— Po kolei — mruknąłem. — Przede mną poleciał ktoś inny i wrócił pozbawiony pamięci. Na szczęście przed startem zdjęto mu zapis osobowości, tak że teraz jest znowu sobą — nie chciałem przecież im mówić wszystkiego. — Otóż ze mną było to samo — ciągnąłem. — Pamięć mi przywrócono… ale tylko pamięć. Przypominacie sobie ten statek, ten obcy wrak, który spotkaliśmy w przestrzeni, kiedy leciałem razem z ostatnią grupą na Petty? Na pokładzie tego wraku był martwy od… no, w każdym razie od bardzo dawna, pilot. Wyglądał jak małpa. Porośnięty sierścią, miał garby z przodu i z tyłu, po sześć palców i różne inne ciekawe rzeczy. Więc kiedy leciałem, poddano mnie operacji…
— Myśmy takiego widzieli! — wykrzyknęła Aria. — Ty nie wiesz, ale zanim przyleciałeś na Petty, żeby nas pilnować…
— Wiem — przerwałem. — Muszę cię rozczarować. To byłem ja. Przyleciałem tu wtedy… powiedzmy, incognito. Już po operacji plastycznej. Chodziło o to, żebym mógł zbliżyć się do obcych… jeśli rzeczywiście penetrują tę planetę. Wylądowali koło waszej bazy i musiałem działać szybko. Zabiegłem im drogę, jeśli można się tak wyrazić. A potem…
— To ty — w głosie Arii zaskoczenie ustąpiło miejsca oburzeniu — pokazałeś nam…
— … język? — dokończyłem. — Ja. Głupi kawał. Chciałem was trochę ostudzić w waszym zapale…
— To ci się udało — mruknął po chwili kwaśnym głosem Semow. — Nie tyle może jeśli chodzi o nas, co o nich. Od tamtego dnia przestali się pojawiać na planecie…
— Mieli jeszcze inne powody — odparłem. — Wyłączyliśmy ich nadajnik, ten w ruinach, a w ich kierunku wystartował z naszej stacji pilot… mniejsza z tym. Tamte sprawy należą już do historii. Teraz trzeba wszystko naprawić. Zaraz wam się pokażę… bo to będzie pierwsza rzecz, o którą was poproszę…
Zacząłem, ściągać skafander. Zdjąłem kask, zrzuciłem bluzę i zrobiłem kilka kroków do przodu. Wszedłem w krąg światła…
— Och, tak! — wykrzyknęła Aria. Dłuższą chwilę panowała cisza.
— Skąd mamy wiedzieć — odezwał się wreszcie półgłosem Semow — że jesteś tym samym Ago, który spędził z nami kilka dni na Petty?
— Spytaj jej — odrzekłem z pewnością, która przyszła mi nie wiadomo skąd. — Ona ci powie. Jak, Aria?…
— To jego głos — odpowiedziała zacinając się. — Ale…
— Halo, Ago — zabrzmiało nagle z głośnika. Uśmiechnąłem się. Czekałem na to. Musieli przemówić. A ja musiałem ich do tego sprowokować. Operację mogli przecież przeprowadzić tylko ci, którzy wiedzieli, o co chodzi…
— Słucham, Bess? — rzuciłem pogodnie. — Przysłuchujesz się naszej rozmowie? Ty także? — podkreśliłem ostatnie słowo.
— Tak — warknął. — Ja także. Możesz teraz ty przez chwile posłuchać?
— Z największą przyjemnością — przystałem.
— Mam ci przekazać decyzję sztabu. Zgadzamy się na operację. Wróć tutaj i jeszcze tego samego dnia…
— Słuchaj, Bess — roześmiałem się głośno. — Obiecałem ci nie przerywać, ale nie przypuszczałem, że to mają być żarty. Kiedy zaczniesz mówić poważnie, przysięgam, że będę siedział jak trusia…
Semow i Aria spojrzeli po sobie. Dziewczyna zagryzła wargi. Nie byli przyzwyczajeni do takiego tonu… nawet w moich ustach.
Głośniki milczały dłuższą chwilę. Kiedy wreszcie odezwały się, znowu, głos Bessa tchnął lodowatym zimnem.
— Kiedy chcesz, żeby przylecieli?
— Dzisiaj.
— U was jest już prawie noc. Co to znaczy dzisiaj?
— Droga nie zajmie im więcej niż dwie godziny… z przygotowaniami. Poczekam. Nie jestem śpiący…
— Dobrze.
Nasłuchiwałem jeszcze jakiś czas, ale głośniki umilkły na dobre. Wtedy wycofałem się do cienia, aby nie widzieli mego uśmiechu. Pamiętałem, jak w tym grymasie wygląda moja obecna twarz.
— Widzicie — rzuciłem lekko — jedna sprawa rozwiązała się sama. A właściwie dwie. Zdobyłeś odpowiedź — zwróciłem się do Semowa — na swoje pytanie, czy jestem rzeczywiście tym Ago, którego znacie, a także, co ważniejsze, już jutro będę miał normalną ludzką postać… jaka by tam ona była. Miałem zamiar prosić was o pośrednictwo w sprawie tej operacji, ale to okazało się zbyteczne. Oczywiście mógłbym problem załatwić sam, tylko że gdybym próbował połączyć się z Ziemią, postawiłbym na nogi całą prasę i narobił okropnego szumu. Co innego wy… macie przecież swoje zastrzeżone kanały. Na szczęście to mamy za sobą. Teraz najważniejsze. Chciałbym zorganizować konferencję teoretyczną… z udziałem was wszystkich. Nie chodzi o jakiś określony temat. To powinien być sumaryczny wykład dotyczący ziemskiej cywilizacji. Historii, stosunków społecznych, etyki, procesów rozwojowych… jak najmniej techniki — zastrzegłem się.
— Jednak pozostajesz agentem — wtrącił z przekąsem Semow.
— Jestem nim — zapewniłem. — I to także powinniśmy wziąć na warsztat. O co mianowicie chodzi takim jak ja. Z SAO, a szczególnie z „Trójki”. Muszą zrozumieć, że troszczymy się
wyłącznie o bezpieczeństwo… tylko trzeba, żebyście przedtem zrozumieli to i wy. Ale wymiana poglądów na ten temat nie zaszkodzi. Zamierzam nawet zaprosić któregoś z tych, którzy przylecą z naszej stacji. Przyjdzie także Change… a propos, jak wam się z nim żyje?
— Robi swoje… — odpowiedział po chwili bez przekonania Semow.