Nie, ta opowieść nie dotarła jeszcze do klasycznego happy endu. Udało mu się tylko ocalić flotę. I doprowadzić do zakończenia wojny. Uczynił więcej, niż wydawało się możliwe.
Sprawdził po raz ostatni oczekującą pocztę, omijając skrzętnie wszystkie wiadomości przesłane z kwatery głównej. One mogą na razie poczekać. Był pewien, że w jednej z nich znajduje się rozkaz przywracający mu stopień admirała floty i kolejne rozkazy związane z pełnieniem tego stanowiska. Na szczęście i rada, i dowództwo były na tyle niedbałe, że nie raczyły nadać tym przekazom wyższych priorytetów ani więcej mówiących tytułów. Zrobiono to dlatego, żeby nie poznał ich treści przed otwarciem i przeczytaniem, lecz dzięki temu Geary zyskiwał proste wytłumaczenie: nie odbierał ich, bo nie wydały mu się istotne. Może i jestem prostym oficerem, ale na pewno nie durniem – pomyślał. – Obecność Rione wiele mnie nauczyła.
Usiadł i napisał krótką wiadomość do dowództwa.
Zgodnie z zawartym uprzednio porozumieniem składam dowodzenie flotą i zrzekam się awansu otrzymanego na czas wojny. Tym samym wracam do stopnia kapitana. Korzystając z uprawnień przynależnych admirałowi floty, wydałem uprzednio decyzję o udzieleniu sobie trzydziestodniowego urlopu, począwszy od dzisiaj, i przekazałem tymczasowe dowodzenie flotą admirałowi Timbale’owi, mając nadzieję, ze decyzja ta znajdzie uznanie admiralicji i Wielkiej Rady Sojuszu.
Zaznaczył, że wiadomość ma być wysłana za dziesięć godzin, i ruszył na poszukiwanie Desjani. Gdy otworzył właz, od razu natknął się na Wiktorię Rione. Zmierzyła go enigmatycznym spojrzeniem.
– Wychodzi pan? – zapytała.
– Szczerze mówiąc, tak. Jeśli pani pozwoli…
– Nie przywrócono panu jeszcze stopnia admiralskiego?
– Wiadomość o awansie znajduje się zapewne w moim komunikatorze, prawdopodobnie są tam też rozkazy zameldowania się gdzieś tam i objęcia dowodzenia czymś tam, ale jak już pani kiedyś wspominałem, mam zamiar przeczytać je wszystkie dopiero za trzydzieści dni. Tak więc, o ile mi wiadomo, jestem w tym momencie zwykłym kapitanem, któremu nic nie zabrania udać się na zasłużony urlop. – Rzucił jej na poły poirytowane, na poły przepraszające spojrzenie. – Muszę już iść.
– Mamy jeszcze jedną sprawę do omówienia, kapitanie Geary. – Minęła go i weszła do kajuty. Nie miał wyboru, musiał podążyć za nią. Robił wszystko, by nie okazać gniewu, gdy ponownie stanęła z nim twarzą w twarz. – Wspominałam już, kapitanie, jak bardzo jestem panu wdzięczna? – kontynuowała. – Choćby za to, co uczynił pan dla Sojuszu. A także za to, czego pan nie zrobił, choć mógł zrobić. Jestem pana dłużniczką jako senator, współprezydent Republiki Callas oraz osobiście.
– Rozumiem. – Geary machnął lekceważąco ręką. – To był mój obowiązek.
– Zrobił pan znacznie więcej, kapitanie Geary, niż nakazywał panu obowiązek, i dlatego, mimo znanego panu stosunku do znanego nam obojgu oficera, przyszłam tutaj, aby poinformować pana o tym, że ma pan w komunikatorze wiadomość, którą powinien pan przeczytać, zanim uda się pan na poszukiwanie pewnej osoby.
O co jej chodziło tym razem?
– Dlaczego?
– Proszę mi zaufać i włączyć komunikator.
Czując rosnącą ciekawość, Geary okiełznał irytację i otworzył po raz kolejny folder z wiadomościami.
– Która z nich jest taka ważna?
– Żadna. Ta, o której mówię, została wysłana z opóźnionym terminem odbioru. Jest już w tym katalogu, ale pan jej jeszcze nie widzi i nie zobaczy przez… jakąś godzinę. Chyba że wprowadzi pan ten kod. – Palce Wiktorii zatańczyły na klawiaturze i moment później do listy dołączyła kolejna wiadomość. – Na pana miejscu zapoznałabym się z jej treścią.
Marszcząc brwi, Geary przyjrzał się nagłówkowi. Wiadomość poufna, prywatna. Wysłana z pokładu „Nieulękłego”. Otworzył ją i zaczął czytać.