Читаем Zwycięski полностью

Przy tak bliskim zasięgu i ogromnej prędkości zbliżeniowej widma wroga nie miały czasu na wykonywanie uników. Z pokładów okrętów Sojuszu wytrysnęły salwy piekielnych lanc, przestrzeń przecięły potężne promienie cząsteczkowe zdolne z tej odległości przeciąć najgrubszy pancerz, jakby to była kartka papieru. Syndyckie rakiety wybuchały z dala od wyznaczonych celów albo rozpadały się na atomy, a te, które zdołały przetrwać nawałę ogniową, nadziały się na chmurę kartaczy. Roje stalowych kul wbiły się w ściany nadlatujących rakiet. Każda z nich miała tak wielką energię kinetyczną, że konstrukcje, w które trafiała, zamieniały się natychmiast w obłoczki plazmy. Tego ataku nie przetrwało niemal żadne z nadlatujących widm. Okręty Sojuszu mogły wejść w kontakt z nadlatującymi jednostkami szybkiego reagowania.

Duża liczba takich miniaturowych stateczków mogła narobić szkód mimo braku opancerzenia i teoretycznie słabego uzbrojenia. Koncentrując nieprzerwany ogień na dużym pancerniku albo liniowcu, eskadry wroga mogły naruszyć jego osłony i dobrać się do kadłuba, tyle że nie w takich warunkach, nie wtedy, gdy miały przeciw sobie taką masę osłaniających się wzajemnie najpotężniejszych okrętów, które dysponowały niewyobrażalnie wielką siłą ognia. JSR-y konstruowano z myślą o atakowaniu niewielkich odizolowanych eskadr, a najlepiej sprawiały się przeciw pojedynczym celom. Mając odpowiednie warunki wyjściowe, mogły się przyczaić z włączonym kamuflażem w pobliżu planety albo stacji orbitalnej, czekając na podejście wroga, i pokonać nawet całkiem sprawny pancernik, jeśli dopadły go bez osłony eskorty, oczywiście ponosząc przy tym ogromne straty.

Tutaj jednak nie miały odpowiednich warunków do przeprowadzenia skutecznego ataku.

Niszczyciele Sojuszu zaprojektowano właśnie na takie okazje. Dlatego spadły jak polujące sokoły na stado gołębi, odpalając kolejne piekielne lance i rozpoczynając masakrę o wiele słabiej uzbrojonych i wyposażonych jednostek wroga. Lecące między nimi równie zwinne lekkie krążowniki niszczyły każdą salwą przynajmniej po kilka JSR-ów, a tuż za nimi znajdowała się kolejna linia obrony złożona z ciężkich krążowników, nie tak szybkich i zwrotnych, za to o wiele mocniej opancerzonych i dysponujących piekielną przewagą ogniową. Piloci JSR-ów starali się koncentrować ogień na pojedynczych celach, licząc, że uda im się zniszczyć osłony energetyczne i przebić pancerze, lecz przy tak ogromnej ilości celów w tak krótkim czasie ich działania skazane były z góry na niepowodzenie.

Flota Sojuszu przeleciała przez szeregi przeciwnika z łączną prędkością przekraczającą .05 świetlnej, przebijając się przez JSR-y niczym transporter opancerzony przez chmarę komarów. Syndyckie okręciki znikały rozbite na atomy albo odlatywały, wpadając w korkociąg, z martwymi systemami i załogami na pokładzie. Dzięki ogromnej liczebności część z nich zdołała się jednak przedrzeć przez formacje eskorty, ale tylko po to, by silny ostrzał pancerników i liniowców rozerwał je na strzępy.

Starcie z hordą JSR-ów trwało tak krótko, że ludzkie zmysły nie były w stanie go zarejestrować. Flota Sojuszu mgnienie oka później znajdowała się już za liniami wroga i dokonywała ostrego zwrotu „w górę”, czyli kierowała się ponad płaszczyznę ekliptyki systemu. „Dołem” ludzie określali sferę mieszczącą się poniżej owej płaszczyzny. Geary z niepokojem przyglądał się danym z wyświetlaczy, zdając sobie doskonale sprawę, że w takim ścisku może dojść do kolizji albo przypadkowych trafień, które mogłyby doprowadzić do poważnych uszkodzeń lub nawet utraty kilku niszczycieli albo innych lekkich jednostek. Dane wciąż napływały, wskazując uszkodzone ekrany i od czasu do czasu bezpośrednie trafienia, głównie w niszczyciele i lekkie krążowniki. Nagle Geary zauważył coś, co odciągnęło jego uwagę od tych statystyk.

– „Loch”, natychmiast wracajcie na wyznaczoną pozycję! Zmieńcie kurs, by ominąć skupisko frachtowców!

Samotny ciężki krążownik oddalał się od floty wykonującej zwrot, lecąc nadal prosto w kierunku wiszącej w przestrzeni nieruchomej masy frachtowców. Geary czekał kilka niekończących się sekund, mając przed oczami powracające obrazy z Sutrah, gdzie stracił na polu minowym, w równie bezsensownej sytuacji, krążownik i trzy niszczyciele.

W końcu nadeszła odpowiedź. Dowódca „Locha” wydawał się mocno skołowany.

– Zamierza pan pozwolić tym frachtowcom na ucieczkę?

– To pułapka! – wrzasnął natychmiast Geary. – Pomyśl, człowieku! Nie uciekają, nie wystrzeliły nawet jednej kapsuły ratunkowej! Na pokładach tych statków nie było załóg, tylko piloci tych JSR-ów! To tykające bomby zegarowe! Spieprzaj stamtąd, jak szybko możesz!

Kilka sekund później krążownik zaczął zmieniać kurs, wolno, bardzo wolno zawracając w kierunku reszty floty. Siłą pędu nadal się jednak zbliżał do roju frachtowców.

Desjani przyglądała się sylwetce krążownika z kamienną twarzą, ale i ona musiała mieć przed oczami sytuację z Sutrah.

Перейти на страницу:

Все книги серии Zaginiona flota

Похожие книги

Имперский вояж
Имперский вояж

Ох как непросто быть попаданцем – чужой мир, вокруг всё незнакомо и непонятно, пугающе. Помощи ждать неоткуда. Всё приходится делать самому. И нет конца этому марафону. Как та белка в колесе, пищи, но беги. На голову землянина свалилось столько приключений, что врагу не пожелаешь. Успел найти любовь – и потерять, заимел серьёзных врагов, его убивали – и он убивал, чтобы выжить. Выбирать не приходится. На фоне происходящих событий ещё острее ощущается тоска по дому. Где он? Где та тропинка к родному порогу? Придётся очень постараться, чтобы найти этот путь. Тяжёлая задача? Может быть. Но куда деваться? Одному бодаться против целого мира – не вариант. Нужно приспосабливаться и продолжать двигаться к поставленной цели. По-кошачьи – на мягких лапах. Но горе тому, кто примет эту мягкость за чистую монету.

Алексей Изверин , Виктор Гутеев , Вячеслав Кумин , Константин Мзареулов , Николай Трой , Олег Викторович Данильченко

Детективы / Боевая фантастика / Космическая фантастика / Попаданцы / Боевики