Uśmiechnęła się do mnie radośnie, zupełnie inaczej, niż wtedy, gdy zobaczyła mnie wchodzącego po raz pierwszy do Sali konferencyjnej.
— Sam, myślę, że lubisz, gdy kobiety są troszkę wredne. Ostrzegam cię, potrafię być taka. Pewnie ciągle jeszcze martwisz się tym policzkiem? Rozumiem. Ale można to załatwić. — Uderzyła mnie delikatnie w twarz. — Teraz jest remis, możesz o tym zapomnieć.
Nagle zmienił się wyraz jej twarzy. Zauważyłem, że podnosi dłoń i poczułem piekielny ból. Uderzyła mnie jeszcze raz, tylko tym razem mocniej.
— Ten — wyszeptała wzburzonym, zachrypniętym głosem za to, co zrobiła twoja dziewczyna.
Zadzwoniło mi w uszach. Chyba użyła czegoś ciężkiego. Patrzyła na mnie prowokująco. Była chyba nawet zła, jeśli uniesione nozdrza mogą o tym świadczyć. Podniosłem rękę, odchyliła się leciutko, ale ja chciałem tylko dotknąć swojego rozpalonego policzka. Bolało.
— Ona nie jest moją dziewczyną — powiedziałem surowym tonem.
Nagle oboje wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem. Mary położyła obie ręce na moich ramionach, wciąż się śmiejąc.
— Sam — udało jej się wykrztusić — jest mi bardzo przykro. Nie powinnam była tego zrobić. Nie tobie. No, a przynajmniej nie tak mocno.
— Przynajmniej nie kłam! — krzyknąłem.
— Biedny Sam — dotknęła mojej twarzy. — Czy ona naprawdę nie jest twoją dziewczyną?
— Na moje nieszczęście, nie! Ale nie dlatego, że nie próbowałem jej poderwać.
— Jestem pewna. A kto jest twoją dziewczyną? — zabrzmiało to dość kokieteryjnie w jej ustach.
— Ty, żmijo!
— Tak — odpowiedziała zadowolona. — Będę twoja, gdy zapłacisz za mnie.
Czekała na pocałunek. Odepchnąłem ją.
— Zapomnij kobieto. Nie mam ochoty na kupno czegokolwiek.
— Źle się wyraziłam. Jestem tutaj, bo chcę tu być. Czy mógłbyś mnie teraz pocałować?
Może nie był to odpowiedni moment, ale zgodziłem się. Wydała mi się szalenie seksowna. Kiedyś już całowaliśmy się, teraz dopiero poczułem smak jej ust. Chciałem, by ta chwila trwała wiecznie.
Jednak przełamałem się.
— Myślę, że muszę usiąść — powiedziałem.
— Dziękuję, Sam — szepnęła.
— Mary, kochanie, jest coś, co mogłabyś dla mnie zrobić.
— Tak? — zapytała łagodnie.
— Powiedz mi, czy ludzie tutaj jedzą cokolwiek? Umieram z głodu.
Popatrzyła na mnie zdziwiona. Chyba oczekiwała czegoś innego.
— Zaczekaj kilka minut.
Nie wiem dokąd poszła. Wróciła za chwilę z tacą kanapek i dwoma butelkami piwa. Jedzenie postawiła mi na kolanach.
— Mary, jak sądzisz, ile to będzie jeszcze trwało?
— Jest tam czternaście osób, włączając Starca. Myślę, że minimum dwie godziny. Dlaczego pytasz?
— Dlatego, że… — postawiłem wszystko na jedną kartę. W takim razie mamy dość czasu, aby wydostać się stąd, znaleźć urząd stanu cywilnego, wziąć ślub i wrócić zanim Starzec się za nami stęskni.
Nie odpowiedziała. Zamiast na mnie, patrzyła na butelkę z piwem.
— Co ty na to? — upierałem się.
— Jeśli bardzo chcesz, dobrze. Ponieważ już się zgodziłam. Ale nie potrafię ciebie okłamywać. Wolałabym nie.
— Nie chcesz wyjść za mnie?
— Sam, myślę, że nie jesteś gotów do małżeństwa.
— Mów za siebie!
— Nie bądź zły kochanie. Możesz mnie mieć bez kontraktu małżeńskiego, gdzie chcesz, kiedy chcesz i jak chcesz. Ale przecież nawet mnie nie znasz. Możesz także zmienić zdanie, gdy się bliżej poznamy.
— Nieczęsto zmieniam zdanie.
Spojrzała bez słowa, a potem odwróciła się. Widziałem, że jest smutna.
— Spotkaliśmy się w wyjątkowych warunkach — zaprotestowałem. — Wiesz, że to wszystko… Powstrzymała mnie.
— Wiem, Sam. Chcesz mi udowodnić, że teraz jesteś pewien swojej decyzji. Ale naprawdę nie możesz udowodnić niczego. Pojedziemy gdzieś na weekend, albo jeszcze lepiej przenieś się do mnie. Będziemy mieli dużo czasu i wówczas uczynisz ze mnie „uczciwą kobietę”, jak to mówiły nasze babki, zresztą Bóg wie dlaczego.
Musiałem wyglądać na zdziwionego. Tak się zresztą czułem. Mary położyła swoją rękę na mojej.
— Spójrz na mapę. Sam — powiedziała poważnie. Obróciłem się. Czerwieni tyle samo, a może jeszcze więcej. Wydało mi się, że strefa zagrożenia rozszerzała się.
— Najpierw zróbmy z tym porządek — dodała Mary, a potem, jeśli wciąż będziesz tego chciał, pobierzemy się. W międzyczasie możesz korzystać z przywilejów nie obciążony małżeńskimi obowiązkami.
Czy może istnieć korzystniejsza sytuacja? Jedynym problemem było to, iż ja właśnie chciałem ożenić się z nią. Dlaczego mężczyzna, który przez całe życie unika małżeństwa nagle stwierdza, i jest tego absolutnie pewien, że niczego innego nie pragnie? Spotkałem się z takimi sytuacjami tysiące razy i nigdy nie mogłem tego zrozumieć. Teraz sam tak postępowałem.
Mary musiała wrócić do obowiązków, jak tylko skończyła się narada. Starzec tymczasem wyciągnął mnie na spacer. Doszliśmy do pamiątkowej Ławy Baruclia. Starzec usiadł, zapalił fajkę i patrzył w dal. Dzień był duszny, ale park wydawał się wyludniony. Nie wszyscy przystosowali się jeszcze do chodzenia bez ubrań.
— Operacja rozpoczyna się o północy — oznajmił Starzec.
— Zaatakujemy nagle wszystkie stacje radiowe i telewizyjne, redakcje gazet i urzędy prokuratury w czerwonej strefie.