Читаем Messier 13 полностью

Zrobiłem dokładnie tak, jak powiedziałem. Wyrzuciłem dziewięć sond i otoczyłem się szczelnym pęcherzem, nie zapominając nawet o strefie podwodnej. Następnie z palcami na wyzwala — czach anihilatorów wodowałem w przewidzianym miejscu, zwracając dziób statku od razu w stronę brzegu. Odczekałem, aż morze wokół mnie się uspokoi i ponownie wezwałem bazę.

Stałem w otwartym włazie i poruszając reflektorem przyglądałem się manewrom małego, pływającego łazika. Jego kabina była odkryta. Arika wierciła się niespokojnie, nieustannie poprawiając włosy, rozwiewane przez wiatr. Głowa Semowa tkwiła za przednią szybą nieruchomo, jakby dziewczyna wiozła mi w prezencie kamienne popiersie.

Mieli trochę kłopotów z dobiciem do statku i wejściem po luźnej sznurowej drabince. Spoczywając w pozycji poziomej rakieta traciła większość drobnych udogodnień, składających się na komfort, do jakiego przywykły załogi statków dalekiego zasięgu. Ukląkłem i pomogłem im wejść, podając rękę najpierw Arii, a potem Semowowi.

Byłem w kompletnym skafandrze, z kaskiem i rękawicami. Jeśli nawet coś zauważyli, mogło to w nich wzbudzić najwyżej niejasne podejrzenia. Ale zbyt byli przejęci sytuacją, by przyglądać się moim plecom czy klatce piersiowej. Przepuściłem ich, pomacałem reflektorem brzeg, policzyłem stojące na plaży postacie, po czym wróciłem do śluzy. Czekali na mnie zaraz na początku korytarza. Zaprowadziłem ich do kabiny pilota i umieściłem w jednym fotelu. Sam stanąłem pod ścianą, poza kręgiem światła. — Potrzebuję waszej pomocy — zacząłem — i jestem pewien, że mi jej nie odmówicie. Ludzie zwykli przecież iść sobie na rękę. A teraz chodzi o to, żeby tę naszą cechę przedstawić innym… to znaczy, żebyśmy się w ogóle im przedstawili… takimi, jakimi jesteśmy naprawdę. Jeśli możecie, powstrzymajcie się od pytań i komentarzy. W każdym razie niech się wam nie zdaje, że zmieniłem zapatrywania, że odżegnałem się od swojej służby czy coś w tym rodzaju. Nic podobnego. Tak się jednak składa, że bezpieczeństwo wasze i innych zależy teraz od nawiązania Kontaktu, a nie przeszkadzania w nim. To jest wprawdzie tylko moje zdanie… nie mam zgody przełożonych na to, co robię, niemniej po pierwsze nie mylę się na pewno, a po drugie taka opinia pokrywa się przecież z waszymi przekonaniami… przynajmniej w tym konkretnym wypadku. Mogę na was liczyć?

Wpatrywali się dłuższą chwilę w stronę, gdzie stałem, usiłując przebić wzrokiem cień i odgadnąć wyraz mojej twarzy. Ale z niej niewiele by wyczytali…

— Tak, Ago — odpowiedział wreszcie powoli Semow — o ile, oczywiście, Ziemia nam na to pozwoli…

— Och, Sem — wykrzyknęła Aria — ja… to znaczy jestem pewna, że tak!

Semow uśmiechnął się. Odpowiedziałem mu uśmiechem. Tego jednak nie mógł widzieć.

— Zostałem wysłany w kierunku, w którym szły sygnały nadajników zainstalowanych przez obcych na Petty… i nie tylko tutaj — powiedziałem. — To długa historia i nie wszystko w niej jest ważne. Będę się streszczał — mówiłem cały czas łagodnym, przyjacielskim tonem, podobnie zresztą, jak w czasie łączności z Bessem i innymi. Nie zapomniałem ani przez moment, że jestem na podsłuchu. — Leciałem krótko… jeśli wziąć pod uwagę, że wróciłem tego samego dnia. Ale wiecie przecież, jak to jest. Mogłem być w najdalszej galaktyce. Powróciłem jako szpieg… obcych. Nie przerywaj — powstrzymałem Arię, która, wpatrując się we mnie szeroko otwartymi oczyma, chciała coś powiedzieć. — Zaraz skończę. Zrobili to tak, że wykorzystali jakiś układ w naszym organizmie, nadrzędny w stosunku do systemu nerwowego razem z jego wszystkimi polami, neuronami i tak dalej. Krótko mówiąc, przerobili mnie na jedyny w swoim rodzaju nadajnik… organiczny. Wszystko, o czym myślę, co mówię, na co patrzę, każda informacja, jaką odbieram, jest od razu przeze mnie wysyłana tym obcym. Poczekam chwilę, żebyście mogli zdać sobie sprawę, co to oznacza… Umilkłem. Nie na długo jednak. Nie potrzebowali się długo zastanawiać. Żyli przecież myślą o Kontakcie…

— Czy to pewne? — spytał krótko Semow.

— Pewne. Przewidziałem także, że mi nie uwierzycie. Że będziecie podejrzewać jakieś nowe środki, podjęte przez SAO. Mam na to odpowiedź. Niczym nie ryzykujecie. To znaczy wy, jeśli mi pomożecie. Bo ja i tak przekazuję te wiadomości. A od was zależy, jakie one będą. Natomiast czy wasza odmowa może mieć wpływ na ograniczenie lub rozszerzenie naszej ingerencji?…

— Powiedz, Ago — nie wytrzymała Arika — co mamy zrobić? Dlaczego jesteś w skafandrze i kryjesz się w cieniu?

Перейти на страницу:

Похожие книги

Аччелерандо
Аччелерандо

Сингулярность. Эпоха постгуманизма. Искусственный интеллект превысил возможности человеческого разума. Люди фактически обрели бессмертие, но одновременно биотехнологический прогресс поставил их на грань вымирания. Наноботы копируют себя и развиваются по собственной воле, а контакт с внеземной жизнью неизбежен. Само понятие личности теперь получает совершенно новое значение. В таком мире пытаются выжить разные поколения одного семейного клана. Его основатель когда-то натолкнулся на странный сигнал из далекого космоса и тем самым перевернул всю историю Земли. Его потомки пытаются остановить уничтожение человеческой цивилизации. Ведь что-то разрушает планеты Солнечной системы. Сущность, которая находится за пределами нашего разума и не видит смысла в существовании биологической жизни, какую бы форму та ни приняла.

Чарлз Стросс

Научная Фантастика