Читаем Niebo ze stali полностью

która daje nam żywy przykład, że odwaga nie znikła z serc córek Imperium. Bo odwagi

trzeba, by porzucić dom rodzinny i udać się na wędrówkę w nieznane strony.

Kailean uniosła kryształ do ust, umoczyła wargi i po raz pierwszy zmierzyła się wzrokiem

z Ewensem-der-Maleg. Wymienić jednym tchem kogoś królewskiej krwi i jakąś meekhańską

sierotę to albo głupota, albo zamierzony policzek. Ten toast był obelgą. Obelgą dla

księżniczki i w pewnym sensie także dla niej, bo sugerował, że jest zbyt głupia, by to pojąć.

Odstawiła kielich.

– Inra rzeczywiście jest niezwykłą młodą damą – Daghena odezwała się pierwsza. – W

porównaniu z nią moja poprzednia nauczycielka i dama do towarzystwa to blade widmo

pozbawione temperamentu.

– Poprzednia? – Hrabia również odstawił kielich i skinął na służbę. Dopiero teraz wszczął

się ruch. Zaszczękały pokrywki półmisków, zapachniało pieczystym i ciężkimi sosami.

– Tak, pani Emiwa-had-Laweris. Niestety, gdy dowiedziała się o cesarskim rozkazie,

odeszła. Ma rodzinę na Wschodzie i nie chciała jej zostawiać.

– Więc panna lon-Weris służy u waszej wysokości...

– Pół roku. Ale żałuję, że nie poznałyśmy się wcześniej.

Najpierw podano zakąski, kawałki marynowanego mięsa, ostre owcze sery i płaty

wędzonej ryby. Kailean nie spuszczała wzroku z pierworodnego. Ten odwzajemnił jej

spojrzenie i uśmiechnął się drwiąco, zerkając wymownie na Daghenę. Widzisz – mówiło jego

spojrzenie – właśnie ją obraziłem, a ona nawet o tym nie wie. Dzikuska.

Na chwilę, dosłownie na mgnienie oka, zapomniała, kim teraz jest, Inrą-lon-Weris, sierotą

po kupcu, która żeby nie popaść w nędzę, przyjęła pracę u Wozaków. A Inra nie patrzyłaby

tak wyzywająco na potomka starego, hrabiowskiego rodu, bo choć była Meekhanką czystej

krwi, to jednak jej ojciec w pas kłaniał się każdemu baronowi i hrabiemu.

Opuściła wzrok.

– Cesarski rozkaz dla wszystkich był zaskoczeniem. – Hrabia nabił na mały szpikulec

kawałek mięsa i wymachiwał nim jak miniaturową buławą. – Czy naprawdę zagrożenie ze

strony Se-kohlandczyków jest aż tak duże? Różne wieści tu do nas docierają. A to, że

Yawenyr skonał, a to, że kona, a to znów, że cudownie wyzdrowiał i z wdzięczności Panu

Burz ślubował znów poprowadzić swoje hordy na zachód.

– Gdyby rzeczywiście chodziło o kolejny najazd, ojcze, Cesarz nie nakazałby Verdanno

zwinąć obozów i powędrować na północ – włączył się do rozmowy Ewens. – Podobno

poddani jej wysokości nienawidzą koczowników jak jadowitych węży. Ród królewski z

pewnością rozkazałby, żeby walczyli. Wszyscy spojrzeli na Daghenę. Nawet Laiwa-son-

Baren wyciągnęła szyję, by lepiej widzieć. Dag pochyliła się ku Kailean.

– I co mam im powiedzieć? – szepnęła jej do ucha w ciężko akcentowanym anaho. – Jak

tam właściwie u Wozaków jest?

Kailean ledwo ją zrozumiała, co było o tyle dobre, że nawet gdyby jakimś cudem znalazł

się przy stole ktoś znający język Verdanno, to i tak nie mógłby podsłuchiwać.

– Księżniczka prosi, żebym tłumaczyła, bo nie jest pewna swojej znajomości meekhu. –

Zignorowała uporczywe spojrzenie pierworodnego i zwróciła się wprost do jego ojca. –

Verdanno nie są niczyimi poddanymi i nigdy nimi nie byli. Ród królewski to przede

wszystkim sędziowie i strażnicy praw, więc nie ma takiej władzy, by komukolwiek

rozkazywać.

– Dobrze... mów, co tam wiesz, a ja będę coś mamrotać. – Szept „księżniczki” przeszedł

w prawdziwe mamrotanie. – Tylko szybko, bo mi się słowa kończą, a nie lubię się powtarzać.

– Ród królewski ma własne stada, wozy, własną straż, lecz rządził tylko w Królewskim

Grodzie, największym obozie, jaki kiedykolwiek istniał. Poza nim większość plemiennych

karawan wędrowała własnymi drogami.

– I dlatego już nie wędrują?

Za ton, jakim zadał to pytanie, Ewens powinien dostać w twarz. Daghena też tak to

odebrała, bo przestała pomrukiwać bez sensu i zapytała towarzyszkę:

– Czy on próbuje mnie obrazić?

– Bez przerwy, wasza wysokość.

Kailean odpowiedziała w anaho wystarczająco głośno, by wszyscy usłyszeli. I ciszej

zaraz dodała:

– Poszepcz mi jeszcze trochę do ucha, a potem siedź i rób chmurną minę.

Odczekała stosowną chwilę.

– Księżniczka pragnie przypomnieć, że jej lud uległ armii, która później przez kilka lat

bezkarnie łupiła połowę Imperium, mimo iż Imperium jest pięćdziesięciokroć rozleglejsze i

ma dziesiątki tysięcy żołnierzy na każde zawołanie. Oraz że koczownicy do tej pory płaczą,

wspominając wojnę z Verdanno.

Wygłosiła to, patrząc pustym wzrokiem między pierworodnego a jego macochę. Teraz

nie była sobą, tylko głosem księżniczki.

Hrabia przyjął to po męsku. To znaczy najpierw lekko poczerwieniał, potem spojrzał na

najstarszego syna i wreszcie wstał i skłonił się sztywno.

– Proszę waszą wysokość o wybaczenie. Mój syn nie chciał cię obrazić, ma po prostu

zwyczaj skracać swoje myśli w sposób, który czasem sprawia, że jest opacznie rozumiany.

Перейти на страницу:

Похожие книги