Kiedy tak kilka razy na pr'ozno kusili sie o posilek, kt'ory to sie zjawial, to znikal na kamieniu – bystrego pojecia chlopiec szewcowej domy'slil sie, co to znaczy, odlamal wiec kawal podr'oznego kija, kt'ory byl osinowy, zastrugal jak kolek, zblizyl sie do kamienia i w miejscu, gdzie cie'n jego padal, wbil go do ziemi.
Az oto kamie'n znika
(ажAz oto kamie'n znika, a gdzie byl jego cie'n przygwozdzony, stoi ten sam podr'ozny szlachcic w czarnej kapocie, co to chlopca szewcowej na termin namawial, i ani ruszy sie z miejsca, a tak skurczony i zbiedzony, jakby go kto wrzatkiem oblal – i pokloniwszy sie do samej ziemi, zaczal chlopca blaga'c, by 'ow kolek z ziemi wyjal.
– Nie wyjme, bracie
(не выну, брат;– Nie wyjme, bracie – rzekl chlopiec – trafila kosa na kamie'n! ty's, wida'c, czarownik, wprowadzile's nas na te pustynie i ze zglodnialych i spragnionych chciale's sie, nedzniku, natrzasa'c! Post'ojze rok i sze's'c tygodni, az wyschniesz i staniesz sie jak ten kolek, kt'orym cie do ziemi przygwo'zdzilem.