— Możliwe, że cię nie doceniłem synu. Więc Mary była jedną z nich. Jako dziecko żyła na Antarktyce…
— Chwileczkę — zawołałem — przecież oni opuścili Antarktykę w… — Nerwowo próbowałem sobie przypomnieć. — W 1974.
— Tak.
— Przecież w takim razie Mary miałaby teraz przynajmniej czterdzieści lat. To niemożliwe.
— Czy to ma dla ciebie jakieś znaczenie?
— No, nie ale przecież to zupełnie niemożliwe.
— Teoretycznie nie, ale tak jest. Posłuchaj. Chronologicznie Mary ma rzeczywiście prawie czterdzieści lat. Biologicznie ma około dwudziestu, a właściwie nawet mniej, bo nie pamięta nic sprzed 1990.
— Nie rozumiem. Mogę pojąć to, że nie pamięta. Wiem, że nigdy nie chce pamiętać. — Ale cała reszta?
— Jest właśnie tak jak powiedziałem. Pamiętasz to pomieszczenie z akwariami, tam zaczęła sobie przypominać. Ona przez dziesięć lat, a może więcej pływała w takim zbiorniku.
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY ÓSMY
Minęło trochę czasu, zanim doszedłem do siebie. Chyba z wiekiem wcale nie staję się twardszy. A może miało z tym coś wspólnego to, że byłem zakochany. Kiedy pomyślałem o mojej drogiej Mary unoszącej się w sztucznym łonie, ani żywej, ani martwej jak zasuszony motyl, byłem przerażony. To było zbyt wiele, jak dla mnie.
Jakby z oddali usłyszałem głos starca.
— Spokojnie synu. Nic jej się tam nie stało.
— Mów dalej — poprosiłem.
Historia Mary była prosta. Wciąż jednak pozostało wiele luk i niewytłumaczonych zdarzeń. Znaleziono ją na bagnach w pobliżu Kaiserville, na północnym biegunie Wenus. Mała dziewczynka, która nie wiedziała nic o sobie, znała tylko swoje imię: Allucgere. Nikt nie zwrócił uwagi na brzmienie tego imienia, tym bardziej, że w (pozornym) wieku nie mogła się nikomu skojarzyć z pogromem Whitemanitów. Statek z zaopatrzeniem wysłany w 1980 do Nowego Syjonu, ich kolonii, nie odnalazł nikogo, kto by przeżył. Od tego dziecka dzieliło ich dziesięć lat i ponad dwieście kilometrów dżungli.
W tamtych czasach ziemskie dziecko, nie wiadomo dlaczego znajdujące się na Wenus, do tego odnalezione w tak dziwnych okolicznościach, było niewiarygodną sensacją. A jednak nie znalazł się nikt, kto wtedy chciałby to wyjaśnić. Kaiserville nie ma najlepszej reputacji. Wtedy mieszkali tam tylko górnicy, dziwki i przedstawiciele korporacji. Zresztą może gdybym przez cały dzień przerzucał łopatą radioaktywny pył, też bym się już niczemu nie dziwił.
Mary rosła, bawiąc się kartami do pokera i mówiąc do każdej kobiety „mamo”. Wołano na nią Lucky. Starzec nie wyjaśnił mi, w jaki sposób Mary dostała się na Ziemię. Pragnąłem dowiedzieć się, gdzie była Mary w czasie, kiedy dżungla pochłonęła Nowy Syjon.
Jedyne źródło informacji znajdowało się w umyśle Mary. A jej podświadomość była szczelnie zablokowana przez przerażenie i rozpacz.
Około roku 1980, kiedy pojawiły się pierwsze raporty o latających talerzach widzianych nad Syberią, kolonię Nowy Syjon odkryli przybysze z Tytana. Jeśli sobie uświadomić, że było to dokładnie rok temu, licząc czas tak jak na Saturnie, to wszystko zaczyna do siebie pasować. Pasożyty nie szukały na Wenus Ziemian. Najpierw zajęli się podbojem planety, a teraz zdobywali Ziemię. Mogli mieć szczegółowe informacje, gdzie należy szukać istot ludzkich. Wiemy, że od dawna porywali Ziemian. W ten sposób mogli się dowiedzieć o kolonii Whitemanitów. Nadal jednak nie można było znaleźć klucza do wspomnień Mary.
Było pewne, że widziała opanowanie kolonii. Musiała też widzieć, jak jej rodzice zostali zamienieni w zombi. Przypuszczalnie ona sama nie była żywicielem, albo została uwolniona przez pasożyty jako istota słaba i nieprzydatna do niczego. W każdym razie, przez jakiś czas, który dla małej dziewczynki musiał być nieskończonością, snuła się z kąta w kąt niechciana, niekochana, żywiąc się odpadkami. Pasożyty przybyły na Wenus, aby już tam zostać. Zresztą głównie ich ofiarami byli jej rdzenni mieszkańcy. Możliwe, że do kolonii trafili przypadkiem. Było jasne, że Mary widziała jak umieszczają jej rodziców w tym przedziwnym akwarium, a przynajmniej wiedziała co się z nimi stało. Nie było pewności do czego mieli posłużyć im ci ludzie. Może chcieli ich wykorzystać podczas inwazji na Ziemię? Po pewnym czasie i ją umieszczono w akwarium. Nie wiem czy wewnątrz statku, czy może w bazie na Wenus. Ale bardziej prawdopodobne jest to ostatnie. Przecież później, kiedy się obudziła znalazła się na Wenus. Możliwe więc, że była tam cały czas. Wciąż istniało wiele pytań bez odpowiedzi. Czy mieszkańcy planety nosili na sobie takie same pasożyty co koloniści? Wydaje się to bardzo prawdopodobne, istoty na Wenus także oddychają tlenem. Wiele wyjaśniłoby się gdybyśmy znali sytuację jaka panowała na Wenus, kiedy uwolniono Mary z inkubatora. Inwazja została zakończona, albo pasożyty przegrały. Prawdopodobnie Mary została wtedy żywicielem, ale przeżyła swojego władcę.
Tylko dlaczego zaczęły one umierać? Dlaczego inwazja poniosła klęskę? Tych odpowiedzi doktor Steelton i Starzec szukali w umyśle Mary.
— To już wszystko? — zapytałem.