Читаем Niebo ze stali полностью

tajemnic, mam rację?

Kenneth widział, jak dziesiętnik kamienieje. Od czubków palców po oczy, które nagle

straciły wyraz.

– Młodszy dziesiętniku... – powiedział to tak spokojnie, jak tylko się dało.

Nur oderwał spojrzenie od starca i przeniósł je na dowódcę. Trzeba przyznać, że

porucznik nie spodziewał się zobaczyć w jego twarzy czegoś w rodzaju zagubienia i paniki.

– Młodszy dziesiętniku – powtórzył jeszcze raz – jeśli znów odezwiesz się bez pytania o

pozwolenie, osobiście przeniesiesz wszystkie te wozy na plecach, rozumiemy się?

Nur zamrugał i znów był tym żołnierzem, którego Kenneth wczoraj spotkał w stajni,

cynicznym i złośliwym, z przyklejonym do ust grymasem kwalifikującym się do raportu o

znieważenie oficera.

– Tk jst, pnie pruczniku – wycedził, połykając samogłoski.

Kenneth westchnął.

– Tak lepiej, żołnierzu. Oczywiście jeśli twoje kłopoty z wymową się utrzymają, będziesz

musiał wrócić do stajni. Nie mogę pozwolić, by moją dziesiątką dowodził ktoś, kto nie potrafi

się poprawnie wysławiać.

Grymas się pogłębił, ale tym razem „tak jest” padło głośno i wyraźnie.

Porucznik odwrócił się ku Wozakom, którzy obserwowali całą scenę z wyraźnym

zainteresowaniem.

– Kiedy chcecie wyruszyć?

– Jutro. – And’ewers potarł w zamyśleniu policzek. – Najlepiej skoro świt.

– Przynajmniej jeśli chodzi o początek drogi, nie powinno być zatem problemów. Do

Awnmort jest jakieś osiemnaście mil, czyli pierwsze wozy powinny tam dotrzeć wieczorem.

Ale po drodze nie ma żadnego miejsca do rozbicia obozu. Zresztą, na większości trasy

takiego miejsca nie ma. Nie ma też możliwości zawrócenia wozu albo odciągnięcia go w bok,

gdyby na przykład zgubił koło lub złamał oś. Będziecie najczęściej wyciągnięci w sznur, bez

możliwości manewru. Na tych odcinkach nie da się wyprzęgać zwierząt i odprowadzać ich na

bok, poza tym prawie na całym szlaku nie ma wodopojów ani pastwisk, wszystko, od

zapasów paszy po wodę, musicie mieć na wozach. Pierwsza duża przeszkoda, ten wąwóz, o

którym wspominałem, jest pięć mil za zamkiem. Jak zamierzacie go przebyć?

– Zbudujemy most.

– A materiały? Kamienie, zaprawa, cegły?

Zaśmiali się nagle wszyscy, nawet ten zachmurzony.

– Meekhańczycy. – Has wyglądał na najbardziej ubawionego. – Kiedyś spróbujecie

budować łodzie z kamienia i cegieł. Albo z żelaza. Ale dobrze, będziecie naszymi

przewodnikami, więc wam pokażemy, jak należy to robić w drodze.

Kiedy skończył mówić, już się nie śmiał. Za to oczy miał zimne i twarde.

– A teraz opowiedz nam jeszcze o tym, co dzieje się w okolicy i dlaczego powinniśmy

trzymać warty dzień i noc.


* * *


Wóz, którym zamierzały dotrzeć do hrabiego, nie wyróżniał się rozmiarami, miał jednak

znakomity i świadczący o bogactwie właściciela zaprzęg. Oraz dorównujące mu przepychem

wnętrze. Egzotyczne gatunki drewna konkurowały z jedwabiem, batystem i atłasem. Dwie

miękkie sofy, mahoniowy stolik, tkana wełna na ścianach, rzeźbione szafki z kryształowymi

szybkami, osobna sypialnia.

Besara obejrzała wszystko i rzuciła tylko jeden komentarz:

– Niezbyt krzykliwie, ale za to dużo motywów końskich.

Bo wewnątrz konie były wszędzie, cwałowały po wełnie arrasów, pasły się na obiciach

sof, nawet nogi stolika wyglądały jak cztery wyciągnięte w skoku końskie sylwetki. Ktoś

najwyraźniej miał monotematyczny gust.

Nic dziwnego, to wóz Verdanno. Sofy, jeśli pominąć miękkie siedziska, zbudowano na

wiklinowych szkieletach i przymocowano na stałe do podłogi, podobnie jak stolik;

porcelanowe naczynia w szafce tkwiły w osobnych, wyłożonych wełną przegródkach, a małe

oliwne lampki przykryto wysokimi szklanymi kloszami, które powinny chronić wnętrze przed

przypadkową iskrą. Łóżko w sypialni stanowiło powiększoną wersję łóżek, które Kailean

znała z wozów swojej drugiej rodziny.

– Mimo wszystko – Besara sprawiała wrażenie lekko rozczarowanej – spodziewałam się

czegoś większego.

– Monstrum długiego na pięćdziesiąt stóp i szerokiego na dwadzieścia, które ma

wewnątrz kilka pokoi i osobną kuchnię? – Kailean pokiwała głową. – Też kiedyś czegoś

takiego się spodziewałam. Ale karawana może jechać tak szybko, jak jej najwolniejszy wóz, a

taki potwór nie ruszyłby w ogóle z miejsca. Verdanno mieli tysiąc lat, żeby znaleźć najlepsze

rozmiary, i oto właśnie one. Wasza wysokość.

Wskazała Daghenie miejsce na sofie, sama skromnie stanęła obok.

– Dobrze. – Starsza kobieta obrzuciła je wzrokiem. – Gdybym potrzebowała modelek do

obrazu pod tytułem „Dzika księżniczka i jej nauczycielka”, byłybyście idealne. I tak musicie

wyglądać przez cały czas. Najważniejsze powinno tkwić w waszych głowach. – Postukała się

palcem w skroń. – Powinnyście cały czas myśleć o sobie jak o wozackiej arvstokratce i

biednej dziewczynie próbującej zarobić na posag. I jednocześnie powinnyście pamiętać, po co

tam jedziecie. Nie wiemy, dlaczego do większości zabójstw dochodzi w pobliżu ziem

Перейти на страницу:

Похожие книги