Читаем Niebo ze stali полностью

kohlandczyków, i to zanim będzie mógł usiąść do obiadu. Uczyłaś się strzelać od

najmłodszych lat, tak jak twoje siostry, bo takie jest życie na pograniczu. Gorzej wygląda

sprawa blizn.

– Blizn?

Cienki palec wskazał na Daghenę.

– Ty masz bliznę po szabli na lewym barku, coś, co wygląda jak ślad po strzale, która

przeszyła ci łydkę, i poszarpaną bliznę tuż nad prawym biodrem. Ona – wskazała na Kailean

– bliznę na lewym ramieniu, na łydce coś, co wygląda jak rana zadana widłami, na plecach

dwa ślady w okolicach prawej nerki oraz bliznę po długim, ale na szczęście płytkim cięciu

biegnącym przez prawe udo. Ładnie się zrosła ta rana, i to nawet bez szwów.

Przez chwilę milczały, skonsternowane.

– Wczorajsza kąpiel – Daghena była szybsza. – Ten szczurzy pomiot...

– Obiecał, że nie będzie was podglądał żaden mężczyzna, i dotrzymał słowa. A dzięki

temu nie musicie się teraz rozbierać, żebym mogła was obejrzeć.

Przez chwilę mierzyły się wzrokiem i Kailean nagle nabrała pewności, że gdyby ta

niewysoka przecież, drobna kobieta w skromnej sukni kazała, to rzeczywiście stałyby teraz z

Dagheną gołe i pozwalały się oglądać jak klacze na targu.

Bo tak kazał Laskolnyk.

– Macie blizny jak zawodowi żołnierze. Dla jednej czy dwóch mogłabym wymyślić jakąś

bajeczkę, o napadzie sprzed lat czy upadku z konia wprost na sterczący z ogrodzenia gwóźdź,

ale takiej kolekcji nie zatuszuje żadna wiarygodna historia. Wprowadzimy zatem verdański

obyczaj, zgodnie z którym nikt poza najbliższym otoczeniem nie ma prawa zobaczyć

księżniczki krwi bez ubrania. Nie wiem, kto z wami pojedzie, Ekkenhard wciąż się jeszcze

nad tym zastanawia, ale z pewnością nie będzie to duży orszak, więc hrabia zaproponuje wam

kilka służących do posług. Trzymajcie je na dystans, uważajcie, co przy nich mówicie, i nie

pozwólcie, by zobaczyły was nago. Kąpiel tylko w towarzystwie Inry, pod osłoną jakichś

parawanów. To samo dotyczy ciebie, choć tu ścisłej prywatności nie da się tak łatwo

usprawiedliwić, możesz korzystać z wody po kąpieli jej książęcej wysokości.

Zrozumiałyście?

Przytaknęły.

– Od teraz wprowadzamy też kilka nowych zasad. Po pierwsze Kailean i Daghena nie

istnieją. W tej komnacie przebywają tylko Inra i Gee’nera. Tak macie się do siebie zwracać i

tylko na te imiona reagować. Przy czym ty, Inro, masz zachowywać w stosunku do

księżniczki pełen szacunku dystans. Może to być szacunek podszyty sympatią, ale żadnego

poszturchiwania, przeklinania i głupich odzywek. Ona płaci ci sporo pieniędzy, a jeśli stracisz

tę pracę, nie będziesz miała gdzie się podziać, bo jesteś tylko ubogą sierotą. Myśl w ten

sposób, bo jeden błąd i możecie zginąć. Pamiętajcie, po co tam idziecie. Jeśli podejrzenia

Szczurzej Nory są prawdziwe, wasze życie zależy od jednego niewłaściwego grymasu i

uśmiechu. Rozumiecie?

Cholera, Kailean poprawiła się na łóżku, na pewno jesteśmy od niej silniejsze i na

dodatek mamy broń, ale to ona tu rządzi. To nie gra żelaza i stali, ale podstępów i sekretów.

Zacisnęła dłonie.

To nie nasz świat.

Przytaknęła.

– Po drugie od teraz ubieracie się w – Besara uśmiechnęła się uroczo – odpowiednie

stroje. Chodziłyście kiedyś w sukienkach, prawda? Nie, nie... to tylko żarcik, ale koniec z

portkami i szytymi na męską modłę koszulami. Dla ciebie, Inro, mam kilka sukienek,

skromnych, ale w dobrym guście, dla księżniczki kilka tradycyjnych verdańskich ubiorów,

całkiem ładnych. Do tego pończochy, bielizna, trochę kosmetyków. Żadnych szabel, noży,

sztyletów.

– Mamy wejść z gołymi rękami między wilki?

– Zdziwisz się, dziecko, ile broni może mieć przy sobie skromna dama do towarzystwa i

co można zrobić człowiekowi za pomocą zwykłego lusterka z polerowanej stali. Pokażę wam.

Po trzecie – zaklaskała energicznie – koniec z chłodem i wilgocią.

Drzwi otworzyły się i wszedł Ekkenhard z jeszcze jednym mężczyzną. Taszczyli

zawieszony na drągu żelazny kosz wypełniony po brzegi wielkimi otoczakami. Nawet siedząc

na łóżku, dało się wyczuć bijące od nich gorąco.

– Przyniosą jeszcze jeden i będą je wymieniać kilka razy dziennie. W takich warunkach,

jakie mamy tutaj, człowiek wolno myśli i ile zapamiętuje ważne rzeczy. A to bardzo

niedobrze, mam rację?

Obie popatrzyły na kosz, czerwonego z wysiłku Szczura i uśmiechnęły się szeroko. Dzień

chyba skończy się lepiej niż wszystkie poprzednie.

– Ma pani oczywiście rację, pani Besaro.


* * *


Key’la myknęła w krzaki i przylgnęła do ziemi. Ostra górska trawa drapała nieprzyjemnie

nagie ramiona, ale ona nie zwracała na to uwagi. Nee’wa była już blisko i lada moment mogła

ją zauważyć. Nigdy jej nie znajdą. Nigdy, nigdy, nigdy!

Wtuliła twarz w kępkę mchu i wstrzymała oddech.

Nigdy!

Siostra wyszła zza drzewa, rozejrzała się z nieco przestraszoną miną, otworzyła usta, lecz

Перейти на страницу:

Похожие книги