliczek i szalonych pomysłów literackich. Potrzebowałbym miernika Geigera, żeby zorientować się, co z tego wszystkiego ma jakiś sens. Tym bardziej, że to czego potrzebowałem, według semantycznego klucza klasyfikacji, powinno się znajdować gdzieś między bajkami Ezopa, a mitem o zagubionym kontynencie. Pomimo to, po godzinie miałem ręce pełne rewersów. Podałem je dziewiczej westalce siedzącej za biurkiem. Długo czekałem, aż sprawdzi, czy będę mógł je otrzymać.
— Większość filmów o jakie panu chodzi jest właśnie w użyciu — powiedziała w końcu — ale część zostanie dostarczona do pokoju 9-A. Może pan pojechać tam windą.
Pokój 9-A był zajęty. Nie posiadałem się ze szczęścia, kiedy ujrzałem Mary.
— No proszę. To się nazywa wilcza natura. Jak zdołałeś mnie tu odnaleźć? Mogłabym przysiąc, że postawiłam sprawę jasno.
— Witaj agencie — powiedziałem.
— Witaj — odrzekła — a teraz żegnaj. Myślę, że powiedzieliśmy sobie wszystko, a teraz pracuję.
— Słuchaj, ty mała, próżna idiotko, może to dla ciebie dziwne, ale ja także czasami pracuję. Na pewno nie przyszedłem tu szukać, twojego niewątpliwie powabnego ciała. Mam nadzieję, że zniesiesz moją niepożądaną obecność, aż przyniosą mi filmy. Potem postaram się znaleźć inne miejsce pracy — wrzeszczałem, nie panując nad sobą.
Zamiast wybuchnąć. Mary nagle zmiękła. Zresztą dowiodła tym, iż jest lepiej wychowana ode mnie.
— Przepraszam Sam. Kobiety tak często spotykają się z wypadkami natręctwa. Usiądź proszę.
— Nie, dziękuję — odpowiedziałem. — Poczekam tylko aż dostarczą moje materiały. Naprawdę mam zamiar popracować.
— Zostań tutaj — upierała się. — Przeczytaj sobie tę informację na ścianie. Jeżeli wyniesiesz filmy z pokoju, do którego zostały przyniesione, to postawisz na nogi cały personel i przyprawisz szefa biblioteki o załamanie nerwowe.
— Przyniosę je, jak tylko skończę. Mary podeszła do mnie i dotknęła mojego ramienia. Poczułem ciepło rozchodzące się po całym ciele.
— Proszę Sam. Jest mi przykro. Usiadłem i uśmiechnąłem się.
— Za nic stąd nie wyjdę. Nie oczekiwałem, że cię tu spotkam, ale jeśli tak się stało, to nie pozwolę ci stąd wyjść zanim nie podasz mi swojego adresu, numeru telefonu i prawdziwego koloru włosów.
— Nigdy się tego nie dowiesz — powiedziała łagodnie i zabawnie zmarszczyła nos.
Ostentacyjnie wróciła do pracy, udając że mnie ignoruje. Była jednak zadowolona z mojej obecności.
Tymczasem winda transportowa otworzyła się, a szpule z moimi filmami wysypały się do koszyka. Pozbierałem je i poukładałem na wolnym stole. Jedna ze szpul wypadła mi z rąk, potoczyła się w kierunku materiałów Mary. Moja współpracowniczka podniosła wzrok. Sięgnąłem po szpulę, którą zamówiłemi położyłem obok siebie.
— Hej — zawołała — to moje.
— Tak, na pewno — mruknąłem uprzejmie.
— Naprawdę. Zaraz będę je potrzebowała. Szybko zrozumiałem powód nieporozumienia. Mary przyszła tutaj w tym samym celu, co ja.
— To dlatego nie mogłem prawie nic dostać — powiedziałem — ale nie byłaś dokładna, znalazłem to, co ty przeoczyłaś.
Mary popatrzyła na moje zbiory i ułożyła wszystkie szpule na jedną stertę.
— Podzielimy się tym po połowie, czy obydwoje przejrzymy wszystko?
— Każde z nas wyrzuci ze swojej połowy niepotrzebne taśmy, a potem oboje przejrzymy to, co zostanie — zdecydowałem.
— Zabierzmy się więc do pracy.
Nawet po zobaczeniu pasożyta na plecach nieszczęsnego Barnesa i po przekonywaniach Starca, że latający talerz jednak wylądował, nie byłem przygotowany na tak ogromną ilość dowodów zgromadzonych w bibliotece. Trzeba być absolutnym niedowiarkiem albo głupcem, żeby przy tak niezbitych dowodach stworzyć taką formułę jak Digby. Ziemia była bowiem nawiedzana przez pojazdy kosmiczne od bardzo dawna i wiele razy. Niektóre raporty pochodziły z XVII wieku, zdarzały się i wcześniejsze. Ale tych nie warto chyba traktować jako dowodów. Pierwsze systematyczne dane pochodzą ze Stanów Zjednoczonych z lat czterdziestych i pięćdziesiątych. W latach osiemdziesiątych, najwięcej przypadków zdarzyło się na Syberii.
W pewnym momencie coś mnie zaniepokoiło i gorączkowo zacząłem sprawdzać dane. Dziwne obiekty na niebie ukazywały się bowiem dość regularnie w trzydziestoletnich odstępach. Zanotowałem to, żeby przekazać informację facetom od analizy statystycznej. Chociaż bardziej prawdopodobne, że więcej będzie mógł powiedzieć na ten temat Starzec, kiedy zapozna się z tym materiałem.