Читаем Przenicowany swiat полностью

Żelazny głos dobiegający z mgły powiedział niezbyt głośno, ale bardzo dobitnie: „Jeśli jeszcze jakiś łobuz otworzy paszczękę, to każe strzelać”. Wszyscy zamarli. Wolno wlekły się minuty oczekiwania. Mgła powoli rzedła, odsłaniając nędzne zabudowania stacyjki, mokre szyny i słupy telegraficzne. Z prawej, przed frontem brygady, zamajaczyła ciemna grupka ludzi. Dobiegały stamtąd przytłumione głosy, ktoś krzyknął ze złością: „Wykonać rozkaz!”

Maksym zerknął przez ramię — z tyłu nieruchomo stali legioniści i patrzyli na nich spod kapturów podejrzliwie i z nienawiścią.

Od grupki oderwała się przysadzista postać w kombinezonie maskującym. To był dowódca brygady eks-pułkownik Anipsu, zdegradowany i uwięziony za handel służbowym paliwem.

Anipsu pomachał przed sobą laską, podrzucił głowę i rozpoczął przemówienie:

— Żołnierze! Tak jest, nie pomyliłem się, zwracając się do was jak do żołnierzy, chociaż my wszyscy — i ja również — jesteśmy na razie zwykłymi wyrzutkami społecznymi. Bądźcie wdzięczni, że pozwolono wam dziś ruszyć do boju. Za parę godzin niemal wszyscy zdechniecie — i bardzo dobrze… Ale ci, którzy ocaleją, będą mieli jedwabne życie. Żołnierskie racje, gorzała i tak dalej. Teraz pójdziemy na pozycje wyjściowe i wsiądziecie do maszyn. To żadna robota przejechać czołgiem półtorej setki kilometrów. Czołgiści z was, jak ze mnie baletnica, ale za to wszystko, do czego się dorwiecie, będzie wasze. To wam mówię ja, wasz towarzysz broni Anipsu. Nie ma drogi odwrotu, jest tylko droga naprzód. Kto spróbuje się cofnąć, tego spalę na miejscu. To w szczególności dotyczy kierowców… Nie ma pytań. Brygada! W prawo zwrot. Czwórkami naprzód. Bydło! Czwórkami, powiedziałem! Kaprale, co z wami? Stonogi! Kaprale, ustawcie te świnie czwórkami! Massaraksz…

Z pomocą legionistów kapralom udało się ustawić brygadę w kolumnę czwórkową, po czym znów padła komenda baczność. Maksym znalazł się o parę kroków od dowódcy brygady. Eks-pułkownik był kompletnie zalany. Chwiał się, wsparty na lasce, nieustannie potrząsał głową i pocierał ręką fioletową mordę. Dowódcy batalionów, też pijani w trupa, trzymali się za jego plecami. Jeden kokieteryjnie chichotał, drugi z tępym uporem usiłował zapalić papierosa, a trzeci wciąż łapał za kaburę i toczył po szeregach nabiegłymi krwią oczami. Blitztraegerzy z zawiścią pociągali nosami i mruczeli coś z aprobatą. — Starajcie się, starajcie… — mamrotał Zef. — My już wam nawojujemy… — Zirytowany Maksym szarpnął go za łokieć.

— Zamknij się! — powiedział przez zęby. — To przestało być śmieszne.

W tym momencie do pułkownika podeszło jakichś dwóch — rotmistrz żandarmerii z fajką w zębach i tęgi cywil w długim płaszczu z postawionym kołnierzem i w kapeluszu. Cywil wydał się Maksymowi dziwnie znajomy, więc zaczął mu się uważnie przypatrywać. Cywil coś powiedział półgłosem do pułkownika. „Czego? — beknął pułkownik i wybałuszył na niego mętne ślepia. Cywil znów zaczął coś mówić, wskazując kciukiem przez ramię na kolumnę katorżników. Żandarm obojętnie pykał fajkę. „A to dlaczego?” — ryknął pułkownik. Cywil wyjął jakiś papier; pułkownik odsunął papier ręką. „Nie dam — powiedział. — Oni wszyscy co do jednego muszą zdechnąć…” Cywil upierał się przy swoim. „A ja mam gdzieś! — oświadczył pułkownik. — I pański Departament też mam gdzieś. Oni wszyscy zdechną. Słusznie mówię?” — zapytał rotmistrza. Rotmistrz przytaknął. Cywil chwycił pułkownika za rękaw kombinezonu i szarpnął. Wojak o mało nie spadł ze swojej laski. Rozchichotany dowódca batalionu wybuchnął idiotycznym śmiechem. Twarz pułkownika poczerniała z oburzenia, a ręka sięgnęła do kabury i wyciągnęła ogromny pistolet. „Liczę do dziesięciu — zakomunikował cywilowi. — Raz… dwa…” Cywil splunął i ruszył wzdłuż kolumny, wpatrując się w twarze katorżników, a pułkownik wciąż liczył. Kiedy wreszcie doszedł do dziesięciu, otworzył ogień. Wtedy rotmistrz nieco się ożywił i skłonił go do schowania pistoletu. „Wszyscy powinni zdechnąć — oświadczył pułkownik. — Razem ze mną. Brygada, na moją komendę… Do piekła naprzód, marsz!”

Перейти на страницу:

Похожие книги

Трио неизвестности
Трио неизвестности

Хитрость против подлости, доблесть против ярости. Противники сошлись в прямом бою, исход которого непредсказуем. Загадочная Мартина позади, гибель Тринадцатой Астрологической экспедиции раскрыта, впереди – таинственная Близняшка, неизвестная Урия и тщательно охраняемые секреты Консула: несомненно – гения, несомненно – злодея. Помпилио Чезаре Фаха дер Даген Тур оказался на его территории, но не в его руках, сможет ли Помпилио вырваться из ловушки, в которую завела его лингийская дерзость? Прорвётся ли "Пытливый амуш" к звёздам сквозь аномалию и урийское сверхоружие? И что будет, если в следующий раз они увидят звёзды находясь в эпицентре идеального шторма Пустоты…Продолжение космического цикла «Герметикон» с элементами стимпанка. Новая планета – новые проблемы, которые требуют жестких решений. Старые и новые враги, сражения, победы и поражения во вселенной межзвездных перелетов на цеппелях и алхимических технологий.Вадим Панов – двукратный обладатель титула «Фантаст года», а так же жанровых наград «Портал», «Звездный мост», «Басткон», «Филигрань» и многих других. Суммарный тираж всех проданных книг – больше двух миллионов экземпляров. В новой части "Герметикона" читатель встретится с непревзойденным Помпилио и его неординарной командой.

Вадим Юрьевич Панов

Научная Фантастика